środa, 8 listopada 2017

Hakan Günday „Mało”

Istanbul. Credit Line: Steve Evans
        Splątane ścieżki

„»Mało« – po turecku »az« – to takie maleńkie słowo. Tylko A i Z. Tylko dwie litery. Między nimi mieści się jednak ogromny alfabet. I napisano  w nim dziesiątki tysięcy słów i setki tysięcy zdań*”.

Derdâ

Ile może wiedzieć o życiu jedenastoletnia dziewczynka? Co prawda spędziła kilka lat w szkole, nauczyła się czytać i liczyć. O życiu i świecie zewnętrznym nie mówił jej nikt. Niewiele też można dowiedzieć się na ten temat siedząc w zamkniętym pokoju. Bez znaczenia wydaje się być fakt, że najpierw był to pokój na zapadłej tureckiej wsi, a potem w Londynie. Cztery nagie ściany nie szepczą, nie ostrzegają przed niebezpieczeństwami. Nagle odzyskana wolność i przestrzeń wokół być może upaja, ale nie podpowiada jak poruszać się wśród ludzi, jak żyć w wielkim, obcym mieście bez znajomości języka i jego zwyczajów.

Derda

Ile wie o otaczającym go świecie jedenastoletni chłopiec? Cała jego wiedza to szeptane przez dzieci sensacyjne opowieści o wszystkim tym, czego nie doświadczyły jeszcze osobiście. Czy strach może stać się dominującym uczuciem? Do czego zdolne jest dziecko by bronić się przed najgorszym? Czy w miarę upływu lat nie zmienia się postrzeganie życia i ludzi? Czy nie istnieje granica, której przekroczenie jest dla normalnego człowieka niemożliwe? Czy po traumatycznych przeżyciach można, jak gdyby nigdy nic, wrócić do normalnego życia?

Bohaterowie powieści tureckiego pisarza Hakana Gündaya pochodzą z najuboższych warstw społecznych, z rodzin patologicznych, w których ojca, albo nie ma, albo siedzi w więzieniu a matki nie są w stanie zapewnić dzieciom utrzymania. Te, od najmłodszych lat chwytają się różnych zajęć – wykonują drobne prace, żebrzą, nastoletnie dziewczynki zmuszane są do nierządu lub sprzedawane dojrzałym mężczyznom jako żony. Brak w tym względzie jakichkolwiek zahamowań, bo taki model od wieków funkcjonuje w tureckim społeczeństwie. Córka jest przekleństwem, chyba że… można, gdy wejdzie w odpowiedni wiek, korzystnie ją sprzedać. Matka, której los wyglądał podobnie, nie ma w tym względzie żadnych zahamowań ani oporów – taka kolej rzeczy.

Przyznam, że czytałam tę opowieść i marzyłam tylko o tym, by już się skończyła, bo nagromadzenie takiej ilości brudu i przemocy jest trudne do zniesienia. Günday nie oszczędził nikogo, ani tureckich obywateli, ani Anglików – narkotykowy biznes w korelacji z ugrupowaniami terrorystycznymi i służby mające za zadanie ich zlikwidowanie – nie ma podziału na dobrych i na złych, bo istnieją tylko Ci z ciemnej strony. A pomiędzy nimi młoda dziewczyna, która całe dotychczasowe życie spędziła w zamknięciu. Potworności, których doświadcza rzeczywiście przypominają – przywołane w pewnym momencie „Requiem dla snu”. O ile jednak w filmie Darrena Aronofskiego szokujące sceny ukazują się migawkowo bombardując wyobraźnię widza, o tyle turecki pisarz nie oszczędza czytelnikowi najdrobniejszych szczegółów. Trudno mi rozdzielić, gdzie przebiega granica pomiędzy literacką transpozycją rzeczywistości a świadomym epatowaniem przemocą i dewiacjami. Powieść jest niewątpliwie dobrze napisana, ale ten nadmiar brutalnych szczegółów budzi moje wątpliwości, co do proporcji oddziaływania kunsztu literackiego i  szoku estetycznego przeżywanego przez czytelnika. Dotyczy to obu części książki. O ile jednak, mimo nagromadzenia niezwykłych przypadków, część opisująca życie dziewczyny, jej zachowania i odczucia, wydają się być prawdopodobne, o tyle w przypadku chłopca, jego portret psychologiczny zupełnie się rozpada. Od samego początku irracjonalne reakcje i poczynania Derdy-chłopca a potem obsesja Derdy-mężczyzny na punkcie tureckiego pisarza Oğuza Ataya i kolejne, zupełnie absurdalne, postępki skłaniają do przypuszczeń, że gnębi go poważna choroba psychiczna. Stąd nagła cudowna przemiana wydaje się nie mieć podstaw. W ogóle przejście od koszmarnych obrazów do cudownej sielanki przypomina cięcie nożem – pełne wulgaryzmów naturalistyczne opisy zastępuje nagle poetycka proza pełna górnolotnych słów i niezwykłych metafor. Patos wzmagają przytaczane fragmenty dzieł Oğuza Ataya. Podkreślają one samotność bohaterów, ich zagubienie i niemy krzyk o zrozumienie i ratunek. Dzięki nim druga część powieści wydaje się znacznie ciekawsza kompozycyjnie.

Trochę to przypomina bajkę o Jasiu i Małgosi z okrutną rzeczywistością jako Babą Jagą. Świat przedstawiony zakorzeniony jest głęboko w otaczających nas realiach, niedole i klęski bohaterów powieści dotykają zapewne licznej grupy ludzi obracających się w podobnych środowiskach. Być może w podobnym natężeniu. Nawet happy endy zdarzają się nie tylko w filmach. Mam jednak wrażenie, że  szokujące szczegóły miały ukryć nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, które doprowadziły bohaterów do punktu stycznego. Zbyt widoczne są starania autora, by przekonać czytelnika do prawdziwości opowiadanej historii i jej zakończenia. 



Hakan Günday
 „Mało”
- - -
* Hakan Günday, „Mało”, przeł. Dorota Haftka-Işik, Sonia Draga, 2016.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz