Credit Line: x_tine |
Mojżesz z Dzikiego Wybrzeża
Uwielbiam pisanie Alaina Mabanckou, jednego z najwybitniejszych i chyba najbardziej rozpoznawanych pisarzy afrykańskich. Pilnie śledzę i staram się dotrzeć do wszystkich ukazujących się na polskim rynku wydawniczym powieści jego autorstwa. A pojawiło się ich całkiem sporo dzięki wydawnictwu Karakter – wszystkie w doskonałym tłumaczeniu Jacka Giszczaka. Najnowsza z nich „Papryczka” to opowieść o ubogich mieszkańcach jednego z kongijskich miast.
Narratorem jest posiadacz najdłuższego chyba na świecie imienia Tokumisa Nzambe po Mose yamoyindo abotami namboka ya Bakoko, co w języku lingala znaczy „Chwalmy Pana, Czarny Mojżesz urodził się na ziemi przodków”. Imię to, nadał chłopcu znalezionemu tuż po urodzeniu na schodach sierocińca w Loango, pochodzący z sąsiedniego Zairu duchowny, którego dzieci nazywały Tatą Mupelo. Dziwne to było imię i dziwny duchowny, który miast uczyć dzieci klepać pacierze zaznajamiał je ze słowami charakterystycznych dla ich regionów piosenek i ludowymi tańcami.
„Porwani euforią, bo wydawało nam się, że ten sługa boży wcale nie przyjeżdża tu, żeby nas ewangelizować, tylko po to, byśmy mogli zapomnieć o karach, jakie nam wymierzano w innych dniach tygodnia, zaczynaliśmy dokazywać, czasami za bardzo, by po chwili zrozumieć, że nie wszystko nam wolno, że nie jesteśmy na słynnym dworze króla Makoko, gdzie lud Teke bez ustanku ucztował, podczas gdy władca chrapał w dzień i w nocy, kołysany śpiewem zauszników”*.
Rozpoczęta szaloną zabawą, tym festynem radości, opowieść wkrótce zmienia się w pełne goryczy wspomnienia – wszak Mojżesz, jak niektórzy go nazywali, lub Papryczka, bo taki dostał przydomek był nie tylko wychowankiem sierocińca, ale też ten dom dziecka znajdował się w kraju co raz to rozrywanym wewnętrznymi walkami pomiędzy różnymi ugrupowaniami i plemionami. Wyzwolenie Kongo z rąk europejskich kolonialistów nie przyniosło mu upragnionego spokoju, lecz przyczyniło się do nasilenia animozji pomiędzy licznymi zamieszkującymi te tereny ludami.
Rozpoczęta szaloną zabawą, tym festynem radości, opowieść wkrótce zmienia się w pełne goryczy wspomnienia – wszak Mojżesz, jak niektórzy go nazywali, lub Papryczka, bo taki dostał przydomek był nie tylko wychowankiem sierocińca, ale też ten dom dziecka znajdował się w kraju co raz to rozrywanym wewnętrznymi walkami pomiędzy różnymi ugrupowaniami i plemionami. Wyzwolenie Kongo z rąk europejskich kolonialistów nie przyniosło mu upragnionego spokoju, lecz przyczyniło się do nasilenia animozji pomiędzy licznymi zamieszkującymi te tereny ludami.
Sierociniec i to, co się nim dzieje, jest jakby wycinkiem chorego organizmu, który wzięty pod mikroskop daje nam ogląd tego, co zachodzi w całym ciele. Dyrektor obsadzający swoimi krewnymi i współplemieńcami niemającymi pojęcia o wychowywaniu dzieci stanowiska w sierocińcu jest jak głowa państwa rozdająca zaszczyty i władzę ludziom w zależności od ich przynależności etnicznej do grupy, która aktualnie znalazła się u władzy. Socjalistyczne ciągotki tylko nasilają ten proces i dają pretekst do natężenia prześladowań niewygodnych dla władzy ludzi.
Congo Pointe Noire. Credit Line: Ferdinand Reus |
Obrazy targanego niepokojami Konga przekazywane przez naiwnego i nieznającego życia trzynastolatka mogą wydawać się zabawne – Mabanckou w charakterystyczny dla siebie kpiarski sposób ukazuje dramat rozgrywający się w jego kraju – ale spod płaszczyka infantylności wyłania się obraz, który także dorosłemu wydać się może niezrozumiały i bezsensowny. Oczywiście, trybalizm, nepotyzm – choć kraje europejskie są w miarę jednorodne etnicznie – są znane nie tylko młodym krajom afrykańskim. Czytelnikom pochodzącym z byłego bloku wschodniego nieobce są też hasła i metody działania reżimu komunistycznego oraz sposoby wynoszenia na wyżyny jego przywódców. Niemniej jednak natężenie tych zjawisk w kształtującym się dopiero państwie, gdzie nowoczesność miesza się wciąż z zabobonem, przybrało formy trudne do wyobrażenia.
W samym sercu tych wydarzeń utkwił nasz narrator – jeden z wielu pozbawionych rodziców i pozostawionych samym sobie dzieciaków, które musiały sobie jakoś radzić w tym absurdalnym świecie pełnym przemocy. Papryczka był bystry, był sprytny, ale jednocześnie niezwykle niewinny i łatwowierny. Miał też, co niezwykłe wśród zaprawionych w złodziejskim fachu włóczęgów, czułe na cudzą niedolę serce. Trochę przypomina dickensowskich bohaterów – jego wewnętrzna dobroć i wrażliwość przysparza mu coraz to nowych przyjaciół, choć okrutny los sprawia, że kolejno ich traci.
Mniej w tej powieści literackich gierek charakterystycznych dla Mabanckou, choć możemy doszukiwać się w niej nawiązań do Dickensa lub – w rozpoczynającym powieść fertycznym tańcu – do "Jesieni patriarchy" Marqueza. Mimo lekkiego, żartobliwego tonu dotyka ona spraw niezwykle bolesnych. Pisarz, w prześmiewczej formie, ukazał dramat swojego kraju i jego mieszkańców, przede wszystkim tych najmłodszych i najbardziej bezbronnych.
W samym sercu tych wydarzeń utkwił nasz narrator – jeden z wielu pozbawionych rodziców i pozostawionych samym sobie dzieciaków, które musiały sobie jakoś radzić w tym absurdalnym świecie pełnym przemocy. Papryczka był bystry, był sprytny, ale jednocześnie niezwykle niewinny i łatwowierny. Miał też, co niezwykłe wśród zaprawionych w złodziejskim fachu włóczęgów, czułe na cudzą niedolę serce. Trochę przypomina dickensowskich bohaterów – jego wewnętrzna dobroć i wrażliwość przysparza mu coraz to nowych przyjaciół, choć okrutny los sprawia, że kolejno ich traci.
Mniej w tej powieści literackich gierek charakterystycznych dla Mabanckou, choć możemy doszukiwać się w niej nawiązań do Dickensa lub – w rozpoczynającym powieść fertycznym tańcu – do "Jesieni patriarchy" Marqueza. Mimo lekkiego, żartobliwego tonu dotyka ona spraw niezwykle bolesnych. Pisarz, w prześmiewczej formie, ukazał dramat swojego kraju i jego mieszkańców, przede wszystkim tych najmłodszych i najbardziej bezbronnych.
Alain Mabanckou „Papryczka” |
- - -
* Alain Mabanckou, „Papryczka”, przeł. Jacek Giszczak, Karakter, 2016, s. 11.
* Alain Mabanckou, „Papryczka”, przeł. Jacek Giszczak, Karakter, 2016, s. 11.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz