Francisco de Goya, Disasters of war |
Każda bajka ma swojego niedźwiedzia...
Zainteresował mnie ten albański pisarz – zdobywca nagrody Man Bookera 2005, który wyścig do niej wygrał z moim ulubionym Márquezem. Niechęć mną kierowała, i do Kadaré, i do tej Komisji, co tak niecnie zlekceważyła mojego ulubieńca, ubierając w wieniec laurowy kogoś, kogo wcale nie znam.
A ponieważ często czytam dzieła pisarzy „od końca”, to „Potwór” z 2000 r. utwierdził mnie w przekonaniu, że Komisja przyznawała chyba nagrody wg potrzeb, a nie wg zasług. Gdzież bowiem ten wychwalany uniwersalizm? Albania, Albania, Sowieci, Układ Warszawski, Chiny, Służby Bezpieczeństwa... kto poza nami, Polakami, którzy siedzieliśmy w tym samym garncu, wie, o co w tym wszystkim chodzi? Skoro nie tu ten uniwersalizm, to gdzie?
Zainteresował mnie ten albański pisarz – zdobywca nagrody Man Bookera 2005, który wyścig do niej wygrał z moim ulubionym Márquezem. Niechęć mną kierowała, i do Kadaré, i do tej Komisji, co tak niecnie zlekceważyła mojego ulubieńca, ubierając w wieniec laurowy kogoś, kogo wcale nie znam.
A ponieważ często czytam dzieła pisarzy „od końca”, to „Potwór” z 2000 r. utwierdził mnie w przekonaniu, że Komisja przyznawała chyba nagrody wg potrzeb, a nie wg zasług. Gdzież bowiem ten wychwalany uniwersalizm? Albania, Albania, Sowieci, Układ Warszawski, Chiny, Służby Bezpieczeństwa... kto poza nami, Polakami, którzy siedzieliśmy w tym samym garncu, wie, o co w tym wszystkim chodzi? Skoro nie tu ten uniwersalizm, to gdzie?
Ano... w „Generale martwej armii”. Wydany w 1970 r., jest jedną z pierwszych i najlepszą chyba powieścią tego pisarza. Chociaż na wskroś albańska, to jednak zrozumiała dla każdego człowieka. Nie ma bowiem takiego miejsca na świecie, którego nie dotknęłaby wojna, gdzie nieznane byłyby związane z nią cierpienia. I jest, w świadomości każdego chyba narodu, szczególne miejsce poświęcone pamięci tych, którzy polegli na obczyźnie.
„Byli sobie pewnego razu generał i ksiądz, którzy wyruszyli w poszukiwanie przygód. Poszli zbierać szczątki swoich żołnierzy zabitych w wielkiej wojnie. Szli, szli, przemierzali góry i równiny, zbierając prochy. Kraj był surowy i zły. Ale oni nie zawrócili z drogi, lecz parli wciąż naprzód. (...) Szli, szli bez końca. Była zima i padał śnieg”.
Francisco de Goya, Disasters of war |
Pomysł odzyskania pochowanych na obczyźnie żołnierzy na pierwszy rzut oka wydaje się chwalebny wydelegowanemu do tej pracy generałowi. A jednak w miarę odkrywania kolejnych szczątków, kolejnych historii człowieczego życia okazuje się, że w jakiś sposób byli żołnierze przynależą do ziemi, na której polegli. Ekshumacja ludzkich szczątków po 20 latach niewiele ma wspólnego z przerwami na chowanie własnych zmarłych, które czynili podczas bitew Grecy.
Narrator zewnętrzny – wszechwiedzący, jeśli chodzi o głównego bohatera - zapoznaje czytelnika z biegiem akcji, komentując wydarzenia zgodnie z interpretacją i odczuciami generała. W tok narracji wplecione są wątki wspomnień uczestników zakończonej wojny – fragment pamiętnika żołnierza, listy i krótkie wspominki kombatantów, niemal telepatyczny, myślowy przekaz historii albańskiej staruszki – nie zaburzają one toku opowieści, a jedynie uzupełniają przekaz narratora. Język jest barwny, pełen poetyckich porównań, a rozmowy, jak zauważa bohater powieści, „przypominają częściowo dialogi z dramatów lub komedii”. Trudno ocenić, na ile zachowany jest indywidualny charakter pisarstwa Kadarégo, bo tłumaczenie na język polski zostało dokonane z francuskiego przekładu albańskiego pierwowzoru.
Generał martwej armii, Kadare Ismail |
Powieść czyta się dobrze i choć akcja nie snuje się zbyt wartko, to natłok absurdów sprawia, że czytelnik czuje się nieco jak wnuczka generała nie mogąca doczekać się momentu kulminacyjnego, i ma ochotę z niecierpliwością zapytać: „A niedźwiedź?”. I ta bajka, jak każda, ma bowiem swojego niedźwiedzia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz