poniedziałek, 25 lutego 2019

Durian Sukegawa "Kwiat wiśni i czerwona fasola"

Szczypta soli

Durian Sukegawa, Kwiat wiśni i czerwona fasola, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Credit Line: Uberlemur Wikipedia

Różnych wydarzeń
wspomnienia niesie zwiewne
kwiat wiśni*


Bashō  dobry na każdą pogodę i porę roku a kwitnące kwiaty wiśni niosą ze sobą nie tylko wspomnienia ale  nadzieję i obietnicę przebudzenia. Dla nas chyba istotniejsza jest radość z końca zimy i oczekiwanie na nowe niż zaduma nad ulotnością i nietrwałością piękna. Odnoszę zresztą wrażenie, że obecnie Hanami – japońskie Święto Kwitnących Wiśni bardziej przypomina nasze gwarne i radosne pikniki niż melancholijne podziwianie delikatnych kwiatów.

Okazuje się, że Japończycy nie tylko dostrzegają piękno opadających płatków wiśni, lecz potrafią je także – podobnie jak my płatki róży – wykorzystać w kuchni. Podobieństwa i różnice. W kuchni europejskiej fasola bywa raczej składnikiem treściwych posiłków. A jednak zarówno w Chinach, jak i Japonii czerwona fasola azuki to składnik wielu słodkich deserów. Można jej skosztować z ciasteczkami mochi czy też placuszkami zwanymi dorayaki. Właśnie taki sklepik sprzedający dorayaki przekładane słodką pastą fasolową zwaną an pojawia się w książce Duriana Sukegawy „Kwiat wiśni i czerwona fasola”. Aby dopełnić całości obrazu, dodam, że tuż obok tego miejsca rosło drzewo wiśni, które przez okrągły rok przyglądało się rozgrywającym się tam scenom.

Historia opowiedziana przez Sukegawę rozgrywa się we współczesnej Japonii a jej bohaterami są trzydziestoletni sprzedawca nadziewanych placuszków o dość ciemnej przeszłości, którą próbuje zapijać sake, tajemnicza staruszka, która wie, że aby potrawa miała odpowiedni smak trzeba w jej przygotowanie włożyć serce oraz pewna nastolatka z problemami w rodzinie. Los połączył tych troje ze sobą jakby wiedział, że są sobie potrzebni.

To niezwykle ciepła opowieść o przyjaźni, zrozumieniu i wzajemnym wspieraniu się ludzi, których właściwie niewiele łączy. To także historia o szukaniu własnego miejsca i spełnienia, które niekoniecznie musi być takie jak nam się wydawało. Całość okraszona opisami przyrządzania pasty an, degustacji typowo japońskich potraw, w których niezwykłe znaczenie ma połączenie słodkiego ze słonym i eksperymentami, które mają ulepszyć i nadać jedyny w swoim rodzaju smak potrawom. Poszukiwanie właściwych proporcji w kuchni i życiu… Naprawdę ładne połączenie.

Fasola azuki. Credit Line: Richard West
Żeby tego ciepełka i cukru nie było za wiele autor, jak wytrawny kucharz, dodał do opowieści szczyptę soli – odsłonił ciemną plamę w historii Japonii jaką były ośrodki odosobnienia dla trędowatych. Te ośrodki choć zmienione w chwili obecnej w muzea funkcjonują nadal stanowiąc azyl dla żyjących pensjonariuszy, którym społeczny ostracyzm i niechęć nie pozwala włączyć się normalny bieg życia. Zadziwiać może pozytywne nastawienie tych, obecnie już staruszków, do świata i ludzi. Odebrano im wszak wszystko, nie tylko wolność i rodziny, ale też prawa do posiadania dzieci a nawet do pochówku w rodzinnych miejscowościach. A jednak…  Wydaje mi się, że nie jest to tylko fikcja literacka – odniosłam wrażenie, że bohaterka powieści niezwykle przypomina osobę, która pojawia się w jednym z felietonów Karoliny Bednarz zamieszczonych w książce „Kwiaty w pudełku”.

Niezwykle prosty i oszczędny język a jednak wiele w nim poezji – powieściowe haiku. Tym bardziej, że to raczej książeczka niż książka. Zanurzona w melancholii szczypta optymizmu. Kwitnąca wiśnia w księżycowym blasku. W sam raz na pochmurny dzień.



Durian Sukegawa, Kwiat wiśni i czerwona fasola, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola- - -
 *Bashō, „Dziennik z podróżnej sakwy” w: „Haiku”, przeł. Agnieszka Żuławska Umeda, Elay, 2010, s. 66.










Durian Sukegawa, "Kwiat wiśni i czerwona fasola", przeł. Dariusz Latoś, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2018.

14 komentarzy:

  1. Aha! Nie wiedziałam, że jest i książka. Film oglądałam i niestety nie mogę go pochwalić, ale wiadomo, że trudno o dobry film na podstawie dobrej książki, więc trzeba będzie przyjrzeć się temu bacznie! Kolejka rośnie... ;-)

    A Bashō, jakżeby nie, dobry na każdą pogodę:

    Strąki wisterii
    będą moją poezją:
    owoc opadłych kwiatów.

    Albo jakoś tak. Strąki fasoli od biedy mogą być też. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz... Sowa chwaliła film, ale w sumie książka mi wystarczy - naprawdę ładna. Mam nadzieję, że nie będzie na odwrót jak z tym "Kotem, który spadł z nieba" - ja e-ee, a Tobie się podobało. :-D

      A Bashō pewnie i o fasoli coś napisał tylko nie znamy ;-)

      Usuń
    2. Za krótkość już na wejściu książeczka ma u mnie plus! ;-)

      "Kota, który spadł z nieba" wspominam cieplutko. Natomiast "Kroniki kota podróżnika" zmierziły mnie i nie doczytałam do końca. Co nie znaczy, że nie mogą spodobać się innym. Ba! Może nawet zwiększa prawdopodobieństwo. Z moimi upodobaniami jestem trochę na opak. (Żeby tylko z tym...) Teraz na przykład czytam "Genialnych" Urbanka, rzecz o lwowskiej szkole matematycznej, i jestem bardzo zawiedziona, że samej matematyki nie ma tam za grosz. Dla wielu to zaleta, a ja narzekam. ;-)

      Usuń
    3. A widzisz... "Kronik kota podróżnika" nie znam, ale też nie wiem czy muszę znać. Jeśli chodzi o konie i koty wolę literaturę popularnonaukową - dzikie historie mam na żywo i to mi wystarcza. ;-)

      "Genialnych" bym pewnie chwaliła ale na razie muszę się zaopatrzyć w literaturę wybitnie lekką, która nie zmusza do nadmiernego wysiłku umysłowego, ale za to wciąga. Co nie oznacza byle jaką. Znasz ten moment, w którym nic nie smakuje wystarczająco dobrze? Tak teraz mam. :-)

      Usuń
    4. To uczucie niedosytu znam aż nazbyt dobrze! Właśnie je odczuwam. ;-) A masz już na oku coś lekkiego czy szukasz?

      Usuń
    5. Mam taki zestaw podręczny i wybieram się na polowanie do biblio, ale tak naprawdę czy to jest TO okaże się w czytaniu. Kilka książek nadpoczęłam i odłożyłam "na zaś", bo nic mi nie "smakuje". Zabrałam się za "Poszukiwaczy muszelek" - normalnie nie moja bajka - niby niezłe i dotrwam do końca, ale to też nie to. Może powinnam jakiś krwisty kryminał albo horror? ;-)

      Usuń
    6. A może tu przerwa potrzebna, po której właściwa książka nasunie się sama?

      W kryminałach mam słabe rozeznanie, właściwie podobały mi się tylko Sherlocki Holmesy i "Imię róży" (kryminał z gatunku niewciągających), potem coś mnie zniechęciło i już dalej nie szłam w tym kierunku. Od lat obiecuję sobie, że przeczytam "Obcych w domu" Simenona, których mam po francusku, ale dotąd nie przeczytałam, więc nie wiem, czy polecam. ;-) Za to niedawno obejrzałam "Doktora Mabuse'a" Langa i do teraz czuję miłe musowanie w głowie (Lang! Lang! Już się cieszę na kolejne jego filmy, które czekają na obejrzenie).

      Tak myślę, co lekkiego podobało mi się i Tobie mogłoby spodobać się też...

      "Ptaki" Vesaasa. Inne niż jego "Pałac lodowy", przejrzyste, ujmujące.

      "Ulica Nadbrzeżna" Steinbecka, cudowna w oryginale, acz nie wiem, jak przekład (nie podoba mi się to, co zrobiono z tytułem).

      "Elizabeth i jej ogród" hrabiny von Arnim (której niektórzy zarzucają pogardliwy stosunek do niższych warstw społecznych, ale nie ma róży bez kolców i ja wybaczam hrabinie jej drobne faux pas).

      "Dziewczyna z perłą" Tracy Chevalier.

      Chyba najlepiej z tego wspominam jednak "Ptaki". Może przyda Ci się ta krótka lista. :-)

      Usuń
    7. Dziękuję. Na "Ptaki" poluję już od dawna ale nie ma w bibliotekach a wznowień chyba nie było. Steinbecka wielbię za "Grona gniewu", "Myszy i ludzie" i "Na wschód od Edenu", ale już "Tortilla Flat" mi nie bardzo podeszła toteż "Ulicy Nadbrzeżnej" nieco się obawiam. Mam za to na półce jego biografię... może nadszedł jej czas. ;-)

      Usuń
    8. "Ptaki" mam i mogę udostępnić za pośrednictwem poczty. ;-)

      "Tortilla Flat" nie czytałam, więc nie wiem, jak ma się do "Ulicy Nadbrzeżnej" poza tym, że, jak czytałam, miejsce akcji to samo, a bohaterowie podobni. Mnie nie przypadła go gustu „Perła” Steinbecka, może „Tortilla flat” jest z tej samej, mniej szczęśliwej linii produkcji twórczej autora? "Ulica" bawiła mnie. Moim zdaniem jest klasy "Na wschód od Edenu", choć ma zupełnie inny charakter. W każdym razie bać się nie ma czego, ale też nie ma sensu, żebyś sięgała po nią wbrew sobie.

      Usuń
    9. Oj! Spadasz jak kot z nieba. ;-) Byłabym naprawdę wdzięczna, bo "Pałac lodowy" podobał mi się bardzo. Co do "Tortilla flat" to myślę, że Tobie może się spodobać. "Ulicę Nadbrzeżną" zamówiłam, a co! ;-) W razie czego odłożę - nie należę do osób, które muszą książkę dokończyć.

      Usuń
  2. "Ptaki" już lecą! A "Tortilli" zamierzam skosztować (zawsze można odstawić i wypluć pierwszy kęs). ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo, pięknie dziękuję i czekam rozsypując ziarno z okna by je przywabić. ;-)

      Usuń
    2. Melduję, że "Ptaki" właśnie wylądowały! Dziękuję :-)

      Usuń
    3. Skusiły się na ziarno! Miłej lektury zatem. :-)

      Usuń