poniedziałek, 27 listopada 2017

Daša Drnić „Sonnenschein”

Dzieci, które doczekały wyzwolenia obozu w Oświęcimu
     Skradzione życia

Od czasu zakończenia II wojny światowej minęło 72 lata – szmat czasu. Im dalej w przyszłość tym bardziej zacierają się jej ślady; odchodzą pokolenia, które osobiście były świadkami czasów grozy; teraźniejszość i przyszłość wydaje się być bardziej absorbująca dla kolejnych generacji. Jednak nie dla wszystkich wojenny koszmar się skończył, wciąż żyją ludzie, dla których tamte czasy to nie tylko bolesne wspomnienia, lecz wciąż żywa teraźniejszość. Tysiące zrabowanych w celu germanizacji dzieci pochodzących z okupowanych przez hitlerowców krajów wciąż poszukuje swojej tożsamości, lub żyje w nieświadomości co do swoich prawdziwych korzeni. 

Narratorem powieści chorwackiej pisarki jest starszy mężczyzna, obywatel Niemiec, który odkrywa, że niemal całe swoje życie przemierzył z fałszywym przeświadczeniem co do swojej tożsamości. Opowiada on o swoich poszukiwaniach prawdziwych korzeni, które splatają się w jedno z podobnymi, prowadzonymi przez matkę usiłującą odnaleźć syna. Historia rozdzielonej rodziny staje się pretekstem do opowiedzenia nie tylko o skradzionych dzieciach i ich rodzicach – ofiarach himmlerowskiego planu Lebensborn, lecz wiedzie czytelników ku wszystkim tym, którzy zostali unicestwieni, pozbawieni imion i niemal wymazani z kart historii. Piszę „niemal”, bo przecież nawet jeśli nie znamy ich imion to świadomość, że byli, że żyli i mogli żyć nadal, tkwi w naszych umysłach i nigdy nie powinna zostać zapomniana.  

Integralną część książki stanowi lista nazwisk około dziewięciu tysięcy Żydów deportowanych z Włoch albo zabitych we Włoszech i w krajach, które Włochy okupowały między 1943 a 1945 rokiem; spis nazwisk hitlerowskich oprawców i ich krótkie życiorysy; fragmenty przypominające autentyczne stenogramy zeznań świadków, którym udało się przetrwać więzienne i obozowe kaźnie oraz  oświadczenia oprawców. Przygnębiającym jest fakt, jak wielu z tych ostatnich udało się umknąć sprawiedliwości, jak wielu, tanim kosztem, uniknęło zasłużonej kary i w cieple oraz poważaniu dożyło swych ostatnich dni… Tymczasem po ich ofiarach pozostał tylko popiół wokół Oświęcimia, Treblinki, Bełżca, Sobiboru, Buchenwaldu, Ravensbrueck, Triestu… Popiół i pamięć.

Ryżarnia San Sabba - rozebrane piece krematoryjne. Źródło: Wikipedia
Szlak poszukiwań bohaterów literackich prowadzi nas do domów Lebensbornu – tych, w których wyselekcjonowane matki miały rodzić „nadczłowieka” i tych, w których na aryjczyków „przerabiano” dzieci skradzione wśród podbitych narodów. Ich tożsamość, ich duch także zostały unicestwione choć one przetrwały fizycznie.

Książka chorwackiej pisarki jest powieścią. Ma literackich bohaterów, opisuje dzieje rodu Tedeshi zamieszkującego tereny Gorycji, która od wieków przechodziła spod jednego panowania pod drugie i jej mieszkańcy wielokrotnie byli świadkami działań wojennych i zmieniających się rządów. Dzieje fikcyjnych postaci stały się pretekstem do przywołania autentycznych wydarzeń i opowiedzenia o losach, które dotknęły wielu ludzi; o przeszłości, która odcisnęła piętno na życiu kolejnych pokoleń. Daša Drnić pisze nie tylko skradzionych dzieciach i szoku odkrywania prawdziwej tożsamości, pisze także o problemach, które stały się udziałem potomków zbrodniarzy wojennych, o różnych postawach i sposobach radzenia sobie z takim dziedzictwem ludzi, którzy sami nie są niczemu winni.

Wśród wielu innych spraw autorka porusza również dość istotny problem, który dotyczy nas wszystkich w każdym czasie. Wielu ludzi przeżyło czas wojennej zawieruchy stojąc zupełnie z boku, zamykając oczy i starając się nie dostrzegać tego, co wokół nich się dzieje. Tak reagowali pojedynczy ludzie, tak zachowywały się często organizacje, które wydawałoby się zostały powołane do tego by zapobiegać zbrodniom, które się wydarzyły.

„Ślepi obserwatorzy to »zwykli« ludzie, którzy obstawiają pewniaki, nie ryzykują. Chcą swoje życie przeżyć bez zakłóceń. Podczas wojny i mimo wojny ci ślepi obserwatorzy obojętnie odwracają głowy i odmawiają współodczuwania, ich samooszukiwanie się to twardy puklerz, skorupa, wewnątrz której wesoło gnieżdżą się jak larwy.

Są wszędzie. W neutralnych władzach neutralnych państw, wśród sojuszników, w okupowanych krajach, wśród większości, wśród mniejszości, wśród nas. Bystanderzy to my.

Już sześćdziesiąt lat ci obserwatorzy biją się w piersi, krzycząc, jesteśmy niewinni, bo nic nie wiedzieliśmy, a wraz z nadejściem nowych wojen i nowych nieszczęść pojawiają się nowi obserwatorzy, rodzą się armie młodych i silnych bystanderów z opaskami na oczach, którzy żywią się swoją obserwatorską niewinnością, swoją niezniszczalną poprawnością, to kameleony umożliwiające istnienie zła”*. 

Transport żydowskich kobiet i dzieci do Oświęcimia
Podróż w przeszłość z bohaterami powieści jest niezwykle bolesna, bo każe zaglądać do miejsc, których nikt nigdy nie chciałby już więcej widzieć – do więzień i obozów śmierci, do komór gazowych i krematoriów, do ośrodków eutanazji niepełnosprawnych, do sierocińców, w których poddawano „praniu mózgu” dzieci skradzione podbitym narodom, tak by mogły się stać się częścią nadludzkiej aryjskiej rasy… Wydawałoby się, że to już zamknięta księga, ale…

„Ale Historia nie chce ram. Historia woli zostać otwarta. Żeby się dopełniać i pomnażać”**.

Nowe dokumenty, nowe fakty, które zostają wyciągnięte na światło dzienne dopisują się do istniejącego wzoru wciąż go poszerzając. Co więcej, jak zauważa bohaterka powieści, historia się powtarza, powtarza się byśmy się nauczyli, my się nie uczymy i historia znowu się powtarza, my się nie uczymy, historia się powtarza, my się nie uczymy…



Dasa Drnic, Sonnenschein, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Daša Drnić „Sonnenschein”
- - -
* Daša Drnić, „Sonnenschein”, przeł. Dorota Jovanka Ćirlić, Wydawnictwo „Czarne”, 2010, s. 101.
**  Tamże, s. 36




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz