Amaterasu - artist unknown |
Opowieść o przemijaniu świata
Prostota, słodycz i jakaś taka łagodność wyziera z pierwszych słów opowieści pani Sugimoto. Ba, można ją wyczuć już w przedmowie do książki, napisanej przez Christophera Morleya – wydawcę. Szczerze mówiąc zawahałam się nieco, bojąc się, że nadmiar słodyczy może mi zaszkodzić. Ale zaraz! Czy ten styl nie przypomina nieco „Zapisków spod poduszki” lub „Opowieści o księciu Genji” z okresu Heian? – pomyślałam. I w tym momencie ujrzałam przed sobą nie książkę, a papierowy zwój gęsto pokryty znakami wykonanymi delikatnymi pociągnięciami pędzelka. I już nie mogłam się oprzeć. Zaczęłam czytać, rozpoczynając od prawej krawędzi i przewijając go w lewo.
Obalenie w 1868 roku władzy szogunatu i przywrócenie jej cesarzowi rozpoczęło w Japonii nowy okres, nazywany epoką Meiji. Równie brzemienne w skutki jak zmiany na szczytach władzy było wymuszenie przez Amerykanów, zwanych przez Japończyków „czerwonymi barbarzyńcami”, otwarcia na świat izolowanej od wieków krainy. Zachodnia kultura agresywnie poczęła się wdzierać w każdy zakątek Kraju Kwitnącej Wiśni, ale stare zasady długo jeszcze opierały się tym atakom. Ten świat, który odszedł już w przeszłość - sięgając ku najgłębszym zakamarkom pamięci, przywołuje pani Sugimoto.
Mała Etsu-bo-sama przyszła na świat już po przewrocie, w rodzinie samuraja zajmującego w epoce szogunatu wysokie stanowisko pierwszego doradcy daimyo Nagaoki. „Ruina naszego domu była jedną z wielu tragedii Restauracji”[1] – pisze Sugimoto. I chociaż swoje dzieciństwo opisuje jako szczęśliwe i beztroskie, to w tle przesuwa się dramat zubożałej nagle rodziny, która utrzymuje się na powierzchni wspomagając się wyprzedażą za bezcen rodzinnych skarbów i pamiątek. Ale nie w dramacie samurajskich rodzin tkwi siła tej opowieści.
Wspomnienia pani Sugimoto to bogate źródło wiedzy o zasadach wychowania, codziennym życiu i różnego rodzaju obrządkach we współczesnej jej Japonii, a także skarbnica starych przypowieści przekazywanych z pokolenia na pokolenie.
Utamaro Kitagawa "Woman Putting on Make-up" |
Wspomnienia pani Sugimoto to bogate źródło wiedzy o zasadach wychowania, codziennym życiu i różnego rodzaju obrządkach we współczesnej jej Japonii, a także skarbnica starych przypowieści przekazywanych z pokolenia na pokolenie.
Znajdziemy tu opisy świąt obchodzonych przez Japończyków, dowiemy się o zwyczajowych prezentach wręczanych z różnych okazji, o dziecięcych zabawach i obowiązkach; zasiądziemy na rodzinnych naradach i weźmiemy udział w podejmowaniu decyzji dotyczących przyszłości ich członków; będziemy zwijać konopie, siedząc obok czcigodnej babci i słuchając jej pouczeń.
Potem, wraz z bohaterką, wyruszymy na inny kontynent, do wybranego dla niej przez rodzinę małżonka, którego nigdy dotąd nie widziała, a który na swój nowy dom wybrał Stany Zjednoczone. I ten zachodni świat, tak obcy dla bohaterki wspomnień, będziemy oglądać jej oczyma i dziwić się razem z nią, zachwycać i przerażać.
Potem, wraz z bohaterką, wyruszymy na inny kontynent, do wybranego dla niej przez rodzinę małżonka, którego nigdy dotąd nie widziała, a który na swój nowy dom wybrał Stany Zjednoczone. I ten zachodni świat, tak obcy dla bohaterki wspomnień, będziemy oglądać jej oczyma i dziwić się razem z nią, zachwycać i przerażać.
Szczerość pani Sugimoto (jakoś trudno mi tę pełną godności i dumy kobietę określać bardziej poufale, to byłoby chyba niegrzeczne) bywa chwilami aż żenująca. Ale jej niewinność i uczciwość w opisywaniu otaczającego ją świata, tym bardziej, że wymagała od niej przełamania właściwej Japończykom rezerwy, pozwala nam zobaczyć, jak bardzo nasz świat, wydawałoby się - tak prosty i zrozumiały, może szokować człowieka wychowanego w innej kulturze. I na odwrót. Przykładem może być przedstawienie teatralne, które raziło jej odczucia estetyczne ze względu na odmienność sposobu gry aktorskiej, a zawarta w nim scena miłosna wręcz dotknęła jej poczucia dobrego smaku.
