środa, 13 listopada 2019

Yu Hua „Kroniki sprzedawcy krwi”

Yu Hua, Kroniki sprzedawcy krwi, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Credit Line: Gerd Altmann na Pixabay
Krew nie woda

Kiedy czytamy o Chinach za czasów Mao włos może zjeżyć się na głowie nie tylko z powodu rzeczy okrutnych i strasznych, lecz również z powodu różnych, całkowicie absurdalnych z obecnego (i przeszłego) punktu widzenia czynów. Stal wytapiano z garnków i patelni w skleconych byle gdzie i byle jak piecach, zarządzono wielką akcję tępienia wróbli, które (ponoć) przyczyniały się do zmniejszenia plonów, czy też prowadzono na ogromną skalę handel krwią. Ten ostatni często poprzez objazdowe stacje, w których warunki higieniczne urągały zdrowemu rozsądkowi a chęć łatwego zarobku sprawiała, że zarówno pośrednicy jak i dawcy nie przestrzegali podstawowych zasad bezpieczeństwa. Efektem były nie tylko zaniedbane pola uprawne i wycieńczeni ludzie, lecz również całe wymarłe wioski, bo dawcy zostali zarażeni AIDS. Te wątki pojawiają się nie tylko w literaturze non fiction, lecz coraz częściej znajdują swoje odbicie w utworach współczesnych chińskich pisarzy. Temat handlu krwią pojawia się w satyrycznej powieści Lianke Yana „Sen wioski Ding” oraz w „Kronikach sprzedawcy krwi” Yu Hua.

Akcja tej ostatniej powieści rozpoczyna się w małym prowincjonalnym miasteczku w okresie poprzedzającym rewolucję kulturalną i czas wielkiego głodu. Tytułowym sprzedawcą krwi jest młodzieniec Xu Sanguan, który namówiony przez znajomych od dawna oddających krew postanawia również podreperować w ten sposób swój budżet. Ze zdziwieniem stwierdza, że te dodatkowe szybko uzyskane pieniądze pozwolą mu wreszcie na ożenek. Jest jednak na tyle rozsądny, że nie próbuje uzależniać swojego życia od handlu krwią. Dla niego było to jednorazowe doświadczenie i sprzedaż cząstki samego siebie uważa za uzasadnioną tylko w razie najwyższej konieczności. Jeszcze nie wie, że życie sprowokuje go do  oddania niemal całego siebie.

Całość historii opowiedziana z lekkim przymrużeniem oka i z dobrotliwą pobłażliwością wobec niedostatków bohaterów, która przenosi się na czytelnika. Autor bowiem z jednej strony wydaje się piętnować wady Chińczyków: gwałtowność, swarliwość, skłonność do głośnych krzyków i obrzucania się obelgami z byle powodu, z drugiej wskazuje, że pod tą powłoką kryją się miękkie tak naprawdę i wrażliwe na cudzą niedolę serca i że wiele z tych szorstkich zachowań ma na celu ukrycie drzemiących w nich pokładów czułości i oddania.

Ujęła mnie historia Xu Sanguana i jego rodziny choć początkowo wydali mi się jedynie zabawnie przerysowani. Język powieści potoczny, naśladuje sposób mówienia bohaterów. Tu, odczuwam nieco niedosytu, bo chociaż prościutką formą udało się autorowi oddać drobne niuanse czasów i ludzkich zachowań, to jednak trochę żal, że nie jest to język podobny do języka Su Tonga, Mo Yiana czy Gao Xingjiana.


Yu Hua, Kroniki sprzedawcy krwi, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Yu Hua „Kroniki sprzedawcy krwi”
- - -
Yu Hua, „Kroniki sprzedawcy krwi”, przeł. Sarek Katarzyna, Dialog, 2018.













2 komentarze:

  1. Będę miała na uwadze! W biblio jeszcze nie ma. A "Sen wioski Ding" czytałaś? Wydany przez PIW, co dla mnie jest rekomendacją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto po "Kroniki..." sięgnąć, bo to, mimo wszystko, pozytywna książka. "Sen wioski Ding" czytałam - w mojej biblio już jest - tragiczna historia wioski, w której ludzie żyjący w skrajnej nędzy próbują się ratować oddawaniem krwi i... dalej jest żądza pieniądza. Zarówno samych dawców, którzy poza oddawaniem krwi przestają robić cokolwiek, bo zysk ze sprzedaży krwi przekracza to, co osiągają harując rok w polu, ale przede wszystkim tych, którzy tą krwią handlują sami nie narażając się na niebezpieczeństwa. To satyra, ale może łatwiej ten tragiczny okres opisać w ten sposób. Dobra rzecz, sprawnie napisana, ale mnie wciąż brakuje tej literackiej doskonałości. Rozbestwiłam się i tyle. ;-)

      Usuń