czwartek, 29 listopada 2018

Antonio Tabucchi "Dla Isabel. Mandala"

                                                             Oczyszczenie

„(…) śmierć jest zakrętem na drodze, umrzeć, to tylko tyle, co być niewidzialnym”[1].
 
The Bubble Magician by Taro Taylor
Książka „Dla Isabel. Mandala” została po raz pierwszy wydana już po śmierci pisarza. Pisana przez wiele lat, odkładana przez wiele kolejnych nie doczekała się jego decyzji o publikacji. Mimo to była gotowa, z dedykacją i wstępem:

„Prywatne obsesje, osobiste żale, które czas tłumi, lecz ich nie odmienia, niczym woda w rzece wygładzająca kamyki, dziwaczne fantazje i brak poczucia rzeczywistości: oto główne powody tej książki”[2]. 


To chyba najbardziej enigmatyczna i pełna symboli powieść stworzona przez Tabucchiego. Być może najbardziej osobista. Zgodnie z zapowiedzią w tytule została rozpisana na rozdziały, które imitują kręgi tybetańskiej mandali.

Tadeus Slowacki, portugalski pisarz polskiego pochodzenia pragnie poznać losy dawnej przyjaciółki o imieniu Isabel. Nie znamy powodów, dla których, po trzydziestu latach od ich ostatniego spotkania, mężczyzna wyruszył w podróż w poszukiwaniu śladów dawnej znajomej. To odyseja w czasie i przestrzeni, która rozpoczyna się we współczesnej Lizbonie. Narrator dociera do kolejnych osób, które kiedyś znały Isabel, prowadzi z nimi długie rozmowy starając się ustalić prawdziwe losy kobiety. To niełatwe, bo był to okres dyktatury Salazara i wielu ludzi znikało bez śladu. Dlatego wciąż natyka się na mylące tropy, które powinny utwierdzić go w bezsensie poszukiwań, niezmiennie bowiem zdają się wskazywać, że Isabel odeszła z tego świata. Jest jednak uparty i z mozołem wydeptuje ścieżki prowadzące go ku prawdzie.  Jego podróż, jak sam wspomina, jest swoistą mandalą a on przemierza kolejne kręgi, starając się dotrzeć do jej wnętrza, do centrum, w którym odnajdzie… Co? Tego sam jeszcze nie wie.

Miejsca i postacie są stacjami, które stanowią etapy jego inicjacji; w każdym musi pokonać własne niedoskonałości, pychę, gniew, arogancję… Z każdym kręgiem oczyszcza się i zdobywa wiedzę, która pozwala mu zbliżyć się bardziej do centrum.  W miarę przybliżania się do środka mandali podróż coraz bardziej zaczyna przypominać fantasmagoryczne wizje, a osoby, z którymi spotyka się narrator nabierają cech fantastycznych. Postać głównego bohatera też nie jest jednoznaczna. Można, co prawda, traktować jego słowa o tym, że przybywa z Syriusza traktować jako żart lub przenośnię, lecz powtarzające się napomknienia o tym, że  glina, z której był ulepiony dawno opadła i teraz jest  samym światłem, sprawiają, że czytelnik zaczyna się zastanawiać nad realnością tej postaci. Tym bardziej, że mottem do powieści są słowa Antygony: „Któż wie, czy także wśród zmarłych są prawa”[3], a tytuły rozdziałów mogą przywodzić na myśl okultystyczne obrzędy. 

Mandala by Mbeo
Poza bezpośrednią warstwą narracyjną powieść wydaje się być dopowiadana przywoływanymi symbolami: czerwony księżyc , Neapol, Partenope, jazzowe utwory saksofonistki, absynt, symfonia Beethovena,  Szalony Skrzypek…

Wyjątkowo piękny, wręcz poetycki język, przesiąknięta melancholią powolna narracja i powtarzające się jak w kręgu czynności Slowackiego, który stara się dotrzeć  do  dawnej przyjaciółki i odtwarza jej obraz i koleje losu  ze strzępków informacji wydobytych od odszukanych osób angażują czytelnika bez reszty. Zostaje wciągnięty nie tylko w wir poszukiwań Isabel, lecz także w historie ludzi, których spotyka bohater  – cudowna opowieść pani astronom – oraz, wraz z nim,  zmuszony zostaje do rozważań na temat życia, śmierci, czasu i tego jak bardzo złudna jest rzeczywistość. 




Antonio Tabucchi
„Dla Isabel. Mandala”
- - -
[1] Antonio Tabucchi, „Dla Isabel. Mandala”, przeł. Joanna Ugniewska, Rebis, 2016, s.81.
[2] Tamże, s. 9.
[3] Tamże, s. 2.


4 komentarze:

  1. Podoba mi się ten magik. Mandala też. No i recenzja! Kto wie, może po przeczytaniu "Dla Isabel" powiedziałabym to samo i o Tabucchim, chociaż nigdy nie mogłam przekonać się do niego?

    "Może jego [narratora] podróż (...) jest nie tyle podróżą przyjaciela detektywa, ile szukającego wybaczenia ducha?", pisze Juliusz Kurkiewicz w swojej recenzji w Wyborczej, i hipoteza ta jest dla mnie ponętna.

    Może więc kiedyś sięgnę po tę książkę, zaryzykuję, choć ryzyko jest wysokie. Bo w moim przypadku jest wysokie zawsze. Zaczęłam czytać chwaloną powszechnie powieść "Zulejka otwiera oczy" Guzel Jachiny i co? I wszystko bardzo ładnie, i czyta się jednym tchem, ale mnie po 50 stronach już Zulejka męczy jak nazbyt gadatliwy rozmówca. Strach pomyśleć, co będzie z "Kronikami kota podróżnika", których wersję angielską zamówiłam właśnie, zachęcona laudacjami czytelników, a przecież może okazać się, że tylko dałam się nabrać na czarnopiątkowy rabat w wysokości 3 złotych. ;-) Ale zobaczymy. Na szczęście "Kroniki" są stosunkowo krótkie, więc już na starcie mają u mnie plus. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magik spodobał mi się od pierwszego wejrzenia a ponieważ gdzieś w nocie wyczytałam, że bohater łowi okruchy informacji jak tańczące migotliwe światełka (coś w tym sensie, bo dokładnie nie pamiętam), to magik znalazł swoje miejsce. ;-)

      Zgadzam się z Kurkiewiczem. Sama nie chciałam aż tak mocno tego sugerować, tym bardziej, że w tej powieści nic nie jest jednoznaczne i słowo "może" jest tu jak najbardziej na miejscu.

      Sięgnij po tę książkę, sięgnij. Myślę, że na 99% może Ci się spodobać. Ta atmosfera tajemnicy i przede wszystkim język... Aaaach... Nie wiem jak z innymi książkami Tabucchiego, bo to moje pierwsze z nim spotkania, ale na tę gorąco namawiam.

      PS. Na "parasolki" też chyba jednak będę Cię namawiać. Ale o tym potem. ;-)

      PS.2. Idę oglądać te oczy Zulejki i kocie kroniki. Niekiedy gadatliwość bywa ujmująca - może to coś dla mnie? ;-)

      Usuń
  2. No, skoro namawiasz, to naprawdę będę musiała spróbować. :-)

    P.S. Zerknij na czat, na którym rozmawiałyśmy kiedyś. Napisałam słówko tam, żeby było prościej, ale chyba jednak nie jest. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za sygnał! Chat wyłączyłam i nie zawsze tam zaglądam, fakt. Ale... Szukajcie a znajdziecie. ;-)

      A do "Isabel" namawiam. Nieustająco. Ciekawa jestem czy i Tobie spodoba się tak bardzo jak mnie. ;-D

      Usuń