„[…] jedna z pań, która przyglądała mi się z zaciekawieniem podczas ostatniej sceny, zwróciła się do mnie.
- W japońskim teatrze nie ma scen miłosnych? - zapytała.
- Ależ są - odpowiedziałam. - Nasz teatr pokazuje życie takim, jakie jest, a Japończycy nie różnią się od innych ludzi.
- Ale byłaś tak zarumieniona, moja damo, jakbyś nigdy wcześniej nie widziała kochanków - powiedziała z uśmiechem.
- W japońskim teatrze nie ma scen miłosnych? - zapytała.
- Ależ są - odpowiedziałam. - Nasz teatr pokazuje życie takim, jakie jest, a Japończycy nie różnią się od innych ludzi.
- Ale byłaś tak zarumieniona, moja damo, jakbyś nigdy wcześniej nie widziała kochanków - powiedziała z uśmiechem.
Tłumaczyłam, jak umiałam najlepiej, że przez pokolenia wpajano nam, iż wyrażanie emocji jest nieeleganckie i nietaktowne, co nie oznacza, że próbujemy tłumić nasze uczucia. Tylko ich publiczne wyrażanie jest w złym tonie. Dlatego też sceny miłosne w naszym teatrze są zazwyczaj tak poważne i spokojne, że na amerykańskiej widowni nie zrobiłyby najmniejszego wrażenia. Natomiast pełne dostojeństwa zachowanie naszych aktorów jest zrozumiałe dla Japończyków, którzy dostrzegają uczucia bez ich przesadnego okazywania.
- T o co robią kochankowie w - no cóż - chwilach uniesienia? - zapytała młoda kobieta.
- Delikatnie odwracają się do siebie plecami - odpowiedziałam. […]
- Naprawdę? - zapytała. - Nie całujecie się w Japonii - nawet mąż z żoną?
- Nie, kłaniamy się - odpowiedziałam. - To jest nasz sposób wyrażania uczuć”[2].
- T o co robią kochankowie w - no cóż - chwilach uniesienia? - zapytała młoda kobieta.
"Gejsza w śniegu" Malarstwo japońskie, autor nieznany |
- Naprawdę? - zapytała. - Nie całujecie się w Japonii - nawet mąż z żoną?
- Nie, kłaniamy się - odpowiedziałam. - To jest nasz sposób wyrażania uczuć”[2].
Ale chociaż tak wiele zadziwiających ją rzeczy znalazła samurajska córka na Zachodzie, uważała, że właściwie nie było tam nic, dla czego nie potrafiłaby znaleźć w Japonii jakiegoś odpowiednika.
„[…] ludzkie serca po obu stronach świata są takie same, ale wciąż jest to sekret nie znany ani ludziom Wschodu, ani mieszkańcom Zachodu. Czerwoni barbarzyńcy i dzieci bogów nie poznali się jeszcze nawzajem i nadal nie odkryli tajemnicy, ale statki wciąż płyną i płyną…”[3] – kończy swoją opowieść pani Sugimoto, a ja zastanawiam się, ile jeszcze statków musi przemierzyć morza i oceany, by to nastąpiło.
„[…] ludzkie serca po obu stronach świata są takie same, ale wciąż jest to sekret nie znany ani ludziom Wschodu, ani mieszkańcom Zachodu. Czerwoni barbarzyńcy i dzieci bogów nie poznali się jeszcze nawzajem i nadal nie odkryli tajemnicy, ale statki wciąż płyną i płyną…”[3] – kończy swoją opowieść pani Sugimoto, a ja zastanawiam się, ile jeszcze statków musi przemierzyć morza i oceany, by to nastąpiło.
Sugimoto Etsu Inagaki "Córka samuraja" |
- - -
[1] Etsu Inagaki Sugimoto, „Córka samuraja”, przeł. Monika Nowakowska, wyd. Diamond Books, 2006, s. 15.
[2] Tamże, s. 172.
[3] Tamże, s. 280.
[1] Etsu Inagaki Sugimoto, „Córka samuraja”, przeł. Monika Nowakowska, wyd. Diamond Books, 2006, s. 15.
[2] Tamże, s. 172.
[3] Tamże, s. 280.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz