„Singing Boy with a Flute” by Frans Hals
Allegro appassionato
Margriet de Moor urodziła się w 1941 roku i mieszka w Amsterdamie. Z wykształcenia jest pianistką i śpiewaczką, dziwić więc nie powinien temat podjęty przez nią w powieści. Temat opery i śpiewaków operowych.
Obraz rozśpiewanej Italii, włoskich oper i kompozytorów chyba jest jednym z tych, które głęboko tkwią w ludzkiej świadomości. To przecież w Wenecji powstaje pierwszy teatr operowy, a chwilę potem muzyka operowa rozbrzmiewa we wszystkich włoskich miastach, skąd rozprzestrzenia się na cały świat. Filarem przedstawień operowych są śpiewacy – primo uomo (kastrat) i prima donna. Tak, tak - dziwnie to może brzmi, ale kiedyś partie męskie, takie jak np. Juliusz Cezar czy Rinaldo, pisane były właśnie na soprany i wykonywali je kastraci. Kastraci, którzy byli gwiazdami opery – muzycy byli jedynie "dostarczycielami muzyki".
Akcja powieści rozgrywa się w XVIII w., kiedy to przywództwo operowe objął Neapol. On też jest głównym miejscem, w którym rozgrywają się wydarzenia, choć liczne retrospekcje przenoszą nas także do innych miast barokowej Europy.
Bohaterami powieści są księżna Carlotta Rocca d'Evandro (główna narratorka) oraz pierwszy śpiewak Neapolu, nazywany pieszczotliwie przez wielbicieli – Gasparino. Być może, ponieważ w powieści wspomina się o jego przyjaźni z Händlem, pierwowzorem Gaspara jest sławny kastrat Senesino z Sieny, który wsławił się nie tylko porywającym tłumy słodkim i czarownym głosem, lecz także znany był z ekstrawaganckich ekscesów, arogancji i opryskliwości.
„Wirtuoz” to widziana z perspektywy czasu historia miłości Carlotty do sławnego śpiewaka-kastrata. Miłości, bądź może raczej głębokiej fascynacji. Fascynacji na granicy obsesji. Fascynacji głosem i nietypowym ciałem.
Mała, wrażliwa dziewczynka słucha w kościele chłopięcego chóru i ulega zauroczeniu: „Gasparo, na zmianę z chórem, śpiewał pieśń, której nigdy przedtem nie słyszałam. Zdumiona śledziłam bardzo cichy początek i powolne kreszendo, napięte jak naprężona, jedwabna nić. Co się tu działo? Czyżby sklepienie kościoła było zbyt ciasne? Wyprostowałam się w ławce i spojrzałam na śpiewających chłopców. Tak, jakbym wiedziała, że muszę jego pełne samozadowolenia, czerwone usta utrwalić w pamięci, jego czoło, włosy, komżę z koronkowymi rękawami oraz gardło, z którego bez najmniejszego wysiłku wydobywał dźwięki chwytające mnie za serce... Afekt. Poufałość. Związek dwóch sfer”*.
Potem losy obojga toczą się każdy swoim torem: Gasparo trafia na operacyjny stół, potem zaś do konserwatorium, gdzie poświęca się swojej jedynej pasji – śpiewaniu, zaś Carlotta wychodzi za mąż. Gdy spotykają się po latach, fascynacja Carlotty Gasparem odżywa. Jego głos uwodzi ją, podobnie jak tysiące innych słuchaczy. Primo uomo staje się bramą dla ludzkich rozkoszy:
„Gasparo zaczął arię wysoko. Cichy, długo przeciągnięty i wciąż narastający ton był co najmniej dwukreślnym fis. Słuchałam, nie myśląc o niczym. Gasparo opowiadał historię, którą wszyscy znali. Aleksander wyrusza ze swoim wojskiem do Indii. Zwycięża tam wielce szlachetnego Pora. Zrozpaczona kochanka Pora usiłuje Aleksandra udobruchać. Prowadzi z nim czarujące rozmowy. W końcu Poro odzyskuje swój kraj, przyjaciółkę i wolność.
Czy można uronić łzę nad taką intrygą?
O tym zadecyduje śpiewak. Chcemy, żeby głos namiętności był wysoki i wirtuozerski. Chcemy doprowadzonego do ekstazy mistrzostwa. Wtedy jesteśmy w stanie zapłakać – nie nad opowieścią, ale nad nami samymi. Wtedy ogarnia nas radość. Niech dobroć i miłość spłyną na nas z wysokości!
Aria dobiegała końca. Orkiestra zamilkła. Śpiewak rozpoczął kilka ostatnich taktów. Bez najmniejszego wysiłku wydobył z siebie serię dźwięków o wzmożonej sile i prędkości, po czym przeszedł do serii karkołomnych młoteczkowych triolo, tak że publiczność, oszalała z nagromadzonej miłości, nie wytrzymała. Jeszcze zanim skończył, rozległy się okrzyki. [...]
Znowu koloratura. Portamento bardziej kryształowe niż górskie powietrze. W ułamku sekundy śpiewak zaczerpnął powietrza, aby zaśpiewać nieuchronną, ostatnią frazę – ideał szczęścia i bólu, przejmujący do głębi”**.
Tuż po zapierającym dech tremolo - sceny erotyczne, które gonią, próbują naśladować wirtuozerię śpiewu. Ale to niemożliwe – wobec siły muzyki i słowa wydają się płaskie i nieciekawe. Dysonans pomiędzy muzyką i erotyką wydaje się ogromny - moc muzyki przyćmiewa wszystko. Tu nie miłość i emocje tworzą muzykę, tu muzyka jest motorem, który napędza ludzkie emocje i uczucia. Muzyka i pasja do muzyki. Poza nimi nie liczy się nic. Nieistotne i nic nieznaczące wydają się miłosne perypetie, seksualna swoboda, erotyzm. To muzyka i mistrzowskie operowanie głosem jest bohaterem tej powieści. Ludzie i ich życiowe perypetie nikną wobec ich piękna i doskonałości.
W powieści narracja pierwszoosobowa przeplata się z trzecioosobową, która uzupełnia opowieść Carlotty i wprowadza wątki poboczne. (Wątek Faustyny i Paola – ojca Carlotty - pobrzmiewa echem „Miłości w czasach zarazy”). Wiele jest w tekście muzycznych określeń dotyczących techniki operowania głosem i oddechem, które zwykłemu śmiertelnikowi, nieobeznanemu z fachową nomenklaturą muzyczną niczego nie powiedzą, ale... te włoskie słowa śpiewają same w sobie, wnoszą do naszej wyobraźni dźwięki, które możemy słyszeć w duszy. Sam tekst gra i śpiewa – wystarczy czytać i przeżywać, nie trzeba rozumieć. Czytając, przenosimy się wraz z narratorką do operowej loży i słuchamy, słuchamy, bo nasza pamięć i wyobraźnia przynosi nam wspomnienia własnych uniesień przeżytych podczas operowych przedstawień.
„Kadencja muzyczna jest ozdobnikiem, wykonywanym na jednym oddechu tuż przed rozpoczęciem ritornella. Wirtuozeria: gdy doświadczony śpiewak wychodzi poza ograniczającą formę. Przestrzeń wypełnia się strumieniem oddzielonych od siebie nut, serii koziołków, obrotów i salt, tryli i lekkich jak piórko appoggiatur.
Przez kilkadziesiąt sekund, przez pełną minutę, trwa zabawa. Igra się z możliwościami życia. Oddech zaczyna przypominać huragan. Przenosimy się do innego świata – co za radość, co za lekkość”***.
To mnie w tej książce zafrapowało. Nie fabuła, nie sylwetki bohaterów, lecz pasja i namiętność do muzyki, która kryje się w tej powieści i wręcz zniewala czytelnika. „Słowa mają zawsze jakieś znaczenie, muzyczne tony też. Co się dzieje, gdy dwa ogromne systemy, język i muzyka, połączą się?”**** Warto się tego dowiedzieć.
- - -
* Margriet de Moore, „Wirtuoz”, przeł. Maria Zaleska, wyd. Historia i Sztuka, Poznań, 1995, s. 15.
** Tamże, s. 24-25.
*** Tamże, s. 72.
**** Tamże, s. 127.
„The Young Neapolitan Boy” Antonio Mancini (1852–1930) |
„Wirtuoz” to widziana z perspektywy czasu historia miłości Carlotty do sławnego śpiewaka-kastrata. Miłości, bądź może raczej głębokiej fascynacji. Fascynacji na granicy obsesji. Fascynacji głosem i nietypowym ciałem.
Mała, wrażliwa dziewczynka słucha w kościele chłopięcego chóru i ulega zauroczeniu: „Gasparo, na zmianę z chórem, śpiewał pieśń, której nigdy przedtem nie słyszałam. Zdumiona śledziłam bardzo cichy początek i powolne kreszendo, napięte jak naprężona, jedwabna nić. Co się tu działo? Czyżby sklepienie kościoła było zbyt ciasne? Wyprostowałam się w ławce i spojrzałam na śpiewających chłopców. Tak, jakbym wiedziała, że muszę jego pełne samozadowolenia, czerwone usta utrwalić w pamięci, jego czoło, włosy, komżę z koronkowymi rękawami oraz gardło, z którego bez najmniejszego wysiłku wydobywał dźwięki chwytające mnie za serce... Afekt. Poufałość. Związek dwóch sfer”*.
„The Candlelight Master Young Boy Singing” (1650) |
„Gasparo zaczął arię wysoko. Cichy, długo przeciągnięty i wciąż narastający ton był co najmniej dwukreślnym fis. Słuchałam, nie myśląc o niczym. Gasparo opowiadał historię, którą wszyscy znali. Aleksander wyrusza ze swoim wojskiem do Indii. Zwycięża tam wielce szlachetnego Pora. Zrozpaczona kochanka Pora usiłuje Aleksandra udobruchać. Prowadzi z nim czarujące rozmowy. W końcu Poro odzyskuje swój kraj, przyjaciółkę i wolność.
Czy można uronić łzę nad taką intrygą?
O tym zadecyduje śpiewak. Chcemy, żeby głos namiętności był wysoki i wirtuozerski. Chcemy doprowadzonego do ekstazy mistrzostwa. Wtedy jesteśmy w stanie zapłakać – nie nad opowieścią, ale nad nami samymi. Wtedy ogarnia nas radość. Niech dobroć i miłość spłyną na nas z wysokości!
Aria dobiegała końca. Orkiestra zamilkła. Śpiewak rozpoczął kilka ostatnich taktów. Bez najmniejszego wysiłku wydobył z siebie serię dźwięków o wzmożonej sile i prędkości, po czym przeszedł do serii karkołomnych młoteczkowych triolo, tak że publiczność, oszalała z nagromadzonej miłości, nie wytrzymała. Jeszcze zanim skończył, rozległy się okrzyki. [...]
Mario Cavaradossi, in the opera's. Credit Line: Riccardo Manci |
Tuż po zapierającym dech tremolo - sceny erotyczne, które gonią, próbują naśladować wirtuozerię śpiewu. Ale to niemożliwe – wobec siły muzyki i słowa wydają się płaskie i nieciekawe. Dysonans pomiędzy muzyką i erotyką wydaje się ogromny - moc muzyki przyćmiewa wszystko. Tu nie miłość i emocje tworzą muzykę, tu muzyka jest motorem, który napędza ludzkie emocje i uczucia. Muzyka i pasja do muzyki. Poza nimi nie liczy się nic. Nieistotne i nic nieznaczące wydają się miłosne perypetie, seksualna swoboda, erotyzm. To muzyka i mistrzowskie operowanie głosem jest bohaterem tej powieści. Ludzie i ich życiowe perypetie nikną wobec ich piękna i doskonałości.
W powieści narracja pierwszoosobowa przeplata się z trzecioosobową, która uzupełnia opowieść Carlotty i wprowadza wątki poboczne. (Wątek Faustyny i Paola – ojca Carlotty - pobrzmiewa echem „Miłości w czasach zarazy”). Wiele jest w tekście muzycznych określeń dotyczących techniki operowania głosem i oddechem, które zwykłemu śmiertelnikowi, nieobeznanemu z fachową nomenklaturą muzyczną niczego nie powiedzą, ale... te włoskie słowa śpiewają same w sobie, wnoszą do naszej wyobraźni dźwięki, które możemy słyszeć w duszy. Sam tekst gra i śpiewa – wystarczy czytać i przeżywać, nie trzeba rozumieć. Czytając, przenosimy się wraz z narratorką do operowej loży i słuchamy, słuchamy, bo nasza pamięć i wyobraźnia przynosi nam wspomnienia własnych uniesień przeżytych podczas operowych przedstawień.
Portrait of Francesco Bernardi vel Senesino (1686-1758) |
Przez kilkadziesiąt sekund, przez pełną minutę, trwa zabawa. Igra się z możliwościami życia. Oddech zaczyna przypominać huragan. Przenosimy się do innego świata – co za radość, co za lekkość”***.
To mnie w tej książce zafrapowało. Nie fabuła, nie sylwetki bohaterów, lecz pasja i namiętność do muzyki, która kryje się w tej powieści i wręcz zniewala czytelnika. „Słowa mają zawsze jakieś znaczenie, muzyczne tony też. Co się dzieje, gdy dwa ogromne systemy, język i muzyka, połączą się?”**** Warto się tego dowiedzieć.
Margriet de Moor "Wirtuoz" |
* Margriet de Moore, „Wirtuoz”, przeł. Maria Zaleska, wyd. Historia i Sztuka, Poznań, 1995, s. 15.
** Tamże, s. 24-25.
*** Tamże, s. 72.
**** Tamże, s. 127.
Szczerze mówiąc więcej wspólnego mam z malarstwem niż muzyką, ale ta recenzja zachęciła mnie do przeczytania książki ;) Dodatkowo, zdecydowanie na plus działa ten XVIII wiek ! ;)
OdpowiedzUsuńSłowa, słowa, słowa... pięknie w tej minipowieści grają. Poza tym to ciekawy okres, specyficzna grupa ludzi. Film o Senesino też warto obejrzeć. :)
Usuń