Collage obrazów: Galaktyka "Czarne oko" i "Myśliciel" Augusta Rodina |
Szepty pustki
… czas jest różnorodnym
Wątkiem zachłannych snów, którymi jesteśmy
I które rozprzestrzenia tajemniczy Śniący[1].
… czas jest różnorodnym
Wątkiem zachłannych snów, którymi jesteśmy
I które rozprzestrzenia tajemniczy Śniący[1].
Rozpoczyna się całkiem niewinnie. Zmęczony dniem codziennym bezimienny narrator – można chyba przyjąć, że jest nim autor powieści, bo to poprzez niego poznajemy tę dziwną historię – wypoczywa w niewielkiej miejscowości na południu Krety. Jest wrzesień, turystów mniej, dni więc płyną spokojnie i leniwie. Pewnego dnia spotyka młodego krajana obłożonego wielkim i dość eklektycznym stosem książek, wśród których dostrzega „Krytykę czystego rozumu” Immanuela Kanta. Panowie nawiązują znajomość i młody mężczyzna, wyjaśniając przyczyny swojego pobytu na Krecie, rozpoczyna przedziwną opowieść o podróży, która przywiodła go z Pragi aż na południowe krańce Europy.
„(…) wsłuchiwałem się w cichy szept miast (…); po pewnym czasie stwierdziłem, że wszystkie głosy miast szepczą o tym samym, że mówią o morzu i o południu. Południe mnie w miastach wabiło i coś obiecywało, nie wiedziałem co…” [2].
Na przedstawieniu baletowym opartym na dziele Immanuela Kanta zostaje popełnione morderstwo, którego ofiarą pada przybrany brat twórcy libretta i muzyki do tego baletu. Sprawca czynu umyka nierozpoznany. Przy okazji przesłuchań świadków młody naukowiec Martin poznaje na komisariacie byłą dziewczynę autora libretta – Kristinę. Dzięki niej dowiaduje się, że także jej ukochany zginął jakiś czas temu w niewyjaśnionych okolicznościach. Zauroczony dziewczyną i wiedziony ciekawością Martin próbuje wraz z nią rozwikłać zagadkę śmierci obu mężczyzn. Kolejne tropy wiodą ich coraz dalej na południe. Ich przewodnikiem staje się nigdy niewydana powieść Tomáša Kantora, której fabułę – według niego – stanowił zapis szeptów pustki. Borykając się z niemocą twórczą odkrył, że gdy zamiast walczyć z wypełniającą go nicością, wsłucha się w nią, ta roztacza przed nim swoje własne historie a każda z nich kryje w sobie kolejne. Opowieści się mnożą, związki między nimi zacieśniają i jakby tego było mało, elementy z fikcyjnych historii przenikają do świata realnego stając się śladami, które prowadzą parę detektywów.
Piękny i obrazowy język, interesująca fabuła każdej z poszczególnych opowieści i wszystkiego tego, co na pierwszym planie. Problem w tym, że powieść ma drugie dno a wszystko zdaje się być jedynie pretekstem do snucia rozważań o źródłach opowieści. Próby uchwycenia tych wszystkich nici i splecenia ich w sensowną całość – męczące. Rezultat i tak jest pokłosiem indywidualnych doświadczeń i wiedzy. Przyznam, że niekiedy czułam się jak powieściowy śledczy, który usiłował zrozumieć czym jest kantowska „Rzecz sama w sobie” i po usłyszeniu wyjaśnienia jedynie westchnął głęboko.
Właściwie to trudno powiedzieć, że powieść ma budowę szkatułkową. Przypomina raczej jakąś fantastyczną wielowymiarową konstrukcję – jak powieściowy diagram, za pomocą którego Tomáš Kantor próbował wizualizować związki pomiędzy poszczególnymi opowieściami, obrazami, muzyką czy poezją wyrosłymi z pierwotnie zapisanej przez niego historii – która rozrasta się we wszystkich kierunkach a każde z pojedynczych rozgałęzień dąży do połączenia ze wszystkimi innymi.
Piękny i obrazowy język, interesująca fabuła każdej z poszczególnych opowieści i wszystkiego tego, co na pierwszym planie. Problem w tym, że powieść ma drugie dno a wszystko zdaje się być jedynie pretekstem do snucia rozważań o źródłach opowieści. Próby uchwycenia tych wszystkich nici i splecenia ich w sensowną całość – męczące. Rezultat i tak jest pokłosiem indywidualnych doświadczeń i wiedzy. Przyznam, że niekiedy czułam się jak powieściowy śledczy, który usiłował zrozumieć czym jest kantowska „Rzecz sama w sobie” i po usłyszeniu wyjaśnienia jedynie westchnął głęboko.
Właściwie to trudno powiedzieć, że powieść ma budowę szkatułkową. Przypomina raczej jakąś fantastyczną wielowymiarową konstrukcję – jak powieściowy diagram, za pomocą którego Tomáš Kantor próbował wizualizować związki pomiędzy poszczególnymi opowieściami, obrazami, muzyką czy poezją wyrosłymi z pierwotnie zapisanej przez niego historii – która rozrasta się we wszystkich kierunkach a każde z pojedynczych rozgałęzień dąży do połączenia ze wszystkimi innymi.
Collage obrazów. Credit Lines: Steven Worster i Tom Vinelott |
Historia śledztwa prowadzonego przez Martina i Kristinę dobiega końca, tajemnicze śmierci zostają wyjaśnione, ale opowieść wcale się nie kończy. Czytelnik wpada z opowieści w opowieść, coraz głębiej i głębiej – w pustce wirują niezliczone światy i kryje ona w sobie nieprzebrane historie – stając się jednocześnie częścią kolejnej opowieści. Opowiadamy i jesteśmy opowiadani…
„(…) nie istnieją żadne czyste źródła opowieści, (…) każda opowieść jest straszliwa; wszystkie opowiadane fabuły pochodzą z jednego dziwnym odorem trącącego zdroju, którego wody przesiąkają przez fałdy rzeczy i pojawiają się w brudnych kątach naszej przestrzeni, i wszystkie fabuły rysują wzory pragnienia i strachu, w dodatku jak się zdaje, nienależące wcale do nas, tylko do jakiegoś monstrum, którego snem jest nasze życie”[3].
Ponura wizja. Być może jesteśmy snem demiurga. Może marząc i śniąc przywołujemy z pustki inne sny tajemniczego Śniącego. I sny snów jego... Nie ma dna i nie ma ucieczki…
„(…) nie istnieją żadne czyste źródła opowieści, (…) każda opowieść jest straszliwa; wszystkie opowiadane fabuły pochodzą z jednego dziwnym odorem trącącego zdroju, którego wody przesiąkają przez fałdy rzeczy i pojawiają się w brudnych kątach naszej przestrzeni, i wszystkie fabuły rysują wzory pragnienia i strachu, w dodatku jak się zdaje, nienależące wcale do nas, tylko do jakiegoś monstrum, którego snem jest nasze życie”[3].
Ponura wizja. Być może jesteśmy snem demiurga. Może marząc i śniąc przywołujemy z pustki inne sny tajemniczego Śniącego. I sny snów jego... Nie ma dna i nie ma ucieczki…
Nigdy nie będzie drzwi. Jesteś we wnętrzu
I twierdza obejmuje wszechświat,
I nie ma awersu ani rewersu,
Ni ostatecznej ściany, ni sekretnego centrum.
Nie spodziewaj się, że twa nieubłagana droga,
Która uparcie rozwidla się w inne,
Będzie mieć kres[4].
A może jednak nie. Wszak autor podchodzi do wszystkich tych opowieści bez szczególnych emocji. Słucha z zainteresowaniem, ale z dystansem. Stanowią wypełnienie płynących leniwie wieczorów – są dodatkiem do szumu morza i słońca niknącego za horyzontem. Być może chodzi tylko o to, że najdrobniejszy nawet element z jednej opowieści może stanowić punkt wyjścia dla wielu kolejnych historii. I tak w nieskończoność...
I twierdza obejmuje wszechświat,
I nie ma awersu ani rewersu,
Ni ostatecznej ściany, ni sekretnego centrum.
Nie spodziewaj się, że twa nieubłagana droga,
Która uparcie rozwidla się w inne,
Będzie mieć kres[4].
A może jednak nie. Wszak autor podchodzi do wszystkich tych opowieści bez szczególnych emocji. Słucha z zainteresowaniem, ale z dystansem. Stanowią wypełnienie płynących leniwie wieczorów – są dodatkiem do szumu morza i słońca niknącego za horyzontem. Być może chodzi tylko o to, że najdrobniejszy nawet element z jednej opowieści może stanowić punkt wyjścia dla wielu kolejnych historii. I tak w nieskończoność...
Michal Ajvaz „Podróż na Południe” |
- - -
[1] J.L.Borges, „Rubajat” [w:] „Pochwała cienia”, przeł. Andrzej Sobol-Jurczykowski, PIW, 1977, s. 26.
[2] Michal Ajvaz, „Podróż na Południe”, przeł. Leszek Engelking, Książkowe Klimaty, 2016, s. 411.
[3] Tamże, s. 258.
[4] J.L. Borges, „Labirynt” [w:] „Pochwała cienia”, przeł. . Andrzej Sobol-Jurczykowski, wyd. PIW, 1977, s. 17.
[1] J.L.Borges, „Rubajat” [w:] „Pochwała cienia”, przeł. Andrzej Sobol-Jurczykowski, PIW, 1977, s. 26.
[2] Michal Ajvaz, „Podróż na Południe”, przeł. Leszek Engelking, Książkowe Klimaty, 2016, s. 411.
[3] Tamże, s. 258.
[4] J.L. Borges, „Labirynt” [w:] „Pochwała cienia”, przeł. . Andrzej Sobol-Jurczykowski, wyd. PIW, 1977, s. 17.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz