„Lady Lilith” Dante Gabriel Rosetti (1860) |
Stygmaty przeszłości
Niekiedy lektura utworów jednego pisarza w krótkim odstępie czasu przynosi niespodziewane efekty – dostrzega się to, co można by przeoczyć, gdyby między spotkaniami z nimi były dłuższe przerwy. Nie wiem czy to tylko przypadek, czy może reguła, bo czytaną przeze mnie „Zmianę skóry” i „Instynkt pięknej Inez” dzieli przepaść w ich powstawaniu. Niemniej jednak w obu z nich niepoślednią rolę odgrywa muzyka: w „Zmianie skóry” to Requiem Brahmsa i Requiem Verdiego, a „Instynkt pięknej Inez” jest jakby wariacją na temat „Potępienia Fausta” Berlioza. Znaczenie ma nie tylko treść tej opery; Fuentes w mistrzowski sposób wykorzystuje tę kompozycję tworząc za pomocą słów sugestywne odpowiedniki muzycznych fraz, które podnoszą dramaturgię wydarzeń, a przy tym sprawiają, że czytelnik czuje się uczestnikiem nie tylko przedstawienia, ale i historii Fausta.
"(…)właśnie w tej chwili widzicie cwałujące w powietrzu czarne konie, dzwony cichną, słońce gaśnie, psy skomlą, diabeł zawładnął światem, szkielety wyszły z grobów, aby powitać te czarne rumaki niosące ze sobą zło. Krwawy deszcz spada z nieba! Konie są szybkie jak myśl, nieoczekiwane jak śmierć[…], wszyscy jesteście potępieni, bestia was ściga, pada krwawy deszcz, skrzydła nocnych ptaków chłoszczą nam twarze, Mefistofeles zatruł świat (…)”[1].
„A Wild Stallion” Albert Bierstadt (ok. 1888) |
I ten muzyczny „instynkt” Fuentesa zaskoczył i zachwycił mnie w tej książce najbardziej. Dałam się porwać zaklętym w słowa dźwiękom i obrazom.
Akcja powieści rozgrywa się na trzech poziomach. Pierwszy, to historia dyrygenta Gabriela Altana-Ferrary, rudowłosej i czarnookiej śpiewaczki operowej Inez Prada oraz tajemniczego blondyna, brata dyrygenta, którego duch, choć on sam jest fizycznie nieobecny, dzieli i łączy zarazem dwójkę bohaterów. Drugi poziom, to okres prehistorii, czas, w którym kształtują się słowa, powstają pierwsze obrazy i pieśni oraz formują się prawa. I tutaj mamy trójkę bohaterów: kobietę o rudych włosach i czarnych oczach, jasnowłosego kochanka i czarnowłosego przywódcę. Trzeci poziom, to „Potępienie Fausta” Berlioza wraz z jego głównymi postaciami. Muzyka stanowi tło dla wszystkich historii i spaja poszczególne epizody.
Nie bez kozery stajemy się obserwatorami czterech przedstawień - „Instynkt pięknej Inez” jest jak czteroczęściowa kantata Berlioza: pożegnalny koncert dziewięćdziesięciotrzyletniego dyrygenta staje się bramą do jego pamięci a kryształowa pieczęć jest do tej pamięci kluczem. Każdy kolejny koncert to kolejny akt przedstawienia, rozgrywanego w powieściowej rzeczywistości.
”Faust and Gretchen” Pedro Américo (XIX w.) |
Wiekowy dyrygent, jak Faust, rozmyśla nad swoim życiem i starością. Muzyka i wspomnienia przenoszą nas do 1940 roku, do bombardowanego Londynu, gdzie odbywa się próba do „Potępienia Fausta”. Mefisto ukazuje Faustowi Małgorzatę, Gabriel poznaje Inez, a w innym czasie, w innej epoce Ona spotyka Jego.
[…] czy kiedy przypływ i odpływ nadchodzą dokładnie w tym samym momencie w dwóch przeciwległych punktach na Ziemi, czas pojawia się dwa razy? Czy tylko przypadkiem historia powtarza się i odbija we wrogim lustrze czasu, by znikać i pojawiać się na nowo?”[2].
[…] czy kiedy przypływ i odpływ nadchodzą dokładnie w tym samym momencie w dwóch przeciwległych punktach na Ziemi, czas pojawia się dwa razy? Czy tylko przypadkiem historia powtarza się i odbija we wrogim lustrze czasu, by znikać i pojawiać się na nowo?”[2].
Kolejny koncert odbywa się Meksyku w 1949 roku - Inez wykonuje partię Małgorzaty a Gabriel dyryguje zespołem orkiestrowym. Historia miłosna osiąga apogeum. Czy wniebowzięcie Małgorzaty/Inez/Jej jest dla niej nagrodą, a może to tylko inny rodzaj kary, bo rozdzielenie z kochankiem skazuje ją na wieczne cierpienie? – zasiewa w czytelniku wątpliwość autor powieści:
„[…] i tak oto wszyscy obecni w teatrze Pałacu Sztuk Pięknych tworzą jedną ogromną całość, zespoloną uściskiem rąk. I chociaż chór zaśpiewał: »Zachowaj nadzieję i uśmiechnij się ze szczęścia«, teatr zamienił się w wielkie jezioro płomieni, a w głębi duszy każdego z obecnych tam ludzi rozgrywa się straszliwe misterium: wszyscy razem dostali się do piekła; myśleli, że znajdą się w niebie, a posłano ich do diabła”[3].
Ostatni akt dramatu rozgrywa się w 1967 roku w Londynie, ponownie przy dźwiękach kantaty Berlioza. Ale choć rozbrzmiewają ostatnie tony i zapada cisza a oszołomiony niecodziennym widowiskiem tłum opuszcza koncertową salę, to nie możemy mieć pewności, że to już koniec tej historii, bo „Jedne istoty urodziły się po to, by błądzić, a drugie by podlegać różnym wcieleniom […]”[4]. a instynkt Inez/Jej zawsze będzie ją pchał do tego, by odzyskać to, co utracone, bo „nigdy »to było«, lecz »to będzie«, ponieważ w niej odżyje szczęście, którego nie utraciła, ale które znów odnajdzie”[5].
Ostatni akt dramatu rozgrywa się w 1967 roku w Londynie, ponownie przy dźwiękach kantaty Berlioza. Ale choć rozbrzmiewają ostatnie tony i zapada cisza a oszołomiony niecodziennym widowiskiem tłum opuszcza koncertową salę, to nie możemy mieć pewności, że to już koniec tej historii, bo „Jedne istoty urodziły się po to, by błądzić, a drugie by podlegać różnym wcieleniom […]”[4]. a instynkt Inez/Jej zawsze będzie ją pchał do tego, by odzyskać to, co utracone, bo „nigdy »to było«, lecz »to będzie«, ponieważ w niej odżyje szczęście, którego nie utraciła, ale które znów odnajdzie”[5].
”Kobieta czesząca włosy”, Władysław Ślewiński (1897) |
Niczego nie możemy być pewni: autor nie daje jednoznacznej odpowiedzi na żadne z postawionych przez siebie pytań - a jest ich tak wiele, że to wprost nie do wiary, że w tej powieściowej drobinie (158 stron) zawarł aż tyle przemyśleń na temat ludzkiego życia. Na pewno jednak warto się zagłębić w jego dociekania.
Fuentes Carlos Instynkt pięknej Inez |
[1] Carlos Fuentes, „Instynkt pięknej Inez”, przeł. Zofia Wasitowa , Libros, 2002, s. 26.
[2] Tamże s.52.
[3] Tamże s.104.
[4] Tamże s.154.
[5] Tamże s.146.
Zabiłaś mi ćwieka tą czeszącą Ślewińskiego! Patrzę i oczom nie wierzę: głowę bym dała, że widziałam to w Muzeum Orsay. No i musiałam rzecz sprawdzić, żeby przypomnieć sobie, że tamten sławny obraz namalował przecież Degas.
OdpowiedzUsuńNie chciałabym ich porównywać, ale bardzo podoba mi się ten Ślewiński. Trochę przypomina też w stylu uwielbianego przeze mnie Wyspiańskiego.
To obraz z cyklu "swego nie znacie". :) Mnie też ten Ślewiński zachwycił. Znalazłam jeszcze jeden podobny obraz Gustava Klimta, ale tylko w jednym miejscu i nie jestem pewna czy to rzeczywiście jego. A Degasa też lubię. W ogóle uwielbiam obrazy kobiet siedzących tyłem - Picasso, Lautrec i właśnie Degas (mój ulubiony Matisse - ale jego wycinanka pokazuje siedzącą kobietę bokiem).
OdpowiedzUsuńTen blog jest dla mnie świetną okazją do przypomnienia sobie i odkrycia nowych cudownych malarzy i ich obrazów; przeważnie starych, bo przede wszystkim staram się wykorzystać to, co jest już w domenie publicznej, chociaż współcześni twórcy nie są wcale tacy negatywnie nastawieni do bloggerów jakby się mogło wydawać. :)