Bhopal. Miejsce upamiętnienia ofiar katastrofy Credit Line: Luca Frediani |
Mistyfikacja?
„Czytasz moje słowa, więc to ty jesteś tą osobą. Nie mam dla Ciebie imienia, dlatego będę cię nazywał Oczami. Moje zadanie polega na mówieniu, twoje na słuchaniu. No to posłuchaj”[1].
Słuchałam, a raczej czytałam zapis opowieści hinduskiego sieroty, zdeformowanego fizycznie i psychicznie na skutek działania trujących chemikaliów. Pozbawiony możliwości poruszania się w postawie stojącej chłopak sam siebie nazywał Zwierzakiem, jedynym przedstawicielem gatunku od zarania skazanego na wyginięcie z powodu braku podobnego przedstawiciela płci przeciwnej.Zwierzak ma dwa największe marzenia: móc prosto stanąć i… znaleźć kobietę, która chciałaby być jego partnerką.
Narrator oprowadza nas i zapoznaje z obywatelami Khaufpuru - małego miasteczka w Indiach, którego mieszkańcy zostali dotknięci katastrofą, jaką był wybuch gazów trujących w wybudowanych w sąsiedztwie zakładach chemicznych. Poznamy szaloną zakonnicę, która - utraciwszy znajomość wszystkich języków poza językiem dzieciństwa - zdobywa umiejętność widzenia aniołów i zwiastuje zbliżającą się apokalipsę. Natkniemy się też na nadobną dziewicę o dzielnym sercu, która, jak wierna Sita, wspiera swego ukochanego Ramę-Zafara – bohatera gotowego oddać życie w obronie pokrzywdzonych – oraz jej ojca, artystę i mędrca wierzącego w triumf dobra i sprawiedliwości. Znajdziemy tu też paskudnego demona Rawanę, czyli „Kampani” – firmę odpowiedzialną za środowiskową katastrofę, i jego miłosierną żonę Mandodari - altruistyczną amerykańską lekarkę, która próbuje złagodzić cierpienia mieszkańców Khaufpuru.
I samego Zwierzaka – wiernego Hanumana (boga-małpę) wspierającego swego pana, Ramę-Zafara w dążeniu do celu. No… może nie tak zupełnie, trudno wszak za wspieranie uznać podtruwanie Zafara tabletkami obniżającymi potencję. Cóż… nie jest to opowieść rozdzierająco ckliwa, bo i jej bohater nie roztkliwia się nad sobą ani nie pozwala na to innym. I mimo że chwilami czytelnikowi łza się w oku kręci, całość skrzy się humorem, choć zjadliwym i mrocznym. Tragikomedia w dwudziestu trzech aktach, bo na tyle rozdziałów odpowiadających nagranym taśmom podzielona jest książka.
Lecz chociaż w nocie wydawcy czytamy:
2-letni Dewang z matką w klinice Chingari Trust (Źródło: PAP/EPA) Dzieci Apokalipsy, Indra Sinha, Bhopal, Indie |
Lecz chociaż w nocie wydawcy czytamy:
„Tę opowieść w języku hindi zarejestrował na serii taśm dziewiętnastoletni chłopak z indyjskiego miasta Khaufpur. Zgodnie z umową zawartą przez niego z dziennikarzem, który się z nim zaprzyjaźnił, pojawiły się w niej wyłącznie słowa nagrane na taśmach. Niczego nie zmieniono, jedynie przetłumaczono na język angielski. […] Informacje o mieście Khaufpur można znaleźć na stronie www.khaufpur.com”[2],
to w czytelniku szybko rodzą się wątpliwości co do wiarygodności tej informacji – język opowieści, chociaż obfitujący w kwieciste przekleństwa, nie wydaje się zapisem wynurzeń bezdomnego chłopca. Już początkowe ostrzeżenie Zwierzaka:
„Nie robię z każdego słowa wymyślnego kotleta, nie przerabiam zdań na sznycle. Z moich ust nie wyfruną błękitne zimorodki. Jeśli chcesz usłyszeć moją historię, musisz się pogodzić ze sposobem, w jaki ją opowiadam”[3]
zapowiada literacki majstersztyk, a nie nieporadne dukanie. I tak też jest, bo chociaż język bohatera stylizowany jest na uliczny, a na dodatek spore fragmenty tekstu poświęcone są dosadnym i szczegółowym opisom potrzeb seksualnych skazanego na abstynencję młodzieńca, to daleko mu do języka slumsów. Tym bardziej, że obok dość obscenicznych fragmentów można znaleźć takie, które brzmią jak poezja. No i precyzyjny, kunsztowny wręcz, splot wątków oraz sposób obrazowania postaci każe powątpiewać w słowa wydawcy.
Mistyfikacja? Tak, ale niezupełnie. Chociaż strona Khaufpuru, której adres podaje wydawca, świeci pustką, to niedaleko (wszak w Sieci odległości nie mają znaczenia) znajdziemy stronę innego indyjskiego miasta – Bhopalu; tam dowiemy się, że pewnej grudniowej nocy 1984 r. na skutek wybuchu gazu w pobliskiej fabryce pestycydów należącej do amerykańskiej firmy Dow Chemical w ciągu 72 godzin poniosło śmierć blisko 8.000-10.000 osób, następne 15.000 zmarło w późniejszym czasie, a kolejne 120.000 tysięcy cierpi nadal na skutek doznanych wtedy obrażeń. Czytamy też, że właściciel fabryki nie poczuwa się do odpowiedzialności za ten wypadek, i że nie tylko poszkodowani nie otrzymali żadnych odszkodowań, ale pozostawione tony chemikaliów przenikają do gleby i wody, w dalszym ciągu zatruwając środowisko i ludzi. Co więcej, znajdziemy na tej stronie historię Aldiego, który urodził się tak zdeformowany na skutek mutacji genetycznych wywołanych działaniem toksyn, że może poruszać się jedynie czołgając; możemy obejrzeć zdjęcie tajemniczego Khā-w-Słoju i wielu, wielu innych ofiar tej katastrofy. Mistyfikacja zatem?
---
[1] Indra Sinha, „Dzieci Apokalipsy”, przeł. Ewa Horodyska, wyd. Prószyński i S-ka, 2008, s. 19.
[2] Tamże, s. 6
[3] Tamże, s. 8.
to w czytelniku szybko rodzą się wątpliwości co do wiarygodności tej informacji – język opowieści, chociaż obfitujący w kwieciste przekleństwa, nie wydaje się zapisem wynurzeń bezdomnego chłopca. Już początkowe ostrzeżenie Zwierzaka:
PAP/EPA | Harish Tyagi (wiadomości wp.pl) |
zapowiada literacki majstersztyk, a nie nieporadne dukanie. I tak też jest, bo chociaż język bohatera stylizowany jest na uliczny, a na dodatek spore fragmenty tekstu poświęcone są dosadnym i szczegółowym opisom potrzeb seksualnych skazanego na abstynencję młodzieńca, to daleko mu do języka slumsów. Tym bardziej, że obok dość obscenicznych fragmentów można znaleźć takie, które brzmią jak poezja. No i precyzyjny, kunsztowny wręcz, splot wątków oraz sposób obrazowania postaci każe powątpiewać w słowa wydawcy.
Mistyfikacja? Tak, ale niezupełnie. Chociaż strona Khaufpuru, której adres podaje wydawca, świeci pustką, to niedaleko (wszak w Sieci odległości nie mają znaczenia) znajdziemy stronę innego indyjskiego miasta – Bhopalu; tam dowiemy się, że pewnej grudniowej nocy 1984 r. na skutek wybuchu gazu w pobliskiej fabryce pestycydów należącej do amerykańskiej firmy Dow Chemical w ciągu 72 godzin poniosło śmierć blisko 8.000-10.000 osób, następne 15.000 zmarło w późniejszym czasie, a kolejne 120.000 tysięcy cierpi nadal na skutek doznanych wtedy obrażeń. Czytamy też, że właściciel fabryki nie poczuwa się do odpowiedzialności za ten wypadek, i że nie tylko poszkodowani nie otrzymali żadnych odszkodowań, ale pozostawione tony chemikaliów przenikają do gleby i wody, w dalszym ciągu zatruwając środowisko i ludzi. Co więcej, znajdziemy na tej stronie historię Aldiego, który urodził się tak zdeformowany na skutek mutacji genetycznych wywołanych działaniem toksyn, że może poruszać się jedynie czołgając; możemy obejrzeć zdjęcie tajemniczego Khā-w-Słoju i wielu, wielu innych ofiar tej katastrofy. Mistyfikacja zatem?
Indra Sinha „Dzieci Apokalipsy” |
[1] Indra Sinha, „Dzieci Apokalipsy”, przeł. Ewa Horodyska, wyd. Prószyński i S-ka, 2008, s. 19.
[2] Tamże, s. 6
[3] Tamże, s. 8.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz