Credit Line: Peter Nijenhuis |
Porozmawiajmy o demonach
Demony pojawiają się chyba we wszystkich wierzeniach i kulturach. Niemal zawsze są to istoty złe, które biorąc w posiadanie ciało i duszę człowieka niosą mu zgubę i zniszczenie. Stąd też, począwszy od afrykańskich czarowników na katolickich księżach kończąc, istnieli specjaliści, którzy trudnili się uwalnianiem ludzi spod wpływu złego ducha.
W liście do przyjaciela pewien egzorcysta dzieli się z nim rozważaniami nad zjawiskiem występowania tak wielu różnych zmian u ludzi opanowanych przez jednego demona – ofiary tej samej siły nieczystej mogą stać się zarówno furiatami, jak zostać ogarnięte paraliżem, ślepotą czy niemotą. Ponieważ czynnikiem zmiennym jest tu człowiek, więc – uważa autor listu – to w ludziach należy szukać przyczyn tej różnorodności. Ogólne rozważania na temat demonów i sposobów walki z nimi przeplata opowieścią o swoim ostatnim przypadku: pewien cieśla zwrócił się do niego z prośbą o wygnanie złego ducha z jego połowicy, która choć jest dziewicą jest ciężarna, a na dodatek odmawia spełniania tzw. małżeńskich obowiązków odwołując się do boskiego rozkazu.
"My dwaj, owszem, potrafimy tę piękną historię właściwie odczytać: dziewczyna poślubiona starcowi (wyolbrzymiam, ale spójrzmy na niego jej oczami) i słodki kochanek, któremu ona nie potrafi odmówić, a potem nieznośne poczucie winy…"[1] – stwierdza sarkastycznie egzorcysta a jednocześnie żali się przyjacielowi:
"Boli Jusúfie, patrzenie na tę dziewczynę, boli. Znasz to uczucie niepowetowanej straty, nie dlatego, że to piękno do ciebie nie należy i nigdy należeć nie będzie – wiemy przecież, że piękno tak jak wiatr nie należy do świata, lecz na świecie się zjawia – ale że skoro jest takie piękno jest w ogóle możliwe, dlaczego wszystko inne nie jest równie piękne? A może w niebie będzie? Czyżby to właśnie było niebo, to piękno, które mogłoby być, ale na tym świecie pojawić się nie może?" [2].
Zmienia się świat a wraz z nim demony. Z niektórymi z nich musimy sobie radzić samodzielnie; jedne możemy przepędzić, inne musimy oswoić. Akcja opowiadań słowackiego pisarza Pavla Vilikovskiego, poza omówionym powyżej, rozgrywa się w czasach istnienia Czechosłowacji i panowania w „naszych szerokościach geograficznych”, jak to określa z przekąsem bohater jednego z opowiadań w rozmowie z Albertem Camusem, ideologii socjalistycznych.
„Nie myślałem o Europie Środkowej, dotychczas nie spotkałem się z takim pojęciem nawet w prognozie pogody. I jaka to może być Europa Środkowa, skoro z powodu kurtyn nie widzi się nawet tego, co za własną miedzą! Nie, »nasze szerokości geograficzne« to był maskujący, poprawny termin dla pewnego systemu społecznego albo, jak wtedy mówiło się z upodobaniem, ustroju. »To wręcz modelowo środkowoeuropejskie, nazywać reżim szerokością geograficzną!« - krzyknąłby z pewnością Camus, gdyby się o tym dowiedział, ale takich rzeczy nie mówi się obcokrajowcom. Dlatego mu przytaknąłem”[3].
Te opowiadania to swego rodzaju egzorcyzmy pozwalające uporać się z otaczającą rzeczywistością wraz z towarzyszącymi jej absurdami. Vilikowský wywołuje demony nonsensu, szarzyzny i beznadziei; wykpiwa je – oswaja lub zabija śmiechem. Te historie to nie tylko satyra na socjalistyczną rzeczywistość, to także zaduma nad losem człowieka, jego konstytucją psychiczną i pragnieniami. Każde z opowiadań kończy się dość gorzką puentą, która niejednokrotnie zmienia wydźwięk zapisanej historii. A wszystko to opowiedziane pięknym, często bardzo poetyckim językiem.
"Patrzył przed siebie na miasto, które klęknęło na jedno kolano nad rzeką. Zmierzch; moment, gdy przeżycie można pomylić z przeczuciem…" [4].
Z siedmiu zamieszczonych w zbiorze opowiadań największe wrażenie wywarły na mnie się pierwsze trzy: rozbawiła mnie rozmowa młodego pisarza z Camusem i puenta opowiadania; śmiałam się czytając list sceptycznego demonologa; zasmuciła relacja ze śledztwa w sprawie morderstwa zapisana w formie przypominającej strumień świadomości, która jako jedyna nie zawierała charakterystycznej dla pozostałych historii dawki humoru. To może wydać się nieprawdopodobne, jak bardzo może wzruszyć stary śledczy, który – o, zgrozo! – zajada obiad nad fotografią ofiary. Ale on nie patrzy na ofiarę…
„Marii B. nigdy nie widział. Na fotografii, o której mówimy, nie widać Marii B., widać tylko śmierć. Jest jak żywa”[5].
Jak sobie poradzić z własnymi emocjami, czy można zrozumieć i przyzwyczaić do potworności? Jakim trzeba być człowiekiem by dzień w dzień stawiać czoło ludzkiej bezduszności i okrucieństwu?
„Zobojętnieć. Otępieć? Gdy tępą stronę odwrócimy na zewnątrz, ostrze skierowane będzie do środka”[6] – dochodzi do wniosku narrator i ze smutkiem konstatuje:
"Jakie pytanie, taka odpowiedź. […] Chcecie wiedzieć, kto ją zabił? Morderca. Jak dla mnie, ostatecznie okaże się, że to banalne: jakiś prymityw, jakiś zbieg okoliczności… Bo tak zostało zadane pytanie. Kto szuka mordercy, ten znajdzie mordercę. Ostatecznie do tego nas najęli, prawda? Można i tak to uprościć. […] A ona jest – drzewa, wielkie dziury w płocie, szczyty w oddali – martwa”[7].
Kiedy wsiadamy do pociągu zwanego życiem musimy brać pod uwagę, że każda chwila jest jedyna i niepowtarzalna, jeśli nie pochwycimy jej od razu w swoje dłonie okrutny demoniczny maszynista albo ruszy zbyt wcześnie i nie zdążymy wysiąść, albo zatrzaśnie nam drzwi wagonu przed nosem.
- - -
[1] Pavel Vilikovský, „Okrutny maszynista”, przeł. Justyna Wodzisławska, Tomasz Grabiński, Książkowe Klimaty, 2013, s.59.
[2] Tamże, s. 58.
[3] Tamże, s. 10-11.
[4] Tamże, s. 26.
[5] Tamże, s. 18.
[6] Tamże, s. 38.
[7] Tamże, s. 51.
W liście do przyjaciela pewien egzorcysta dzieli się z nim rozważaniami nad zjawiskiem występowania tak wielu różnych zmian u ludzi opanowanych przez jednego demona – ofiary tej samej siły nieczystej mogą stać się zarówno furiatami, jak zostać ogarnięte paraliżem, ślepotą czy niemotą. Ponieważ czynnikiem zmiennym jest tu człowiek, więc – uważa autor listu – to w ludziach należy szukać przyczyn tej różnorodności. Ogólne rozważania na temat demonów i sposobów walki z nimi przeplata opowieścią o swoim ostatnim przypadku: pewien cieśla zwrócił się do niego z prośbą o wygnanie złego ducha z jego połowicy, która choć jest dziewicą jest ciężarna, a na dodatek odmawia spełniania tzw. małżeńskich obowiązków odwołując się do boskiego rozkazu.
"My dwaj, owszem, potrafimy tę piękną historię właściwie odczytać: dziewczyna poślubiona starcowi (wyolbrzymiam, ale spójrzmy na niego jej oczami) i słodki kochanek, któremu ona nie potrafi odmówić, a potem nieznośne poczucie winy…"[1] – stwierdza sarkastycznie egzorcysta a jednocześnie żali się przyjacielowi:
Madonna z Dzieciątkiem Bartolomé Esteban Murillo (1617–1682) Źródło: Wikimedia |
Zmienia się świat a wraz z nim demony. Z niektórymi z nich musimy sobie radzić samodzielnie; jedne możemy przepędzić, inne musimy oswoić. Akcja opowiadań słowackiego pisarza Pavla Vilikovskiego, poza omówionym powyżej, rozgrywa się w czasach istnienia Czechosłowacji i panowania w „naszych szerokościach geograficznych”, jak to określa z przekąsem bohater jednego z opowiadań w rozmowie z Albertem Camusem, ideologii socjalistycznych.
„Nie myślałem o Europie Środkowej, dotychczas nie spotkałem się z takim pojęciem nawet w prognozie pogody. I jaka to może być Europa Środkowa, skoro z powodu kurtyn nie widzi się nawet tego, co za własną miedzą! Nie, »nasze szerokości geograficzne« to był maskujący, poprawny termin dla pewnego systemu społecznego albo, jak wtedy mówiło się z upodobaniem, ustroju. »To wręcz modelowo środkowoeuropejskie, nazywać reżim szerokością geograficzną!« - krzyknąłby z pewnością Camus, gdyby się o tym dowiedział, ale takich rzeczy nie mówi się obcokrajowcom. Dlatego mu przytaknąłem”[3].
Te opowiadania to swego rodzaju egzorcyzmy pozwalające uporać się z otaczającą rzeczywistością wraz z towarzyszącymi jej absurdami. Vilikowský wywołuje demony nonsensu, szarzyzny i beznadziei; wykpiwa je – oswaja lub zabija śmiechem. Te historie to nie tylko satyra na socjalistyczną rzeczywistość, to także zaduma nad losem człowieka, jego konstytucją psychiczną i pragnieniami. Każde z opowiadań kończy się dość gorzką puentą, która niejednokrotnie zmienia wydźwięk zapisanej historii. A wszystko to opowiedziane pięknym, często bardzo poetyckim językiem.
"Patrzył przed siebie na miasto, które klęknęło na jedno kolano nad rzeką. Zmierzch; moment, gdy przeżycie można pomylić z przeczuciem…" [4].
Z siedmiu zamieszczonych w zbiorze opowiadań największe wrażenie wywarły na mnie się pierwsze trzy: rozbawiła mnie rozmowa młodego pisarza z Camusem i puenta opowiadania; śmiałam się czytając list sceptycznego demonologa; zasmuciła relacja ze śledztwa w sprawie morderstwa zapisana w formie przypominającej strumień świadomości, która jako jedyna nie zawierała charakterystycznej dla pozostałych historii dawki humoru. To może wydać się nieprawdopodobne, jak bardzo może wzruszyć stary śledczy, który – o, zgrozo! – zajada obiad nad fotografią ofiary. Ale on nie patrzy na ofiarę…
„Marii B. nigdy nie widział. Na fotografii, o której mówimy, nie widać Marii B., widać tylko śmierć. Jest jak żywa”[5].
"Nocny pociąg" David Cox (1783–1859) Źródło: Wikimedia |
„Zobojętnieć. Otępieć? Gdy tępą stronę odwrócimy na zewnątrz, ostrze skierowane będzie do środka”[6] – dochodzi do wniosku narrator i ze smutkiem konstatuje:
"Jakie pytanie, taka odpowiedź. […] Chcecie wiedzieć, kto ją zabił? Morderca. Jak dla mnie, ostatecznie okaże się, że to banalne: jakiś prymityw, jakiś zbieg okoliczności… Bo tak zostało zadane pytanie. Kto szuka mordercy, ten znajdzie mordercę. Ostatecznie do tego nas najęli, prawda? Można i tak to uprościć. […] A ona jest – drzewa, wielkie dziury w płocie, szczyty w oddali – martwa”[7].
Kiedy wsiadamy do pociągu zwanego życiem musimy brać pod uwagę, że każda chwila jest jedyna i niepowtarzalna, jeśli nie pochwycimy jej od razu w swoje dłonie okrutny demoniczny maszynista albo ruszy zbyt wcześnie i nie zdążymy wysiąść, albo zatrzaśnie nam drzwi wagonu przed nosem.
Pavel Vilikovský "Okrutny maszynista" |
[1] Pavel Vilikovský, „Okrutny maszynista”, przeł. Justyna Wodzisławska, Tomasz Grabiński, Książkowe Klimaty, 2013, s.59.
[2] Tamże, s. 58.
[3] Tamże, s. 10-11.
[4] Tamże, s. 26.
[5] Tamże, s. 18.
[6] Tamże, s. 38.
[7] Tamże, s. 51.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz