Quasimodo by Antoine Wiertz Źródło: Wikipedia |
Dotknąć piękna drugiego człowieka
Kiedy jako dziecko zaczytywałam się „Przypadkami Robinsona Crusoe” czy też „Tajemniczą wyspą” marzyło mi się życie na bezludnej wyspie z daleka od ludzi i cywilizacji, zmaganie się jedynie ze samą sobą i otaczającą mnie przyrodą. Kiedy moje fantazje dorosły i zaczęły dotykać ziemi przestały mnie nawiedzać sny o bezludnych wyspach, ale ilekroć wędrując dostrzegałam jakiś samotny dom na odludziu, natychmiast zaczynały uparcie wokół niego krążyć. Co prawda zrezygnowały z prób wpychania mnie w miejsca bez cywilizacyjnych udogodnień, ale nadal kusiły oazą spokoju i odosobnienia w zatłoczonym świecie. Wciąż kuszą…
Bohaterka powieści, lub może raczej opowiadania, Květy Légátovej, trafiła do takiego miejsca wbrew swojej woli i chęci. Podczas II wojny światowej grupa oporu, do której należała Eliszka - młoda lekarka z praskiego szpitala - została rozbita, a ona, uciekając przed gestapo trafiła z jednym ze swoich pacjentów do Żelar - wioski leżącej gdzieś głęboko w górach. Otrzymała dokumenty na nowe nazwisko, lecz by uwiarygodnić swój pobyt w tym miejscu musiała poślubić swego wybawiciela - Jozę.
To, co w opowieściach malowanych sercem młodego mężczyzny wydawało się takie piękne, że zapierało jej w piersiach dech, w zderzeniu z rzeczywistością okazało się prawdziwym koszmarem.
„Bez bieżącej wody, bez prądu i jeszcze dziesięć innych »bez«. Miejsce mojego potępienia”*.
Te inne „bez” to nie tylko prymitywne warunki, w których przyszło jej żyć, to przede wszystkim zupełnie różni od otaczających ją dotychczas ludzie. Zderzenie dwóch światów. Żyjąca wcześniej wśród miejskiej inteligencji kobieta trafiła do środowiska prostych niewykształconych chłopów, często ordynarnych, agresywnych. Wszystko wokół było tak odmienne, że budziło nieustający lęk. Szczególnie mąż – wielki niezdarny wioskowy głupek – którego widok przywodził jej na myśl potwornego dzwonnika z Notre Dame. Czy jednak te różnice na pewno były aż tak wielkie? Czy skryta pod płaszczykiem ogłady pycha, agresja i złość są czymś innym niż te wyrażone wprost, bez ogródek?
Po jakimś czasie młoda lekarka konstatuje ze zdziwieniem, że obraz otaczających ją ludzi zmienia się w jej oczach. Wulgarna wioskowa zielarka nieustannie pociągająca z ukrytej w fałdach ubrania butelki staje się dla niej osobą godną najwyższego uznania i szacunku. Prostota i życzliwość nieśmiałego, nieco niezdarnego Jozy w krótkim czasie przysłania obraz głupiego wioskowego osiłka. Bohaterka odnajduje w sobie lustro, które pozwala jej widzieć ludzi we właściwym świetle, cenić ich wnętrze bez zwracania uwagi na uładzone maski, do których akceptowania była przyzwyczajona w świecie miasta. Odkrywa, że piękno człowieka tkwi w jego wnętrzu, nie zaś w pozorach za którymi się skrywa.
„Doznałam nieoczekiwanego odkrycia. Znalazłam się w nowej rzeczywistości – poza światem sensów, za progiem dawnej świadomości. Przeżywałam ją dzięki rozbudzonej intuicji, a może pamięci, nie wdając się w czcze rozważania. To doświadczenie całą mnie przenicowało. Hierarchia moich nienaruszalnych wartości stanęła w ogniu, a pogorzelisko zaczęły porastać pojedyncze źdźbła młodej trawy. Darń, po której będę szła boso. Moja wolność wewnętrzna zaczęła się wypełniać jak pusta czara”**.
Zastanawiałam się na czym polega fenomen prozy Květy Legátovej, która nie tylko mnie poruszyła do głębi. Chyba nie na języku, który jest prosty i oszczędny, chociaż niekiedy pojawiają się poetyczne frazy – bywa, że dość ryzykowne – jak ta o miotającym się w oczach jak motyl w sieci śmiechu. Doszłam do wniosku, że to sylwetki bohaterów robią największe wrażenie na czytelniku – czytaj: mnie. Tak prości, wydawałoby się nieskomplikowani, mają wiele wymiarów. Nawet jeśli opowieść narratora – w przypadku „Hanulki Jozy” głównej bohaterki – przedstawia ich w ciemnych barwach, to jednak jest to wiele odcieni szarości, które sprawiają, że czytelnikowi trudno jednoznacznie ustosunkować się do danej postaci. Pisarka w cudowny sposób przedstawia sprzeczności, które tkwią w każdym człowieku i to jaki skomplikowany wzór tworzą; patrzy i opisuje oczyma kogoś, kto chce dostrzec więcej niż tylko wierzchnią szatę. Zmusza też czytelnika by patrzył na bohaterów jej opowiadań podobnie, odczuwał wobec nich skrajnie różne emocje, nie odrzucał odruchowo, lecz starał się ich zrozumieć.
Proza Legátovej płynie z serca, nie z gruczołów. Takie pisanie miał zapewne na myśli Faulkner, kiedy o tym mówił na uroczystości z okazji wręczenia mu Literackiej Nagrody Nobla. Pisarka wydaje się wypełniać przekaz wielkiego artysty. Podobnie jak on, wydaje się wierzyć, że każdy człowiek ma w sobie ducha zdolnego do współczucia, poświęcenia i wytrwałości. Jej proza jest nie tylko zapisem życia ludzi, lecz głosem, który wspiera ludzkie serca przypominając im o wartościach takich jak miłość, odwaga, nadzieja i współczucie.
Oczarowały mnie Żelary, zafascynowały ludzkie sylwetki. Polecam gorąco zarówno „Hanulkę Jozy”, która jest zwieńczeniem zbioru opowiadań „Żelary” jak i sam zbiór. Niezapomniane przeżycie.
- - -
* Květa Legátová , „Hanulka Jozy”, przeł. Dorota Dobrew, wyd. „Dwie Siostry”, 2008, s. 45.
** Tamże, s. 124.
Bohaterka powieści, lub może raczej opowiadania, Květy Légátovej, trafiła do takiego miejsca wbrew swojej woli i chęci. Podczas II wojny światowej grupa oporu, do której należała Eliszka - młoda lekarka z praskiego szpitala - została rozbita, a ona, uciekając przed gestapo trafiła z jednym ze swoich pacjentów do Żelar - wioski leżącej gdzieś głęboko w górach. Otrzymała dokumenty na nowe nazwisko, lecz by uwiarygodnić swój pobyt w tym miejscu musiała poślubić swego wybawiciela - Jozę.
To, co w opowieściach malowanych sercem młodego mężczyzny wydawało się takie piękne, że zapierało jej w piersiach dech, w zderzeniu z rzeczywistością okazało się prawdziwym koszmarem.
„Bez bieżącej wody, bez prądu i jeszcze dziesięć innych »bez«. Miejsce mojego potępienia”*.
Te inne „bez” to nie tylko prymitywne warunki, w których przyszło jej żyć, to przede wszystkim zupełnie różni od otaczających ją dotychczas ludzie. Zderzenie dwóch światów. Żyjąca wcześniej wśród miejskiej inteligencji kobieta trafiła do środowiska prostych niewykształconych chłopów, często ordynarnych, agresywnych. Wszystko wokół było tak odmienne, że budziło nieustający lęk. Szczególnie mąż – wielki niezdarny wioskowy głupek – którego widok przywodził jej na myśl potwornego dzwonnika z Notre Dame. Czy jednak te różnice na pewno były aż tak wielkie? Czy skryta pod płaszczykiem ogłady pycha, agresja i złość są czymś innym niż te wyrażone wprost, bez ogródek?
Portrait of Young Girl by Sophie Anderson Źródło: Wikipedia |
„Doznałam nieoczekiwanego odkrycia. Znalazłam się w nowej rzeczywistości – poza światem sensów, za progiem dawnej świadomości. Przeżywałam ją dzięki rozbudzonej intuicji, a może pamięci, nie wdając się w czcze rozważania. To doświadczenie całą mnie przenicowało. Hierarchia moich nienaruszalnych wartości stanęła w ogniu, a pogorzelisko zaczęły porastać pojedyncze źdźbła młodej trawy. Darń, po której będę szła boso. Moja wolność wewnętrzna zaczęła się wypełniać jak pusta czara”**.
Zastanawiałam się na czym polega fenomen prozy Květy Legátovej, która nie tylko mnie poruszyła do głębi. Chyba nie na języku, który jest prosty i oszczędny, chociaż niekiedy pojawiają się poetyczne frazy – bywa, że dość ryzykowne – jak ta o miotającym się w oczach jak motyl w sieci śmiechu. Doszłam do wniosku, że to sylwetki bohaterów robią największe wrażenie na czytelniku – czytaj: mnie. Tak prości, wydawałoby się nieskomplikowani, mają wiele wymiarów. Nawet jeśli opowieść narratora – w przypadku „Hanulki Jozy” głównej bohaterki – przedstawia ich w ciemnych barwach, to jednak jest to wiele odcieni szarości, które sprawiają, że czytelnikowi trudno jednoznacznie ustosunkować się do danej postaci. Pisarka w cudowny sposób przedstawia sprzeczności, które tkwią w każdym człowieku i to jaki skomplikowany wzór tworzą; patrzy i opisuje oczyma kogoś, kto chce dostrzec więcej niż tylko wierzchnią szatę. Zmusza też czytelnika by patrzył na bohaterów jej opowiadań podobnie, odczuwał wobec nich skrajnie różne emocje, nie odrzucał odruchowo, lecz starał się ich zrozumieć.
Pożar na wsi 1862 by Franciszek Kostrzewski Źródło: Wikipedia |
Proza Legátovej płynie z serca, nie z gruczołów. Takie pisanie miał zapewne na myśli Faulkner, kiedy o tym mówił na uroczystości z okazji wręczenia mu Literackiej Nagrody Nobla. Pisarka wydaje się wypełniać przekaz wielkiego artysty. Podobnie jak on, wydaje się wierzyć, że każdy człowiek ma w sobie ducha zdolnego do współczucia, poświęcenia i wytrwałości. Jej proza jest nie tylko zapisem życia ludzi, lecz głosem, który wspiera ludzkie serca przypominając im o wartościach takich jak miłość, odwaga, nadzieja i współczucie.
Oczarowały mnie Żelary, zafascynowały ludzkie sylwetki. Polecam gorąco zarówno „Hanulkę Jozy”, która jest zwieńczeniem zbioru opowiadań „Żelary” jak i sam zbiór. Niezapomniane przeżycie.
Květa Legátová „Hanulka Jozy” |
* Květa Legátová , „Hanulka Jozy”, przeł. Dorota Dobrew, wyd. „Dwie Siostry”, 2008, s. 45.
** Tamże, s. 124.
Mnie też oczarowała "Hanulka Jozy". To piękna, wzruszająca opowieść o miłości i o tym, że czasami szczęście można znaleźć w miejscu, gdzie się go zupełnie nie spodziewamy, gdzie jest biednie i gdzie panują prymitywne warunki :-)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie autorka przedstawiła zmianę w postrzeganiu wiejskich ludzi przez bohaterkę.
Tak, to przepiękna opowieść - dla mnie - ukoronowanie wszystkich opowieści o mieszkańcach Żelar. Miłość Hanulki i Jozy zachwyciła mnie w równym stopniu co przyjaźń między Helenką i Vratislavem.
UsuńTeż podobał się sposób w jaki Legatova opisuje zmianę jaka zachodzi w bohaterce, która uczy się dostrzegać w ludziach to, co wydaje się być ukryte i wnioski, które wyciąga porównując swoich dawnych znajomych z ludźmi z zapadłej wsi. Jakże blado wypadają! ;)