Art of Turkey. Artist unknown |
Cena honoru
„Albowiem na tej ziemi, gdzie urodziły się Różowe Przeznaczenie i Dość Urody, honor zawsze był czymś więcej niż jedynie słowem. Był również imieniem. Dziecku można było dać na imię Honor, jeśli był to chłopiec. Bo honor mieli mężczyźni. Starcy, mężczyźni w średnim wieku, a nawet chłopcy tak młodzi, że ciągle pachnieli jeszcze mlekiem matki. Kobiety honoru nie miały. Miały za to wstyd – ale jak wszyscy wiedzieli, nie byłoby zbyt przyjemnie nosić takie imię”*.
I już ten fragment sygnalizuje, z czym będziemy mieli do czynienia w powieści. Jeśli dodamy do tego, że historia zaczyna się w małej kurdyjskiej wiosce na terenie Turcji, sprawa będzie zupełnie jasna. Kobieta, która w tamtejszym patriarchalnym społeczeństwie jest niczym, może sprowadzić na mężczyznę największą hańbę. I właściwie nie musi nic w tym kierunku czynić – nieistotne są fakty, wystarczy zwykła plotka. A splamiony honor ojca, brata, męża, syna wymaga daniny krwi. Oczywiście krwi winowajczyni.
„Honor” to opowieść o trzech pokoleniach turecko-kurdyjskich emigrantów. To dramat ludzi, którzy tkwią w okowach starych zwyczajów i przesądów. Tkwią w nich tak mocno, że mimo granic i ceł przemycają je ze sobą do nowego, innego świata. Niosą je ze sobą i wierni im, w ich duchu wychowują kolejne pokolenie. I chociaż wydaje się to niewiarygodne – kobiety, traktowane niemal jak istoty na pograniczu człowieczeństwa, biorą aktywny udział w podtrzymywaniu tego stanu rzeczy. Tak mocno zakorzenił się w nich mit o nadrzędnym znaczeniu męskiego potomka, że traktują go w sposób, który wykształca w nim cechy gwarantujące kontynuowanie istniejących tradycji i podejścia do życia.
Opowieść jest wielogłosowa, prym wiedzie w niej duet rodzeństwa: Esmy, która postanawia opisać życie swojej matki i Iskandera, który spisuje swoje przeżycia w więzieniu. Dzięki wszechwiedzącemu narratorowi możemy poznać myśli i uczucia pozostałych bohaterów dramatu; odkryć mroczne tajemnice, które miały wpływ na życie rodziny Topraków.
„To taka nasza rodzinna tradycja – ukrywamy prawdę, grzebiemy ją w stagnacji codzienności tak głęboko, że po pewnym czasie nie można się do niej dokopać nawet w wyobraźni”**.
Te skrywane głęboko tajemnice pozwalają lepiej zrozumieć emocje, sposób myślenia i pobudki, którymi kierują się postaci w tej powieści.
Czytelnik wędruje od bohatera do bohatera, meandruje w przestrzeni pomiędzy małą kurdyjską wioską, Stambułem, Londynem i Abu Zabi; kluczy w czasie przenosząc się z teraźniejszości w przeszłość i z przeszłości w teraźniejszość. I zbiera elementy układanki.
Przywiodła mi owa powieść na myśl inną, czytany wiele lat temu „Wstyd” Rushdiego, który porusza podobną tematykę. O ile jednak Rushdie puszcza wodze swojej szalonej wyobraźni, która galopuje we wszystkich kierunkach, o tyle Elif Şafak stoi na twardym gruncie rzeczywistości i opowiada historię, która mogłaby się wydarzyć; jeden z dramatów, które zdarzają się we współczesnym świecie. Robi to bardzo dobrze, ale ja jestem nieco zawiedziona. Po „Pchlim pałacu” wydawało mi się, że to pisarka, która mnie zachwyci i zadziwi. Z lekturą każdej kolejnej pozycji rozczarowywałam się coraz bardziej. Pisarka zgrabnie kreauje postacie bohaterów, ale ma ich dużo, nie potrafi się z nimi rozstać i dla każdego próbuje znaleźć jakiś "koniec ostateczny", co skutkuje, niestety, niewiarygodnymi wprost zwrotami akcji w ilości narastającej wprost proporcjonalnie do zbliżającego się końca.To niewątpliwie historia zgrabnie opowiedziana i dobrze napisana; literatura z wysokiej półki – ale moim zdaniem nie może pretendować do miana wielkiej.
Opowieść jest wielogłosowa, prym wiedzie w niej duet rodzeństwa: Esmy, która postanawia opisać życie swojej matki i Iskandera, który spisuje swoje przeżycia w więzieniu. Dzięki wszechwiedzącemu narratorowi możemy poznać myśli i uczucia pozostałych bohaterów dramatu; odkryć mroczne tajemnice, które miały wpływ na życie rodziny Topraków.
Credit Line: jan Sefti |
„To taka nasza rodzinna tradycja – ukrywamy prawdę, grzebiemy ją w stagnacji codzienności tak głęboko, że po pewnym czasie nie można się do niej dokopać nawet w wyobraźni”**.
Te skrywane głęboko tajemnice pozwalają lepiej zrozumieć emocje, sposób myślenia i pobudki, którymi kierują się postaci w tej powieści.
Czytelnik wędruje od bohatera do bohatera, meandruje w przestrzeni pomiędzy małą kurdyjską wioską, Stambułem, Londynem i Abu Zabi; kluczy w czasie przenosząc się z teraźniejszości w przeszłość i z przeszłości w teraźniejszość. I zbiera elementy układanki.
Przywiodła mi owa powieść na myśl inną, czytany wiele lat temu „Wstyd” Rushdiego, który porusza podobną tematykę. O ile jednak Rushdie puszcza wodze swojej szalonej wyobraźni, która galopuje we wszystkich kierunkach, o tyle Elif Şafak stoi na twardym gruncie rzeczywistości i opowiada historię, która mogłaby się wydarzyć; jeden z dramatów, które zdarzają się we współczesnym świecie. Robi to bardzo dobrze, ale ja jestem nieco zawiedziona. Po „Pchlim pałacu” wydawało mi się, że to pisarka, która mnie zachwyci i zadziwi. Z lekturą każdej kolejnej pozycji rozczarowywałam się coraz bardziej. Pisarka zgrabnie kreauje postacie bohaterów, ale ma ich dużo, nie potrafi się z nimi rozstać i dla każdego próbuje znaleźć jakiś "koniec ostateczny", co skutkuje, niestety, niewiarygodnymi wprost zwrotami akcji w ilości narastającej wprost proporcjonalnie do zbliżającego się końca.To niewątpliwie historia zgrabnie opowiedziana i dobrze napisana; literatura z wysokiej półki – ale moim zdaniem nie może pretendować do miana wielkiej.
Şafak Elif „Honor” |
- - -
* Şafak Elif „Honor”, przeł. Maciej Świerkocki, Wydawnictwo Literackie, 2013, s.27.
** Tamże s.473.
* Şafak Elif „Honor”, przeł. Maciej Świerkocki, Wydawnictwo Literackie, 2013, s.27.
** Tamże s.473.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz