W pajęczynie melancholii
Credit Line: WebbShots |
To fragment klątwy rzuconej na Barucha Spinozę – jednego z najbardziej znanych i kontrowersyjnych filozofów XVII wieku. Chociaż znany jest tekst cheremu – jednego z najsurowszych – nie wiadomo czym młody, zaledwie dwudziestoczteroletni, Spinoza zasłużył sobie na tak wielką niechęć gminy żydowskiej w Amsterdamie. Nie zdradza tego wykluczający go ze społeczności dokument ani on sam nie wspomina o tym w listach z tego okresu. W ogóle o Spinozie-człowieku wiadomo bardzo niewiele, choć Spinoza-filozof znany jest ze swoich prac na całym świecie. Ta mgiełka tajemniczości, piętno odrzucenia i samotne życie stały się pożywką dla macedońskiego pisarza, który pisząc powieść, miał niewiele więcej lat niż filozof w chwili rzucenia nań klątwy.
„Chciałem podarować to piękno samotności Spinozy. (…) być może właśnie takie dążenie – do upiększenia czyjejś samotności, jeśli ze zwykłego, ludzkiego punktu widzenia przydaje książce piękna, to ujmuje go na skali wartości krytyki literackiej: brak tu ironii, dystansu i cynizmu, trzech głównych wyznań wiary postmodernizmu, do którego książka ta jednak w żadnym wypadku nie należy. Jest to najbardziej opóźniony utwór pogardzanego przez naszą mądrą epokę romantyzmu. Sentymentalizm został tu przeciwstawiony racjonalizmowi”[2] – napisał Smilevski w posłowiu.
Przyznam, że chociaż obraz wielkiego filozofa, który powstał w moim umyśle po lekturze jego biografii autorstwa Stevena Nadlera był zupełnie odmienny od tego, który stworzył macedoński pisarz, nie potrafiłam się oprzeć jego sugestywnemu przekazowi. Niezwykły zmysł dramaturgiczny Smilevskiego sprawia, że czytelnik niemal natychmiast zostaje mentalnie uwięziony w sieci opowieści – postawiony u łoża zmarłego filozofa prowadzi z nim rozmowę, docieka jego sądów i wyborów. Autor, choć to on nadaje kierunek i sam wydaje się być mocno uwikłany, jest tylko medium, które tę wymianę myśli umożliwia.
Jaki wpływ na samego Spinozę miały jego filozoficzne dociekania, na ile podporządkował własne życie swoim poglądom? Czy człowiek – odrzucający uczucia i emocje jako namiętności, które niewolą ludzką duszę; uważający, że wszystko czego możemy doświadczyć za pomocą zmysłów jest jedynie krótkotrwałą ułudą, bo jedynie wieczny jest Bóg, albo utożsamiana z nim Natura – starał się wyzwolić ze wszelkich afektów i czy rezygnacja z nich przyniosła mu upragnioną wolność i szczęście?
Baruch Spinoza. Źródło: Wikipedia |
Przyznam, że chociaż obraz wielkiego filozofa, który powstał w moim umyśle po lekturze jego biografii autorstwa Stevena Nadlera był zupełnie odmienny od tego, który stworzył macedoński pisarz, nie potrafiłam się oprzeć jego sugestywnemu przekazowi. Niezwykły zmysł dramaturgiczny Smilevskiego sprawia, że czytelnik niemal natychmiast zostaje mentalnie uwięziony w sieci opowieści – postawiony u łoża zmarłego filozofa prowadzi z nim rozmowę, docieka jego sądów i wyborów. Autor, choć to on nadaje kierunek i sam wydaje się być mocno uwikłany, jest tylko medium, które tę wymianę myśli umożliwia.
„Ród ludzki żyje w niewoli afektów: pożądanie, radość, żal, nienawiść, strach, nadzieja… Ludzką niemożność powściągania afektów nazywam niewolą, gdyż człowiek podległy afektom, nie jest panem siebie, jest podporządkowany swojemu losowi, w którego władzy się znajduje, i często jest zmuszony iść ku gorszemu, choć patrzy na lepsze. Ten, kto jest wolny od afektów, jest przez swoje poznanie substancji, atrybutów i istoty bliski nieskończoności i wieczności”[3].
"Narcyz" Jules-Cyrille Cavé (1859–1940) Źródło: Wikimedia |
„Chciałbym jeszcze raz usłyszeć twoje życie, Spinozo, chciałbym je usłyszeć opowiedziane przez człowieka o zamglonym spojrzeniu, człowieka, który nie jest wolny, Spinozo, który jest we władzy afektów, przez tego Spinozę, który wie, czym są rozpacz i smutek”[4].
W polemikę z poglądami filozofa wdają się kolejne osoby, które pojawiały się w jego życiu, i które były/mogły być dla niego ważne. Kobieta i mężczyzna. Każde z nich pragnie go przekonać, że to właśnie te nietrwałe i efemeryczne rzeczy nadają życiu smak i sens.
"Echo i Narcyz" John William Waterhouse (1849–1917) Źródło: Wikimedia |
Nawiązania do mitu o nieszczęśliwej miłości Echa do odrzucającego zaloty dziewcząt i chłopców Narcyza są jak odbicia historii podążającego za własnym rozumem filozofa. Bardzo poetycki jest język powieści. Wybrane cytaty i stosowanie powtórzeń niektórych fraz wzmaga ekspresję, podkreśla znaczenie poszczególnych fragmentów oraz buduje pełną rezygnacji i melancholii atmosferę. Podobnie jak w późniejszej „Siostrze Zygmunta Freuda” niepoślednią rolę w budowaniu nastroju pełnią obrazy – nie tylko portrety samego Spinozy. Pojawia się również – powstający w okresie, kiedy w łonie matki kształtował się przyszły wielki myśliciel – obraz Rembrandta „Lekcja anatomii doktora Tulpa”. Trochę jak Tulp odkrywający przed studentami wnętrze ludzkiego ciała Smilevski odkrywa przed czytelnikiem duszę Spinozy. A może swoją własną?
"Lekcja anatomii doktora Tulpa" Rembrandt (1606–1669) Źródło: Wikimedia |
Powieść zatacza koło, czas staje się rozciągliwy i kiedy Rembrandt po raz ostatni dotyka pędzlem obrazu Spinoza umiera i jednocześnie rodzi się na nowo, by jeszcze raz przeżyć swoje życie – takie jakie było w rzeczywistości, a może takie jakie pojawi się ponownie w czyjeś wyobraźni…
Goce Smilevski „Rozmowa ze Spinozą" |
- - -
[1] Steven Nadler, „Spinoza”, przeł. Władysław Jeżewski, PIW, 2002, s. 144.
[2] Goce Smilevski, „Rozmowa ze Spinozą. Powieść-pajęczyna”, przeł. Hanna Karpińska, Oficyna 21, 2005, s. s. 202-203.
[3] Tamże, s. 82-83.
[4] Tamże, s. 84-85.
[5] Tamże, s. 124.
[1] Steven Nadler, „Spinoza”, przeł. Władysław Jeżewski, PIW, 2002, s. 144.
[2] Goce Smilevski, „Rozmowa ze Spinozą. Powieść-pajęczyna”, przeł. Hanna Karpińska, Oficyna 21, 2005, s. s. 202-203.
[3] Tamże, s. 82-83.
[4] Tamże, s. 84-85.
[5] Tamże, s. 124.
Świetny post. :-) Mam już za sobą lekturę "Rozmowy ze Spinozą", ale wstrzymałam się z postem. Odłożyłam go na później - i dobrze, bo ciekawa jest taka konfrontacja własnych spostrzeżeń z refleksjami innych. Niewątpliwie widać w tej książce zaczątki techniki pisarskiej zastosowanej w "Siostrze...", choć język jest dosadniejszy. Zapadły mi w pamięć wybrane sceny z "Rozmowy...", jakby to były namalowane przez autora obrazy. Śmierć matki, prostytutka zaczepiająca Spinozę na ulicy, Klara Maria z kieszeniami żółtych liści jesienią. I bardzo celne sformułowania ("pasujemy do siebie jak nóż i chleb"). Po zastanowieniu uznałam, że proza Smilevskiego przypomina mi twórczość Olgi Tokarczuk. Na pewno niedługo napiszę post o tym autorze. Ale tak dobre książki lubię odłożyć, żeby je przemyśleć, wrócić do nich - i dopiero pisać. :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Przeczytałam "Rozmowę..." już jakiś czas temu, ale dość długo mościła się w mojej głowie i szukała właściwego miejsca. Niektóre książki wymagają czasu, inne, układają się w głowie jeszcze zanim dobrnie się do ostatniej kartki. Proza Smilevskiego należy do tej pierwszej kategorii. ;-)
UsuńWydaje mi się, że jest wiele racji w tym, co piszesz o malowaniu słowem poszczególnych scen. I we mnie utkwiły pewne obrazy - jak przesuwające się przed oczyma ujęcia filmowe: Spinoza wyglądający przez okno, Maria Klara dotykająca jego policzka zimnymi palcami, starsza kobieta z małym chłopcem, który właśnie wypuszcza z zaciśniętej piąstki garść zwiędniętych fiołków, które opadają jak deszcz na wylegującego się na progu kota... I jeszcze wyjącą tłuszczę i starą kobietę z miotłą polującą na bezpańskiego psa... brrrr. Za to zasuszone kwiatki z listu Johana zlały mi się w jedno z żółtym kwiatkiem trzymanym w dłoni przez Marię Klarę. ;-)
Nie umiem porównać prozy Smilevskiego do tej tworzonej przez Olgę Tokarczuk - nie czytałam jej nowych powieści, a te wcześniejsze to lektura sprzed tak wielu lat, że nie jestem w stanie wyciągnąć żadnych wniosków.
Czekam cierpliwie na tekst o Smilevskim - jestem ciekawa Twoich przemyśleń. :-)