piątek, 22 marca 2019

Tarjei Vesaas "Ptaki"

Credit Line: Wolfgang Sauber
Nie taka bajka

„Brat i siostra siedzieli na progu ubogiej chaty, w której mieszkali sami, tylko we dwoje. Wieczór był ciepły, czerwcowy, ściany ze starych drewnianych bali, nagrzane słońcem, wydzielały silny, rozleniwiający zapach[…]. Mieszkali w całkowitym niemal odosobnieniu, jak okiem sięgnąć ani jednej zagrody, dopiero za świerkowym lasem przebiegał główny trakt obok dużego osiedla. Po tej stronie lśniło jezioro, przeciwległe jego brzegi majaczyły daleko, daleko. Woda sięgała do odnóża pagórka, na którym był zbudowany ich dom, tam w dole Matis i Hege mieli własny pomost i łódź. Tylko ogrodzony kawałek ziemi stanowił ich własność, poza tym nic więcej nie posiadali”[1].  

Tak mogłaby rozpoczynać się bajka o Jasiu i Małgosi trochę już posuniętych w latach. Starsza siostra, może nieco surowa, ale troskliwa i opiekuńcza, i młodszy braciszek, który mimo upływu lat zachował dziecięcą umysłowość i wrażliwość. Niestety, nie można powiedzieć, że żyli długo i szczęśliwie. Nie tylko chata stała na uboczu, także ich życie, szczególnie życie Matisa toczyło się na marginesie wiejskiej społeczności. Nierozumiany, wytykany palcami jako „pomylony” cierpiał katusze, bo choć tak bardzo starał się zasłużyć na ludzką sympatię i szacunek, spotykał się jedynie z lekceważeniem i drwiną. Jedno drobne wydarzenie, niewielka zmiana w codziennej monotonii skłoniły Matisa do marzeń o tym, że teraz w ich życiu coś się zmieni.



Los bywa niestety przewrotny i jak posępna przepowiednia brzmią słowa wyjaśnienia właściciela sklepu:

„One [słonki – przypomnienie moje] nigdy nie zmieniają kierunku, jeżeli ciąg pojawia się w nowym miejscu to znaczy […], że młody kogut roczniak odłączył się i tokuje sam”[2].

Niewiele wiemy o tym jak znajdowała się w całej sytuacji Hege, jego siostra, bo historia została opowiedziana z punktu widzenia Matisa choć głosem wszechwiedzącego narratora. Ten zabieg całkowicie odebrał jej głos a przecież to ona została zmuszona do rezygnacji z własnego życia by opiekować się niepełnosprawnym bratem. To, że Matis przemawiał pośrednio sprawiło także, że chaotyczna plątanina jego myśli nie kolidowała z niezwykle plastycznymi i wysmakowanymi opisami przyrody.

Przyznam, że czytałam tę historię odrobinę jak horror, cały czas oczekując w napięciu co się na następnej stronie wydarzy. W przeciwieństwie do np. Benji’ego z „Wściekłości i wrzasku” Matis budził we mnie niepokój. Benji wyrażał swój sprzeciw wrzaskiem i płaczem, Matis „kombinował” a przy jego ograniczonej zdolności pojmowania rzeczywistości nie wiadomo było co wymyśli. Przerażał mnie też nieco jego egocentryzm. Czym innym jest patrzenie na świat przez pryzmat samego siebie u czterolatka, a czym innym u czterdziestoletniego mężczyzny, który skupia się na własnych chęciach i oczekiwaniach a potrzeby innych dostrzega tylko w kontekście swoich pragnień. To oczywiście okropne, że ktoś ze strachu podejmuje nieodwołalne decyzje, z których być może nie do końca zdaje sobie sprawę. Wydaje mi się jednak, że wszystko to – gdzieś w podświadomości – miało być swego rodzaju szantażem, próbą wymuszenia i zwrócenia na siebie uwagi. A we mnie narastał opór. Gdzie w tym wszystkim Hege? Czy ona nie miała żadnych praw, bo została skazana na opiekę nad niepełnosprawnym bratem? Pewnie żyliby wszyscy(?) długo i szczęśliwie(?), gdyby Hege odrzuciła swoje pragnienia i poświęciłaby się dla Matisa.  Ale to nie taka bajka.

Niezupełnie wiem czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego, co wydarzyło się na końcu. Moje oczekiwanie czegoś złego spełniło się, ale w jakże odmiennym scenariuszu. 




Vesaas, Ptaki, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
- - -
[1] Tarjei Vesaas, „Ptaki”, przeł. Beata Hłasko, Wydawnictwo Poznańskie, 1974, s.7.
[2] Tamże, s. 59.



5 komentarzy:

  1. Ładne rzeczy... Zapomniałam, jak to się kończy! Ale nie przypominaj mi, dojdziemy do tego. :-)

    We mnie Matis nie budził obaw, raczej wyrozumiałą sympatię. Acz nie wiem, jak by było, gdybym znalazła się na miejscu Hege...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba zależy od chwilowego nastawienia. Najpiękniejszy fragment w tej książce - korespondencja Matisa ze słonką - był dla mnie jednocześnie momentem, w którym straszliwie rosło napięcie. Nie wiadomo dlaczego. Podobnie jak moje uczepienie się Hege, która w książce stanowiła, podobnie jak ptak, jedynie pewne tło dla brata. Taki nastrój. ;-)

      PS. "Ptaki" wyruszyły w podróż powrotną. Mam nadzieję, że ich towarzystwo Ci się spodoba. :-D

      Usuń
    2. Odświeżyłam sobie zakończenie. I już rozumiem, dlaczego go nie pamiętałam: wyparłam najwidoczniej. Korespondencję ze słonką też muszę sobie przypomnieć.

      Usuń
  2. "Ptaki" doleciały, i towarzystwo też! A razem z nimi bardzo przytulne zwierzątko, na widok którego zaraz zatrzymałam się na chwilę, żeby pogłaskać je i zaczerpnąć nieco jego błogiego spokoju. Dziękuję bardzo! Duchy wyglądają nader interesująco. Rzucę się na nie zaraz, jak skończę Kawabatę, chociaż to raczej nie pójdzie piorunem. Zwłaszcza mnie. Czy mogę potrzymać trochę "Yūrei"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wszyscy dotarli bezpiecznie. "Yūrei" możesz spokojnie trzymać ile dusza zapragnie - tylko niewiele z nich bywa przywiązanych do konkretnego miejsca. ;-)

      Usuń