Credit Line: NASA |
Księżycowy ślad
Zawsze fascynowały mnie wyimaginowane miejscowości tworzone przez pisarzy na potrzeby powieści. Przy czym nie chodzi mi o światy fantastyczne, ale o miejsca, które mają swoje odpowiedniki w świecie rzeczywistym tylko z jakichś przyczyn literacka wyobraźnia nadała im nowe nazwy i umieściła w bliżej nieokreślonej przestrzeni. Chociaż te wioski i miasteczka nigdy nie istniały poza kartami powieści, to każde z nich wywodzi swój rodowód z jakiegoś bliskiego twórcy miejsca na Ziemi. Faulknerowskie Jefferson, urugwajskie Santa Maria – wytwór wyobraźni Juana Carlosa Onettiego, Capitán Olmos stworzone przez Ernesta Sábato, czy może bardziej znane Macondo G.G. Marqueza lub Combray i Balbec Marcela Prousta. Mnóstwo ich na kartach różnych powieści, a teraz do mojego prywatnego indeksu miejscowości wymyślonych przychodzi mi dopisać kolejne – to fikcyjne miasteczko Mágina stworzone przez hiszpańskiego twórcę Antonio Muñoza Molinę, które ponoć niezwykle przypomina jego rodzinną miejscowość Úbedę. To tam rozgrywa się akcja wielu jego powieści m.in. „Jeźdźca polskiego” i „Wiatru księżyca”.
Zawsze fascynowały mnie wyimaginowane miejscowości tworzone przez pisarzy na potrzeby powieści. Przy czym nie chodzi mi o światy fantastyczne, ale o miejsca, które mają swoje odpowiedniki w świecie rzeczywistym tylko z jakichś przyczyn literacka wyobraźnia nadała im nowe nazwy i umieściła w bliżej nieokreślonej przestrzeni. Chociaż te wioski i miasteczka nigdy nie istniały poza kartami powieści, to każde z nich wywodzi swój rodowód z jakiegoś bliskiego twórcy miejsca na Ziemi. Faulknerowskie Jefferson, urugwajskie Santa Maria – wytwór wyobraźni Juana Carlosa Onettiego, Capitán Olmos stworzone przez Ernesta Sábato, czy może bardziej znane Macondo G.G. Marqueza lub Combray i Balbec Marcela Prousta. Mnóstwo ich na kartach różnych powieści, a teraz do mojego prywatnego indeksu miejscowości wymyślonych przychodzi mi dopisać kolejne – to fikcyjne miasteczko Mágina stworzone przez hiszpańskiego twórcę Antonio Muñoza Molinę, które ponoć niezwykle przypomina jego rodzinną miejscowość Úbedę. To tam rozgrywa się akcja wielu jego powieści m.in. „Jeźdźca polskiego” i „Wiatru księżyca”.
Bohaterem „Wiatru księżyca” jest nastoletni chłopiec zafascynowany kosmicznymi podróżami. Kiedy go spotykamy po raz pierwszy leży właśnie na plecach z podgiętymi kolanami i w wyobraźni przeżywa start Apolla 11, który 16 lipca 1969 wyruszył z Ziemi, by 20 lipca wylądować na Księżycu. Wraz z chłopcem śledzimy i przeżywamy raz jeszcze wszystkie kolejne etapy tej podróży. Jego zauroczenie jest tak głębokie, że nie umyka mu najmniejszy szczegół a wszystko to, co dzieje się wokół niego ma zwyczaj przyrównywać do tego lotu i kosmicznych technologii.
„Z arkuszy plastiku i błyszczącego lekkiego metalu jest zbudowany statek Apollo oraz wielkie stacje w filmach o przyszłości (…). W świecie, gdzie się urodziłem i gdzie prawdopodobnie będę musiał spędzić całe życie, wszystko albo prawie wszystko jest chropowate – męskie dłonie, sztruks spodni roboczych, suche grudy ziemi, bielone ściany, siodła i kosze zwierzyny jucznej, sznur z konopi, worki, domowej roboty mydło, które mama z babcią wyrabiają w dużych glinianych naczyniach i które szczypie w ręce i prawie się nie pieni, kawałki gazet, którymi sobie podcieramy tyłki”[1] – konstatuje z zawodem, bo świat, w którym przyszło mu żyć wydaje się tkwić tak głęboko w przeszłości, jakby leżał na innej planecie i nie miał nic wspólnego ze współczesną nauką i osiągnięciami techniki.
Neil Armstrong by Aldrin Buzz Credit Line: Wikipedia |
Mágina żyje swoim własnym rytmem wyznaczanym przez pory roku, tkwi w czasie poza czasem, bo wciąż żywe są wspomnienia i mroczne tajemnice przeszłości – okresu, w którym wojna domowa podzieliła ludzi na zwalczające się obozy. Chociaż terror zelżał, wciąż żyją ludzie, którzy, po jednej lub drugiej stronie, byli uwikłani w szalejącą przemoc, żyją wciąż ofiary krwawych porachunków.
„Żyję na świecie, w miasteczku, gdzie jest duża ilość niewidomych, kulawych, bezrękich, pozostałych przy życiu ofiar wojny i lat głodu, rannych podczas bitew lub bombardowań, okaleczonych wietrzną ospą, grzybicą skóry, paraliżem dziecięcym, ogołoconych przez czas, który już jest daleko, za granicami cienia, który oddziela teraźniejszość od przeszłości, tak jak na fotografiach Ziemi zrobionych z przestrzeni kosmicznych jest oddzielony dzień od nocy”[2].
To, co innym daje poczucie bezpieczeństwa – powtarzalny rytm przyrody – młodego chłopca irytuje i drażni. Zapatrzony w ludzi, którzy realizując marzenia sięgają do gwiazd chciałby innego życia, bardziej intensywnego, zaskakującego nowościami. Czuje się zawiedziony i przytłoczony świadomością, że jest skazany na życie podobne temu, które wiedli jego dziadkowie, a potem rodzice. A przecież jego miasteczko także podlega zmianom. Może nie tak gwałtownym jakby sobie życzył jednak ten świat znany mu z dzieciństwa powoli, ale nieubłaganie odchodzi w przeszłość. Już jego szczenięce lata upływają zupełnie inaczej niż młodość jego rodziców, którzy od maleńkości zaprzęgnięci byli do ciężkiej pracy na roli i w gospodarstwie. Jego podstawowym obowiązkiem była nauka, miał czas na lektury; dano mu możliwość zdobycia wykształcenia, które nie było dostępne rodzicom. Zmienia się także życie starych mieszkańców miasteczka – tutaj też, choć powoli, docierają tak upragnione przez chłopca zdobycze techniki – pierwsze telewizory, lodówki – co ma bezpośrednie przełożenie na kultywowane od lat zwyczaje. Przy czym te zmiany biegną niekoniecznie w dobrą stronę. Ludzie zaczynają się od siebie separować, zamykać we własnych czterech ścianach. Kiedyś, wspólnie stawali do wielu prac, co stwarzało okazję do nawiązywania bliskich kontaktów – cudowne przywołanie scen podczas zbioru oliwek – wieczorami zasiadali wszyscy przed domami by w napływającym chłodzie porozmawiać i powspominać.
„Niektórzy jednak już nie wyciągają krzeseł na zewnątrz, by pogawędzić, wolą zostać w domu, wpatrując się w ekran kupionego niedawno telewizora – przez otwarte na oścież okna, w blasku telewizorów widać zarysy ludzi”[3].
Oczyma tego chłopca oglądamy koniec pewnego świata. Oczyma chłopca, który stał się mężczyzną i z wielkiej odległości – czasu, nie przestrzeni – ogląda Ziemię, po której stąpał będąc dzieckiem, ludzi, którzy odeszli, swoje marzenia i budzenie się własnej seksualności. Ten świat, do którego powraca pamięcią, to jego prywatny Księżyc, na którym już nigdy nie będzie mógł postawić stopy, ale który wciąż istnieje w jego wnętrzu.
„Żyję na świecie, w miasteczku, gdzie jest duża ilość niewidomych, kulawych, bezrękich, pozostałych przy życiu ofiar wojny i lat głodu, rannych podczas bitew lub bombardowań, okaleczonych wietrzną ospą, grzybicą skóry, paraliżem dziecięcym, ogołoconych przez czas, który już jest daleko, za granicami cienia, który oddziela teraźniejszość od przeszłości, tak jak na fotografiach Ziemi zrobionych z przestrzeni kosmicznych jest oddzielony dzień od nocy”[2].
To, co innym daje poczucie bezpieczeństwa – powtarzalny rytm przyrody – młodego chłopca irytuje i drażni. Zapatrzony w ludzi, którzy realizując marzenia sięgają do gwiazd chciałby innego życia, bardziej intensywnego, zaskakującego nowościami. Czuje się zawiedziony i przytłoczony świadomością, że jest skazany na życie podobne temu, które wiedli jego dziadkowie, a potem rodzice. A przecież jego miasteczko także podlega zmianom. Może nie tak gwałtownym jakby sobie życzył jednak ten świat znany mu z dzieciństwa powoli, ale nieubłaganie odchodzi w przeszłość. Już jego szczenięce lata upływają zupełnie inaczej niż młodość jego rodziców, którzy od maleńkości zaprzęgnięci byli do ciężkiej pracy na roli i w gospodarstwie. Jego podstawowym obowiązkiem była nauka, miał czas na lektury; dano mu możliwość zdobycia wykształcenia, które nie było dostępne rodzicom. Zmienia się także życie starych mieszkańców miasteczka – tutaj też, choć powoli, docierają tak upragnione przez chłopca zdobycze techniki – pierwsze telewizory, lodówki – co ma bezpośrednie przełożenie na kultywowane od lat zwyczaje. Przy czym te zmiany biegną niekoniecznie w dobrą stronę. Ludzie zaczynają się od siebie separować, zamykać we własnych czterech ścianach. Kiedyś, wspólnie stawali do wielu prac, co stwarzało okazję do nawiązywania bliskich kontaktów – cudowne przywołanie scen podczas zbioru oliwek – wieczorami zasiadali wszyscy przed domami by w napływającym chłodzie porozmawiać i powspominać.
„Niektórzy jednak już nie wyciągają krzeseł na zewnątrz, by pogawędzić, wolą zostać w domu, wpatrując się w ekran kupionego niedawno telewizora – przez otwarte na oścież okna, w blasku telewizorów widać zarysy ludzi”[3].
Oczyma tego chłopca oglądamy koniec pewnego świata. Oczyma chłopca, który stał się mężczyzną i z wielkiej odległości – czasu, nie przestrzeni – ogląda Ziemię, po której stąpał będąc dzieckiem, ludzi, którzy odeszli, swoje marzenia i budzenie się własnej seksualności. Ten świat, do którego powraca pamięcią, to jego prywatny Księżyc, na którym już nigdy nie będzie mógł postawić stopy, ale który wciąż istnieje w jego wnętrzu.
Ślad buta Aldrina Buzza. Credit Line: Wikipedia |
„Każdy nasz krok na Księżycu pozostawił niezatarty ślad, który będzie trwać niezmiennie, podczas gdy my się zestarzejemy na Ziemi, a nawet wtedy, gdy umrzemy i w żadnym miejscu nie pozostanie najmniejsza pamiątka naszych twarzy ani nawet żaden z milionów śladów zrobionych po powrocie na naszą planetę. Na Księżycu nie ma wiatru, który mógłby zamazać ślady, jakie bez problemu rozwiałby o zmierzchu wiatr dmuchający na plaży”[4].
Nasza pamięć jest jak powierzchnia księżyca – zachowuje ślady z przeszłości. I choć idąc przez życie wydarza się nam tak wiele, to „(…) najżywiej wyobrażasz sobie start, wyglądając przez jedno z okienek, pył, który wówczas się uniesie i ukaże wszystko, co pozostanie pod spodem…”[5].
Nasza pamięć jest jak powierzchnia księżyca – zachowuje ślady z przeszłości. I choć idąc przez życie wydarza się nam tak wiele, to „(…) najżywiej wyobrażasz sobie start, wyglądając przez jedno z okienek, pył, który wówczas się uniesie i ukaże wszystko, co pozostanie pod spodem…”[5].
Pisarz dedykował tę pełną tęsknoty za dniami otaczającej go życzliwości powieść swoim rodzicom. To oni prawdopodobnie byli prototypami rodziców chłopca z taką czułością przez niego wspominanych. Ich miłość przesłoniła wszystkie ciemne strony życia w tamtym okresie. Zapewne dlatego mottem tej powieści jest fragment wiersza Antonio Machado:
"Pamiętam jedynie emocje rzeczy".
Antonio Muñoz Molina „Wiatr księżyca” |
- - -
[1] Antonio Muñoz Molina, „Wiatr księżyca”, przeł. Danuta Kałuża, Sonia Draga, 2008, s. 94.
[2] Tamże, s.75.
[3] Tamże, s. 67.
[4] Tamże, s. 258.
[5] Tamże, s. 259.
[1] Antonio Muñoz Molina, „Wiatr księżyca”, przeł. Danuta Kałuża, Sonia Draga, 2008, s. 94.
[2] Tamże, s.75.
[3] Tamże, s. 67.
[4] Tamże, s. 258.
[5] Tamże, s. 259.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz