Credit Line: Hepingting |
Kiedy na księżycu wieje wiatr…
Garnitur to nie ja
czy jestem astronautą?
(…)
dzisiaj jest jutro
i ty mnie zabierzesz stąd
teraz, gdy wieje wiatr na księżycu
zabierzesz mnie stąd?
fragment piosenki zespołu „Kent”
czy jestem astronautą?
(…)
dzisiaj jest jutro
i ty mnie zabierzesz stąd
teraz, gdy wieje wiatr na księżycu
zabierzesz mnie stąd?
fragment piosenki zespołu „Kent”
Autyzm to zaburzenie rozwojowe, które charakteryzuje się problemami z komunikacją i interakcjami społecznymi. Zjawisko to wbrew pozorom nie jest wcale tak rzadkie jakby się wydawało, chociaż zaburzenia nie zawsze są równie głębokie. Spora część ludzi dotkniętych autyzmem może funkcjonować w miarę sprawnie w świecie zwykłych ludzi i choć będą mieli trudności w budowaniu bliższych relacji z innymi i nie będą potrafili ich podtrzymać, to tak samo jak ich rówieśnicy odczuwać będą potrzebę akceptacji i przynależności do grupy. Są inni… brak im empatii, nie potrafią interpretować wieloznacznych komunikatów, nie wyczuwają ironii, czy kpiny – wszystko przyjmują wprost, tak jak zostało im przekazane. Choć żyją w tym samym świecie, to odbierają i odczuwają go inaczej – jak astronauci na nieprzyjaznym globie są zamknięci w swoich umysłach, jak w skafandrach, które choć zapewniają im przeżycie uniemożliwiają korzystanie ze wszystkich zmysłów.
Anton Marklund wykorzystując swoje doświadczenie w pracy z osobami niepełnosprawnymi napisał powieść, której bohater jest autykiem. Chłopiec intelektualnie nie odbiega od swoich rówieśników, ale jego inność i brak umiejętności nawiązania kontaktu z rówieśnikami – przy jednoczesnej intensywnej potrzebie takowego – sprawia, że każdy okruch zainteresowania przyjmuje jako dobrą monetę. Niestety, dzieci są okrutne i często bezmyślne w swojej nieczułości – dziwne i nieporadne zachowania chłopca sprawiają, że zostaje nie tylko wyrzucony poza nawias koleżeńskiej społeczności, ale grupa łobuziaków odkrywszy, że nie potrafi dostrzec niewłaściwości i niebezpieczeństwa pewnych zachowań prowokuje go do czynów, które wydają im się zabawne, ale na które sami by się nigdy nie odważyli. A Johannes ma trudności w odróżnieniu dobra i zła, nie potrafi zinterpretować społecznego znaczenia i konsekwencji swoich postępków, za to zdaje sobie sprawę z tego, że wykonując zadanie powierzone mu przez kolegów zyskuje ich akceptację i podziw – tak mu się przynajmniej wydaje, bowiem nie potrafi wychwycić w ich słowach kpiny i złośliwości.
Credit Line: Hepingting |
„Widać było, że jest dumny, kiedy opowiadał o rzeczach, które zrobił w szkole. Nie było mu wstyd, bo autyzm sprawia, że trudniej jest odróżnić dobre od złego. W jego wyznaniach słychać było radość z przynależności. Był kimś. Był potrzebny”*.
Rozumiała to matka chłopca, rozumiał ojciec, powinni rozumieć również nauczyciele i wychowawca. A jednak… jednak to Johannes był zawsze jedynym, którego spotykała kara. I to jest niepojęte! Wszyscy dorośli wiedzieli o tym, że Johannes nie działał sam z siebie – po prostu nie mógł tych wszystkich wybryków wymyślić. A jednak nikt nigdy nie szukał i nie oskarżał tych, którzy go do owych czynów sprowokowali. Ograniczano się do ukarania bezpośredniego sprawcy nie wnikając w przyczyny. Nie starano się dotrzeć i wpłynąć na kolegów chłopca. Nie próbowano niczego. Rodzice i Johannes zostali pozostawieni samym sobie.
I to chyba jakaś przewrotna ironia losu, bo do prawdziwej tragedii dochodzi nie na skutek złych podszeptów ale z powodu skłonności do powielania schematów, bezpośredniego przełożenia działań właściwych w jednym przypadku na wszystkie inne.
Autyzm przejawia się również w pewnej skłonności do automatycznego powtarzania czynności, potrzeby stałego porządku w życiu, który zapewnia poczucie bezpieczeństwa. Dla Johannesa rutyna była niezmiernie ważna – jego świat, by mógł w nim istnieć, musiał być do ostatniego puzzle poukładany, a wszystko, co wydarzyło się kiedyś wpisywało się w schemat, który był gotów powtarzać. Sam nie potrafił ocenić czy coś jest dobre, czy złe, ale skoro ktoś mu powiedział, że było dobre, zapamiętywał to, jako działanie, które należy powielać.
Mamy w powieści trzech narratorów: samego Johannesa, jego ojca i matkę. Ale poznajemy tę historię przede wszystkim śledząc myśli jego matki, która przegląda w wyobraźni wszystkie wydarzenia jak film, który można przewijać w dowolnym kierunku, zastosować w odpowiednim momencie stop klatkę, cofnąć, przewinąć do nieuchronnego końca i jeszcze raz cofnąć do początku. Relacje chłopca i jego ojca uzupełniają obraz o niektóre szczegóły i pozwalają zanurzyć się w ich tok rozumowania i odczuwania. O ile w przypadku ojca nie jest to trudne, o tyle w przypadku Johannesa można wniknąć głębiej i można snuć przypuszczenia, ale na pewno nie da zrozumieć całkowicie świata, w którym żyje, chociaż jest to ten sam świat, w którym i my się obracamy.
Rozumiała to matka chłopca, rozumiał ojciec, powinni rozumieć również nauczyciele i wychowawca. A jednak… jednak to Johannes był zawsze jedynym, którego spotykała kara. I to jest niepojęte! Wszyscy dorośli wiedzieli o tym, że Johannes nie działał sam z siebie – po prostu nie mógł tych wszystkich wybryków wymyślić. A jednak nikt nigdy nie szukał i nie oskarżał tych, którzy go do owych czynów sprowokowali. Ograniczano się do ukarania bezpośredniego sprawcy nie wnikając w przyczyny. Nie starano się dotrzeć i wpłynąć na kolegów chłopca. Nie próbowano niczego. Rodzice i Johannes zostali pozostawieni samym sobie.
I to chyba jakaś przewrotna ironia losu, bo do prawdziwej tragedii dochodzi nie na skutek złych podszeptów ale z powodu skłonności do powielania schematów, bezpośredniego przełożenia działań właściwych w jednym przypadku na wszystkie inne.
Autyzm przejawia się również w pewnej skłonności do automatycznego powtarzania czynności, potrzeby stałego porządku w życiu, który zapewnia poczucie bezpieczeństwa. Dla Johannesa rutyna była niezmiernie ważna – jego świat, by mógł w nim istnieć, musiał być do ostatniego puzzle poukładany, a wszystko, co wydarzyło się kiedyś wpisywało się w schemat, który był gotów powtarzać. Sam nie potrafił ocenić czy coś jest dobre, czy złe, ale skoro ktoś mu powiedział, że było dobre, zapamiętywał to, jako działanie, które należy powielać.
Mamy w powieści trzech narratorów: samego Johannesa, jego ojca i matkę. Ale poznajemy tę historię przede wszystkim śledząc myśli jego matki, która przegląda w wyobraźni wszystkie wydarzenia jak film, który można przewijać w dowolnym kierunku, zastosować w odpowiednim momencie stop klatkę, cofnąć, przewinąć do nieuchronnego końca i jeszcze raz cofnąć do początku. Relacje chłopca i jego ojca uzupełniają obraz o niektóre szczegóły i pozwalają zanurzyć się w ich tok rozumowania i odczuwania. O ile w przypadku ojca nie jest to trudne, o tyle w przypadku Johannesa można wniknąć głębiej i można snuć przypuszczenia, ale na pewno nie da zrozumieć całkowicie świata, w którym żyje, chociaż jest to ten sam świat, w którym i my się obracamy.
Credit Line: Pedro Hespanha |
Już sam wstęp – opowieść Johannesa o tym, jak grupa chłopców obserwowała upadek nieporadnej staruszki, którą obrabowali – jest jak senny koszmar i czytając ma się ochotę przetrzeć oczy by upewnić się, że to nie dzieje się naprawdę. Szczegóły tego zdarzenia przyprawiają o dreszcze. Tym większe, że Johannes jest dumny z tego, co zrobił; w jego pojęciu zrobił właśnie to, co powinien. Winny? Na pewno nie w swoim mniemaniu. Nie jestem pewna czy w ogóle można przypisać winę komukolwiek. Ojcu pełnemu współczucia? Kolegom, którzy, co prawda namawiali do złego, ale nie mogli przewidzieć, nie potrafili sobie wyobrazić tych ciągów skojarzeń, które przewijały się w głowie Johannesa? Chyba nie. Zdarzyła się rzecz straszna i znany jest sprawca, ale…
„Zawsze można osądzać. Wynik zależy tylko od tego, jaką stronę się wybierze. A zawsze można spojrzeć pod złym kątem”**.
„Zawsze można osądzać. Wynik zależy tylko od tego, jaką stronę się wybierze. A zawsze można spojrzeć pod złym kątem”**.
Anton Marklund „Przyjaciele zwierząt” |
- - -
* Anton Marklund, „Przyjaciele zwierząt”, przeł. Natalia Pecyna, wyd. Czwarta Strona, 2015, s. s. 104.
** Tamże, s. 12.
* Anton Marklund, „Przyjaciele zwierząt”, przeł. Natalia Pecyna, wyd. Czwarta Strona, 2015, s. s. 104.
** Tamże, s. 12.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz