"The Fisherman and The Siren" Knut Ekvall (1843–1912) Źródło: Wikimedia |
Syreny w przebraniu
Od wieków ludzie wiązali wodę z elementem żeńskim: w Chinach pierwiastek yin symbolizujący żeński aspekt natury związany był z wodą, wilgocią, ciemnością i głębią; również wężowej bogini Kreteńczyków i egipskiej Izis, przypisywano władzę nad falami i uważano je za opiekunki żeglarzy; niewielkie strumienie, ogromne rzeki i oceaniczne głębie roiły się od nimf i syren, które swymi tęsknymi głosami przyzywały nieroztropnych marynarzy. Te wodne żeńskie istoty były natchnieniem dla poetów i malarzy; tak silnie oddziaływały na ludzką wyobraźnię, że także w niezbyt odległych czasach pojawiały się opowieści o marynarzach zauroczonych ich widokiem. Nawet śmiertelniczkom przypisywano niezwykłą władzę nad wodnym żywiołem o czym wspominał Pliniusz Starszy w „Historii naturalnej”:
»Bo, przede wszystkim, gradobicie albo trąby powietrzne, a nawet błyskawice znikną, kiedy kobieta odsłoni swoje ciało, a będzie w tym czasie miała swoje dni. To samo stanie się przy niekorzystnej pogodzie; a na morzu burzę może uciszyć kobieta, jeśli tylko odsłoni swoje ciało, nawet jeśli nie jest wtedy w czasie menstruacji”[1].
Od wieków ludzie wiązali wodę z elementem żeńskim: w Chinach pierwiastek yin symbolizujący żeński aspekt natury związany był z wodą, wilgocią, ciemnością i głębią; również wężowej bogini Kreteńczyków i egipskiej Izis, przypisywano władzę nad falami i uważano je za opiekunki żeglarzy; niewielkie strumienie, ogromne rzeki i oceaniczne głębie roiły się od nimf i syren, które swymi tęsknymi głosami przyzywały nieroztropnych marynarzy. Te wodne żeńskie istoty były natchnieniem dla poetów i malarzy; tak silnie oddziaływały na ludzką wyobraźnię, że także w niezbyt odległych czasach pojawiały się opowieści o marynarzach zauroczonych ich widokiem. Nawet śmiertelniczkom przypisywano niezwykłą władzę nad wodnym żywiołem o czym wspominał Pliniusz Starszy w „Historii naturalnej”:
»Bo, przede wszystkim, gradobicie albo trąby powietrzne, a nawet błyskawice znikną, kiedy kobieta odsłoni swoje ciało, a będzie w tym czasie miała swoje dni. To samo stanie się przy niekorzystnej pogodzie; a na morzu burzę może uciszyć kobieta, jeśli tylko odsłoni swoje ciało, nawet jeśli nie jest wtedy w czasie menstruacji”[1].
Być może dlatego na dziobach statków umieszczano niekiedy posążki kobiet z odsłoniętą jedną lub obiema piersiami a od końca osiemnastego wieku galiony przedstawiające kobiety zaczęły przeważać nad zwyczajowymi postaciami męskich bohaterów.
Mimo odwiecznej wiary w dobroczynny wpływ kobiet na rozszalały żywioł wśród marynarzy pokutuje przesąd, że kobieta na statku przynosi nieszczęście. I nie zmienił tego fakt, że obecnie kobiety samotnie przemierzają oceany, bywają kapitanami statków – nawet teraz zdarza się, że starzy marynarze żegnają wyruszające na wodne szlaki kobiety ponurym kiwaniem głowy i zwątpieniem w ich szczęśliwy powrót. Ot, zagwozdka.
Mimo odwiecznej wiary w dobroczynny wpływ kobiet na rozszalały żywioł wśród marynarzy pokutuje przesąd, że kobieta na statku przynosi nieszczęście. I nie zmienił tego fakt, że obecnie kobiety samotnie przemierzają oceany, bywają kapitanami statków – nawet teraz zdarza się, że starzy marynarze żegnają wyruszające na wodne szlaki kobiety ponurym kiwaniem głowy i zwątpieniem w ich szczęśliwy powrót. Ot, zagwozdka.
"The Black Sea Fleet in Feodosia" Ivan Aivazovsky (1817–1900) Źródło: Wikimedia |
Jednakowoż, mimo tak negatywnej postawy marynarskiej braci kobiety od lat znajdywały sposób by dołączyć do tego męskiego grona. Przebrane w obszerne marynarskie stroje łudząco przypominały chłopców okrętowych i często udawało im się przez lata zachować płciowe incognito.
O żeglujących po morzach kobietach postanowił napisać David Cordingly, który jest jednym z wybitnych specjalistów w dziedzinie marynistyki. Początkowo zamierzał on skupić się jedynie na kobietach żeglujących w Marynarce Królewskiej, ale odkrył, że wiele na ten temat napisała wcześniej Suzanne Stark w „Femals Tark” i dlatego postanowił z jednej strony ograniczyć swoją pracę do kobiet z Wielkiej Brytanii i Ameryki związanych z morzem w XVIII i XIX wieku, z drugiej rozszerzyć swoje badania i zwrócić uwagę na związki pomiędzy marynarzami i kobietami – pokazać nie tylko kobiety, które były żeglarkami, lecz także opowiedzieć o tych, które pozostawały w portach oczekując na mężczyzn.
Cordingly zaprasza czytelników w podróż rozpoczynającą się w przystani, z której statki wyruszają na morza i oceany, zawijają do obcych portów i która kończy się na rodzinnym nabrzeżu. Będziemy mogli się przyjrzeć życiu nie tylko oficjalnych żon i dzieci marynarzy, lecz także egzystencji portowych prostytutek i funkcjonowaniu domów publicznych w Anglii i Ameryce. Dowiemy się także o sławnych kobietach, które odważyły się w męskim przebraniu dołączyć do załogi statku i wyruszyć na morze. Dziw ogarnia, że w zdominowanym przez mężczyzn świecie było ich aż tyle. Autor bada ich biografie/autobiografie – niektóre były zupełną fikcją, inne, choć, być może nieco podkolorowane znajdują swe potwierdzenie w oficjalnych dokumentach. Śladów damskich stóp na pokładach statków szukał Cordingly w pamiętnikach i kapitańskich dziennikach, w zapiskach pokładowych lekarzy i kapelanów, listach, spisach osobowych statków i dokumentach urzędowych.
"The Harbor At Odessa On The Black Sea" Ivan Aivazovsky (1817–1900) Źródło: Wikimedia |
W morskich historiach pojawiają się nie tylko kobiety w męskich strojach, ale też bohaterskie żony kapitanów, które – jak Mary Patten – w kryzysowych momentach potrafiły opanować sytuację, przejąć dowodzenie i doprowadzić zagrożony statek do portu. Firma ubezpieczająca statek jej męża wdzięczna za to dokonanie tak napisała w liście dołączonym do nagrody:
„Nie znamy drugiego takiego przypadku, by kobieta zmuszona do objęcia dowodzenia na dużym, wyładowanym okrętem, sprawująca kontrolę nad tyloma marynarzami, wykazała się taką energią i umiejętnościami, żeby wzbudzić w załodze podziw swą pewnością siebie i wiarą, do tego stopnia, że wszyscy podporządkowali się jej poleceniom”[2].
Nie brak też ciemnych plam na tym kobiecym obrazie, bowiem dwie z nich znalazły się wśród pirackiej zgrai i zasłynęły niesłychanym okrucieństwem. Wierzyć się nie chce, że Mary Read i Anne Bonny udało się spotkać na jednym pirackim statku i zaprzyjaźnić. Ich historię potwierdzają nie tylko liczne doniesienia i skargi, lecz także wyrok sądowy, który orzeka o ich winie i obie skazuje na śmierć.
„Nie znamy drugiego takiego przypadku, by kobieta zmuszona do objęcia dowodzenia na dużym, wyładowanym okrętem, sprawująca kontrolę nad tyloma marynarzami, wykazała się taką energią i umiejętnościami, żeby wzbudzić w załodze podziw swą pewnością siebie i wiarą, do tego stopnia, że wszyscy podporządkowali się jej poleceniom”[2].
Nie brak też ciemnych plam na tym kobiecym obrazie, bowiem dwie z nich znalazły się wśród pirackiej zgrai i zasłynęły niesłychanym okrucieństwem. Wierzyć się nie chce, że Mary Read i Anne Bonny udało się spotkać na jednym pirackim statku i zaprzyjaźnić. Ich historię potwierdzają nie tylko liczne doniesienia i skargi, lecz także wyrok sądowy, który orzeka o ich winie i obie skazuje na śmierć.
William and Grace Darling Going to the Rescue of the SS "Forfarshire" Henry Perlee Parker (1795–1873) Credit Line: artuk.org/RNLI Grace Darling Museum |
Autor opisuje także życie rodzin wielorybników, którzy wyruszali w rejsy trwające często do trzech lat czy też losy marynarzy na statkach wojennych, które rzadko – ze względu na ryzyko dezercji często przymusowo werbowanych marynarzy – cumowały do nabrzeża. Gratką jest zapewne historia romansu lady Hamilton i admirała Nelsona. Nie brak także historii o bohaterskich kobietach-latarnikach, które nie tylko z całą odpowiedzialnością i sumiennością strzegły świateł nawigacyjnych, lecz także, w razie konieczności, nie omieszkały narażać swojego życia płynąc na ratunek rozbitkom. Historia rozbitego na skałach statku „Forfshire” i młodziutkiej Grace Darling, która ze swoim ojcem wyruszyła na ratunek rozbitkom doczekała nie tylko artykułów w gazetach, lecz stała się także inspiracją dla artystów.
Nie jestem pewna czy rzeczywiście, mimo przewijających się tylu postaci kobiet-marynarzy, nie jest to jednak bardziej historia o ich związkach z marynarzami niż z morzem – tych pierwszych było niewątpliwie więcej. Nie zmienia to jednak faktu, że żeglujące panie na stałe wpisały się w karty historii ludzi morza, która – szczególnie tak interesująco jak przez Cordingly’ego opowiedziana – potrafi wciągnąć bez reszty.
Nie jestem pewna czy rzeczywiście, mimo przewijających się tylu postaci kobiet-marynarzy, nie jest to jednak bardziej historia o ich związkach z marynarzami niż z morzem – tych pierwszych było niewątpliwie więcej. Nie zmienia to jednak faktu, że żeglujące panie na stałe wpisały się w karty historii ludzi morza, która – szczególnie tak interesująco jak przez Cordingly’ego opowiedziana – potrafi wciągnąć bez reszty.
David Cordingly „Kobiety morza" |
- - -
[1] David Cordingly, „Kobiety morza: piratki, heroiny, ladacznice”, przeł. Karolina Więcko, Twój Styl, 2004, s. 220-221.
[2] Tamże, s. 170.
[1] David Cordingly, „Kobiety morza: piratki, heroiny, ladacznice”, przeł. Karolina Więcko, Twój Styl, 2004, s. 220-221.
[2] Tamże, s. 170.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz