Legendy gwatemalskie, Asturias, Majowie |
Chłonąć sercem czy umysłem?
„Legendy gwatemalskie” (1930) to debiut pisarski późniejszego laureata Literackiej Nagrody Nobla (1967). Są one poetycką interpretacją mitologii Majów przemieszanej w przedziwny sposób z kulturą chrześcijańską.
Samo dziedzictwo krwi tego Gwatemalczyka - syna Hiszpana i potomkini Majów – predysponowało go do zmierzenia się z problemem wzajemnego przenikania się dwóch odmiennych kultur. Długoletnie studia nad kulturą i mitologią Majów, praca nad tłumaczeniem świętych ksiąg "Popol Vuh" i "Chilam Balam" dały mu ku temu solidne podstawy, a surrealizm - środki przekazu, które pozwoliły mu ukazać specyficzną mentalność Majów i oddziaływanie na nią kultury hiszpańskiej.
Astúrias w sposób niemal naturalny łączy w „Legendach...” mity Majów z symbolami religii chrześcijańskiej – warkocz mniszki staje się nocnym potworem z indiańskich opowieści, Inkwizycja skazuje na śmierć indiańskiego czarownika, a ofiarą diabła staje się zarówno indiański chłopiec, jak i ksiądz. W tej poetyckiej wizji kultury przenikają się wzajemnie i łączą w jakąś niesamowitą całość – identycznie jak "piętrowe" miasta wyrastające jedne na drugich – nowe sięgają korzeniami do swych poprzedników, których duchy snują się po ich ulicach. Nie ma sztywnego podziału, nie ma przerwy - jest tylko ciągłość istnienia.
Trudno rozważać dzieła literackie w oderwaniu od korzeni ich twórców, które wszak rzutują na przedstawioną rzeczywistość. Ale czy dogłębne zrozumienie wszystkich symboli jest absolutnie niezbędne? Akurat ta lektura wzbudziła we mnie wątpliwości. Dlaczego? Nienawidzę słowniczków na końcu książki! Szczególnie, gdy ogromną wagę ma atmosfera i ulotny nastrój chwili.
Wyobraźcie sobie, że właśnie jesteście jednym z trzech „przybyłych wodą” do Krainy Drzew mężczyzn. Leżycie sobie leniwie na omszałych kamieniach, wokół was wirują srebrzyste ryby i słoneczne promienie, gdy nagle ponad lustrem wody dostrzegacie twarze i... gwiazdkę. I natychmiast musicie wertować kartki, by dotrzeć do, często dość obszernego, objaśnienia, po czym wracając nie pamiętacie już, czy twarze wzbudziły w was strach, czy jedynie ciekawość. Przerywanie czytania tych opowiadań to zbrodnia!
„W puszczy zwierają się drogi. Drzewa jak muchy wpadają w pajęczynę nieprzebytej gęstwiny. Na każdym kroku zwinne zające echa skaczą, biegają, polatują. W miłosnej głębinie półcienia gruchanie gołębi, wycie kojota, galop tapira, stąpanie jaguara, lot kani i moje kroki obudziły echo wędrownych plemion; które przyszły od morza. Tu właśnie rozpoczął się ich śpiew. Tu właśnie rozpoczęło się ich życie. Zaczęły żyć z sercem na dłoni. Pomiędzy słońcem, powietrzem i ziemią tańczyły w rytm swych łez, kiedy miał wzejść księżyc. Tutaj, pod drzewami anona. Tutaj, pod kwiatem capuli”.
Czyż nie piękne? I czy moja wiedza dotycząca drzew anona i kwiatów capuli zmieni cokolwiek w odbiorze?
To prawda, że gdy nie mamy żadnego odniesienia, umyka nam większość znaczeń, ale pewne rzeczy powinniśmy odbierać czując, a nie rozumiejąc. Szczególnie że chodzi tu o kulturę, której podstawą było intensywne odczuwanie otaczającego świata. Wydaje mi się, że jest jeszcze jakaś pierwotna cząstka w naszej duszy, która potrafi pojąć to, co ukryte jest w przekazie, ponad i poza rozumem. Zaryzykowałabym nawet twierdzenie, że w znacznie większym stopniu można „Legendy” "przeżyć", czytając je bez żadnego przygotowania, niż drobiazgowo rozpatrując znaczenie wszystkich symboli.
Narracja większości opowiadań jest prowadzona w osobie trzeciej. W „Kiedy powracam pamięcią” narratorem jest bohater opowieści, a ostatni utwór, „Kukulkan”, ma kształt miniutworu scenicznego, z rozpisanymi rolami i komentarzami zachowań bohaterów. Język książki jest wręcz naszpikowany wyrazami pochodzącymi z narzeczy indiańskich, podkreślającymi dwuwarstwowość kultur. Pisarz wzoruje styl wypowiedzi na kabalistycznym języku Majów, pełnym rozbudowanych określeń – symboli.
Słowo w kulturze Majów to Stworzenie. Właściwe słowo, odpowiednio wypowiedziane, to Moc. Astúrias tę moc posiada. Paul Valéry, francuski poeta i eseista, określił „Legendy gwatemalskie” jako „opowieści-sny-poematy”. Nie może być chyba bardziej odpowiadającego im określenia. Bo „Legendy” to nie proza, to poezja. Sięgać po nią należy w odpowiednim nastroju, w ciszy i skupieniu, nie w rozgardiaszu dnia codziennego. Najlepiej wtedy, gdy Kukulkan wdziewa czerwone szaty zmierzchu.
- - -
przeł. Petry-Mroczkowska Joanna
Wydawnictwo Literackie, 1979
Legendy gwatemalskie, Asturias, Majowie |
Wyobraźcie sobie, że właśnie jesteście jednym z trzech „przybyłych wodą” do Krainy Drzew mężczyzn. Leżycie sobie leniwie na omszałych kamieniach, wokół was wirują srebrzyste ryby i słoneczne promienie, gdy nagle ponad lustrem wody dostrzegacie twarze i... gwiazdkę. I natychmiast musicie wertować kartki, by dotrzeć do, często dość obszernego, objaśnienia, po czym wracając nie pamiętacie już, czy twarze wzbudziły w was strach, czy jedynie ciekawość. Przerywanie czytania tych opowiadań to zbrodnia!
Legendy gwatemalskie, Asturias, Majowie |
Czyż nie piękne? I czy moja wiedza dotycząca drzew anona i kwiatów capuli zmieni cokolwiek w odbiorze?
Legendy gwatemalskie, Asturias, Majowie |
Słowo w kulturze Majów to Stworzenie. Właściwe słowo, odpowiednio wypowiedziane, to Moc. Astúrias tę moc posiada. Paul Valéry, francuski poeta i eseista, określił „Legendy gwatemalskie” jako „opowieści-sny-poematy”. Nie może być chyba bardziej odpowiadającego im określenia. Bo „Legendy” to nie proza, to poezja. Sięgać po nią należy w odpowiednim nastroju, w ciszy i skupieniu, nie w rozgardiaszu dnia codziennego. Najlepiej wtedy, gdy Kukulkan wdziewa czerwone szaty zmierzchu.
Asturias Miguel Ángel Legendy gwatemalskie |
przeł. Petry-Mroczkowska Joanna
Wydawnictwo Literackie, 1979
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz