wtorek, 31 października 2017

Anna Achmatowa "Wiersze"

Anna Achmatowa, Wiersze, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Kopia pomnika Sokołowa w Berlinie fot. Tilman Hart Źródło: Wikipedia
Dziewczyna ze spiżu

Mój sobowtór marmurowy,
Zwalony pod starym klonem,
Twarz oddał zwierciadłu wody
Wsłuchany w szelesty zielone [1].

Anna Achmatowa, wielka rosyjska poetka, opisywała stojący w ukochanym Carskim Siole pomnik dziewczyny z pękniętym dzbanem stworzony przez rosyjskiego artystę Pawła Sokołowa. Niekiedy widziała w nim rywalkę – przedmiot zachwytu Puszkina, innym razem utożsamiała się z pełną zadumy i smutku postacią pochyloną nad pękniętym naczyniem. Być może przeczuwała, że w przyszłości i jej przyjdzie zgiąć się z rozpaczą nad tyloma utraconymi bezpowrotnie przyjaciółmi, przyglądać się ze smutkiem jak wśród kamieni niknie strumień beztroskiego życia. Carskosielska trzpiotka i kokietka została wystawiona na ciężką próbę, wydawałoby się ponad siły wiotkiego dziewczęcia. A jednak okazała się równie twarda jak spiżowy pomnik Sokołowa – dumna i niezłomna w swoich przekonaniach i postępkach. 


Zbiór poezji Anny Achmatowej wydany w 1989 roku w Polsce stanowi całościowy przegląd twórczości poetki – znajdują się w nim wybrane wiersze z jej kolejnych tomików a także wiele utworów, które zostały wydane już po śmierci poetki. Wiersze Achmatowej stanowią swoisty pamiętnik, w którym dokumentowała nie tylko wydarzenia z własnego życia. Utrwalała ulotne chwile, smutki i radości, których tłem – niezwykle ważnym – były wichry, które rozhulały się w jej ojczyźnie. Jej poezja stała się zwierciadłem, w którym odbita została historia jej narodu.

Przyznam, że nie bardzo przemawiają do mnie wczesne wiersze poetki – być może za wiele w nich kokieterii i beztroski, za wiele afektacji; być może zbytnio różnimy się sposobem odczuwania i przeżywania. Jednak i mnie udaje się w nich odkryć jakiś fragmencik samej siebie – kobiety. Trudno też nie zgodzić się z opinią krytyka literackiego Mikołaja Niedoborowo, że Achmatowa była w dużej mierze pionierką miłosnej liryki kobiecej.

„Warto wziąć pod uwagę, że przez wieki całe naszej męskiej kultury miłość mówiła o sobie w poezji tak często w imieniu mężczyzny i tak rzadko w imieniu kobiety. Wskutek tego w najdrobniejszych szczegółach została przez sztukę opracowana poetyka męskich pożądań i kobiecego uroku, tymczasem poetyka kobiecych wzruszeń i czaru mężczyzn prawie nie istnieje”[2] .

To właśnie ona pokazała światu jak specyficzny jest świat kobiecych uczuć i emocji. Jednak już wtedy wychylała się zza swych wierszy inna Achmatowa – świadoma tego, że zamknięty i doskonale bawiący się świat artystów niewiele ma wspólnego z prawdziwym życiem, które toczy się wokół. Chyba chwilami gnębiące ją rozterki miłosne jej samej wydawały płoche i trywialne.

Anna Achmatowa, Wiersze, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Anna Achmatowa by Amadeo Modigliani (1898 - 1920). Źródło: Wikiart

Wszetecznice z nas i pijacy,
Niewesoło czas tu spędzamy.
A na ścianach kwiaty i ptaki
Tęsknią za obłokami.

Czarną fajkę pociągasz smutnie,
Dziwnie dymek wije się nad nią.
Dziś włożyłam najwęższą suknię,
Aby smuklej wyglądać i ładniej[3].

Być może jednak mój problem z intensywnym przeżywaniem wczesnych wierszy poetki tkwi również w tym, że choć podmiot liryczny jest tam niezwykle mocno zaakcentowany, to jak pisze Jadwiga Szymak-Reifowa w posłowiu do zbioru „Poezje”, prawdziwej Achmatowej jest w nich najmniej: „(…) liryka »Wieczoru« i »Różańca« jest najmniej spontaniczna z całej twórczości Achmatowej, najbardziej ustylizowana«”[4]. W miarę upływu czasu, na skutek wydarzeń, które wstrząsnęły beztroskim światem petersburskiej bohemy – wojna, rewolucja – wiersze Achmatowej nabierają intensywności i dotykają spraw większej wagi niż miłosne rozterki. Liryczne „ja” zostaje niejako ukryte, niekiedy zastąpione liczbą mnogą, innym razem jest głosem skierowanym do niewidocznego rozmówcy  a jednak duch Achmatowej jest w tych wierszach wyraźnie wyczuwalny; jest w nich obecna bardziej nawet niż w erotykach. Głos poetki przybiera coraz dramatyczniejszy ton. Rewolucja zepchnęła inteligencję wraz z jej przyzwyczajeniami i ambicjami na pobocze. Poezja stała się zbytkiem.

Teraz już nikt nie zechce słuchać pieśni,
Nastały dni przepowiadane nieraz.
Moja ostatnia, świat jest inny niż wcześniej,
Więc nie dzwoń struną, serca nie rozdzieraj.

Jeszcze niedawno jaskółce podobna
Wylatywałaś w czas porannej zorzy,
A dzisiaj staniesz się żebraczką głodną,
Choćbyś pukała – drzwi nikt nie otworzy[5].

Mimo niewiary, że poezja jest w tym okrutnym świecie potrzebna Achmatowa nie zaprzestaje pisania; każdy wiersz jest świadectwem „socjalistycznej szczęśliwości”, której doświadcza ona sama i jej bliscy. Pisze, by nie musieć krzyczeć, dokumentuje śmierć rozstrzelanego męża, zamęczonego w łagrach Mandelsztama i Punina, a przede wszystkim opowiada – choć na papierze zapisze to dopiero po dwudziestu pięciu latach – swoje przeżycia i obserwacje poczynione podczas wyczekiwania na widzenie z oskarżonym o działanie przeciw władzy  synem, Lwem Gumilowem. Zamiast wstępu zamieszcza fragment prozą – równie poruszający jak następujące po nim strofy.

„W strasznych latach jeżowszczyzny spędziłam siedemnaście miesięcy w więziennych kolejkach Leningradu. Pewnego razu ktoś »rozpoznał« mnie. Wtedy stojąca za mną kobieta (…) zapytała mnie na ucho (wszyscy tam mówili szeptem):
– A to może pani opisać?
I powiedziałam:
 – Mogę”[6].

I opisała. Przejmujące strofy o cierpieniu matek i żon usiłujących dowiedzieć się czegoś o losie bliskich, o cierpieniu uwięzionych…

Góry tego nie dźwigną brzemienia,
Powstrzymała swój bieg wielka rzeka,
Ale mocne są zamki więzienia.
W jego murach są cele z kamienia
I śmiertelna udręka człowieka.
Komuś jasne zachody zabłysły,
Kogoś w polu owieje wiatr świeży –
My nie wiemy. W uszach brzmi nam wszystkim
Tylko kluczy pobrzęk nienawistny
I dudniący, ciężki krok żołnierzy [7] 

Pomimo wszystkich tragedii, które ją ze strony tego nowego porządku spotkały kochała swój kraj i ludzi. Nigdy nie zdecydowała się na emigrację chociaż wielu jej znajomych umknęło przed terrorem i postanowiło zamieszkać poza granicami kraju. Ona zaś pisała:

Nie z tymi, co, małego ducha,
Rozdartej ziemi swej odeszli –
Nie z tymi jestem. Nie usłucham
tych pochlebstw – i nie oddam pieśni.

Tak – żal mi zbiega i wędrowca,
Niczym chorego, niczym więźnia:
Piołunem wzejdzie gleba obca
W gardle łaskawy chleb uwięźnie.

Lecz tu, w czadzącym tyglu losów,
Myśmy, młodości trwonić resztkę,
Od piersi swej żadnego z ciosów
Nie odwrócili butnym gestem.

Więc wiemy, że choć nie łagodna,
Uzna historia w dniu wyroku:
Nie ma dumniejszych, prostszych od nas
Ludzi, o bardziej suchym oku [8].

A przecież to nie koniec męki, rewolucyjny terror wkrótce zastąpią upiory wojny i poetka znajdzie się w oblężonym Leningradzie, gdzie będzie starała się podtrzymać ducha umierających od pocisków i głodu ludzi.

Ptaki śmierci stanęły w zenicie.
Kto na odsiecz memu miastu idzie?
…………………………………………………
………………………………………………..
Jak wołania z trzewi jego: „Chleba” –
Do siódmego docierają nieba…

Lecz nie znają litości niebiosa
Ze wszystkich okien patrzy ona. W ręku – kosa [9].

Jej umiłowanie ojczyzny pozostaje niezmienione, podobnie jak jej widzenie rodaków. Mimo zepchnięcia na boczny tor, mimo biedy i ciągłego strachu o najbliższych Achmatowa potwierdza swoją deklarację z 1922 roku :

Ziemia ojczysta

W woreczkach jej na piersi nie nosimy,
Wierszy do płaczu o niej nie składamy,
Ani w snach gorzkich jej nie śnimy,
Ani za raj na ziemi jej nie uważamy.
Mamy ją w duchu za coś więcej, niż
Za obiekt kupna i sprzedaży,
Choć tu nam przyszło cierpieć i zmilczeć swój krzyż
O niej nikt wspominać się nie waży.

    Tak, dla nas jest to błoto przyschnięte do kaloszy,
    Tak, dla nas to trzeszczący w zębach piasek plaż.
    Ten Bogu ducha winien proch codzienny nasz
    Depczemy i miesimy przez cały dzień boży.

Lecz w nią się każdy kładzie i w nią się przeobraża,
Dlatego tak swobodnie mówimy o niej nasza [10].

Mottem do tego wiersza są dwa ostatnie wersy tego z 1922 roku: „Nie ma dumniejszych, prostszych od nas…” 

Anna Achmatowa, Wiersze, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Bojarzyna Morozowa by Wasilij Surikow (1848 - 1916). Źródło: Wikipedia
Dumna i nieugięta, nigdy nie pozwoliła się zniewolić i nagiąć do cudzych przekonań. Nie złamał jej głód i poniewierka, nie poddała się cierpieniu.  Do samego końca była sobą – spiżową dziewczyną z rozdartym sercem wypełnionym bólem. Bólem i miłością. Miłością i poezją.

Nie, to nie jestem ja, to cierpi ktoś inny,
Bo ja bym tak nie mogła, a to, co się stało,
Niechaj okryją szczelnie czarne kiry
I niech zabiorą światła…
                                  Noc [12].




Anna Achmatowa, Wiersze, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Anna Achmatowa„Wiersze”
- - -
[1] Anna Achmatowa, „W Carskim Siole” w: „Wiersze”,  przeł. Mieczysława Buczkówna, Wydawnictwo „Współpraca”, 1989, s. 35.
[2] Mikołaj Niedoborowo w: „Posłowie” w: „Poezje” Anna Achmatowa, przeł. Jadwiga Szymak-Reiferowa, Wydawnictwo Literackie, 1981, s.349.
[3]  Anna Achmatowa, „Wiersze”, przeł. Eugenia Siemaszkiewicz, Wydawnictwo „Współpraca”, 1989, s.55.
[4] Jadwiga Szymak-Reiferowa, Posłowie w: Anna Achmatowa„Poezje”, Wydawnictwo Literackie, 1981, s. 351.
[5]   Anna Achmatowa, „Wiersze”, przeł. Zbigniew Dmitroca, , Wydawnictwo „Współpraca”, 1989,s. 125.
[6] Anna Achmatowa, „Requiem” przeł. Eugenia Siemaszkiewicz w: Tamże, s. 281.
[7] Tamże, przeł. Eugenia Siemaszkiewicz, s. 283.
[8] Tamże, przeł. Witold Woroszylski, s. 135.
[9] Tamże, przeł. Witold Woroszylski, s. 195.
[10] Tamże, przeł. Witold Dąbrowski, s. 241.
[11] Tamże, przeł. Eugenia Siemaszkiewicz, s. 287.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz