piątek, 26 lutego 2016

Christian Signol „Zimowa róża”

Christian Signol, Zimowa róża, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Credit Line: Ruth Hartnup
            Kwiat nadziei

Każdy chyba zna legendę o kwiecie paproci, który zakwita tylko raz w roku i tego, komu podczas świętojańskiej nocy uda się go odnaleźć czeka szczęście i bogactwo. Zimowa róża, czyli ciemiernik istnieje naprawdę – wyróżnia się nietypowym okresem kwitnienia, bo rozwija swe kwiaty w zimie, gdy na ziemi leży jeszcze śnieg. Ciemiernik biały, który niekiedy zakwita już pod koniec grudnia nazywany jest różą Bożego Narodzenia. Łatwo sobie wyobrazić, że taki kwiat kwitnący pod śniegiem trudno zauważyć i jego odnalezienie można przyrównać do poszukiwań nieistniejącego kwiatu paproci. Zapewne dlatego w powieści francuskiego pisarza kwiat ten stał się symbolem nadziei.


Dziesięcioletni Sébastien wraz z matką mieszkał w robotniczej dzielnicy Paryża. Nie było to miejsce napawające optymizmem ze względu na wszechobecną szarzyznę, brud i ludzi, którzy zmęczeni ciągłymi zmaganiami z trudnościami życia nie mieli czasu ani ochoty by zwracać uwagę na innych. Matka z synem musiała się przenieść w takie miejsce, gdyż po rozwodzie jej status finansowy nie pozwalał jej pozostać w lepszej dzielnicy. Kiedy Sébastien zachorował – zdiagnozowano białaczkę – matka, zgodnie z pragnieniem dziecka wysłała go na wieś, do swoich rodziców. Tam chłopiec czuł się na tyle bezpieczny i silny by móc zmagać się z chorobą. Tam odnalazł to, czego potrzebował najbardziej – świadomość tego, że w swojej walce nie będzie sam, lecz stać za nim będą ludzie, którzy ofiarują mu to, co najcenniejsze – wsparcie i wiarę, że chorobę można zwyciężyć. To dziadek chłopca, widząc jego zwątpienie i strach opowiedział mu o ostatecznym środku, po który będą mogli sięgnąć jeśli nie poskutkują standardowe leki – miał to być kwiat zimowej róży, który bardzo trudno znaleźć pojawia się bowiem tylko podczas śnieżnych zim, o które na południu Francji trudno. 

Christian Signol, Zimowa róża, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Credit Line: Polygon Medical Animation


Ktoś mógłby się zdziwić, że matka odesłała swoje dziecko rodzicom na nich zrzucając odpowiedzialność i ciężar walki z chorobą. Ale ona podjęła najlepszą w tym wypadku decyzję. Po pierwsze pracując nie mogła zapewnić chłopcu właściwej opieki, po drugie… nie zdała egzaminu, który przygotowało dla niej życie – załamała się, poddała i nie była w stanie dać psychicznego wsparcia dziecku wtedy, gdy najbardziej tego potrzebowało.

Auguste i Cyprienne – rodzice matki chłopca całe życie walczyli z przeciwnościami losu i nigdy nie było im łatwo. Oni mieli w sobie siłę i wiarę, którą otoczyli wnuka nie pozwalając mu się załamać. Ich miłość otoczyła go ochronnym murem, który nie dopuszczał zwątpienia. Dali mu pewność tego, że w swoich zmaganiach nie jest sam i że wspólnie mogą pokonać śmiertelną chorobę.

Chociaż postacie są zaledwie zarysowane ten szkic jest tak ostry i wyraźny, że doskonale można sobie wyobrazić oboje starszych ludzi, którzy zmagając się z własnym niepokojem i wątpliwościami starają się wlać otuchę w serce przerażonego swoją chorobą chłopca. Gdyby nie wisząca nad nim groźba śmierci, którą zwiastowały nawroty choroby i stałe wizyty w szpitalu, można by pomyśleć, że właśnie spędza u dziadków cudowne wakacje.

W tle historii chłopca niezwykle plastyczny, choć równie oszczędny w słowach, obraz podupadłej wsi, w której zawsze ciężko się żyło, ale teraz zaczyna umierać; pozostali w niej właściwie tylko starcy, bo młodsi – podobnie jak matka chłopca wyruszyli do miast za chlebem.

Wszechwiedzący narrator nie tylko relacjonuje wydarzenia, lecz sięga do umysłów bohaterów by przekazać czytelnikowi także ich myśli i emocje. O ile zgrabnie mu to wychodzi, gdy przekazuje uczucia dorosłych, o tyle relacjonując przemyślenia chłopca wydaje się być nieco sztuczny –  jego słowa są słowami dojrzałego człowieka. To prawda, że dzieci zagrożone śmiertelną chorobą szybciej dojrzewają i znacznie intensywniej odbierają sygnały płynące z otoczenia, ale sformułowania, których używa narrator przypisując je chłopcu są zbyt skomplikowane i poważne jak na jego wiek. Mógł odczuwać to wszystko, ale nie potrafiłby ubrać tego w takie słowa. 

Christian Signol, Zimowa róża, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Credit Line: Stephanie Brown


Tak jak nieustępliwy kwiat bez względu na trudne warunki wychyla się spod warstwy śniegu, tak pchana miłością wiara i nadzieja pomagają przetrwać i zwyciężyć. To nie zawsze wystarcza, bardzo często to zbyt mało, ale bez nich nie byłoby nic możliwe.



Christian Signol, Zimowa róża, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Christian Signol
„Zimowa róża”
- - -
Christian Signol, „Zimowa róża”, przeł. Andrzej Sobol-Jurczykowski, Świat Książki, 2007.



4 komentarze:

  1. Znowu recenzja książki, którą znam :)
    Tak, matka była osobą zrezygnowaną, uciekającą od problemów, słabą psychicznie. Dobrze, że chłopiec miał takich dobrych dziadków, którzy umieli dać mu poczucie bezpieczeństwa. Dziwiło mnie i zarazem oburzało, że tak małego chłopca poinformowano, że najprawdopodobniej umrze. Tego dziecko nie powinno wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam Ci, że trochę takich, które czytamy obie jest. ;-)

      Z tym lekarzem - mam wrażenie - że to niezręczność narratora i/lub korektora. Nawet jeśli chłopiec podsłuchał rozmowę lekarza z matką - "Za trzy miesiące może już nie żyć" - zdanie mówiące o nim w trzeciej osobie, to i tak nie wyobrażam sobie, że jakiś lekarz mógł powiedzieć to matce dziecka w takiej formie. Potwierdzają to kolejne przytoczenia słów lekarza: "Ostra białaczka z poważną anemią. Trzeba działać szybko". O śmierci nie ma mowy. Sebastien musiał sobie to sam wydedukować a zamieszanie wprowadza cudzysłów. W każdym razie też mnie to wprawiło w zmieszanie.

      A dziadków i tego drugiego lekarza chłopiec miał cudownych - żadnych przemilczeń, żadnych kłamstw a jednocześnie umiejętne napełnianie Sebastiena otuchą i wiarą, że nie jest sam i że ludzie wokół niego będą walczyć wraz z nim do samego końca.

      Usuń
  2. tej książki nie czytałam, dobrze napisana potrafi wywołać tak silne przeżycia i emocje, że mogę wznowić obawy o zdrowie najbliższych, ale taka terapia wzmacniająca jest wskazana, dawno temu jeszcze jak córki były maleńkie czytałam o podobnej treści powieść, teraz już nie pamiętam tytułu, sprawdzę czy "Zimowa róża" jest w mojej bibliotece, piękny i profesjonalny profil, witaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Wątpię czy ta książka może wywołać obawy o zdrowie najbliższych. Mimo tak poważnej choroby małego bohatera jest niezwykle ciepła i podnosząca na duchu. Nie ma się czego bać. ;-)

      Usuń