wtorek, 28 czerwca 2016

Jules Supervielle "Orfeusz i inne opowiadania"

Jules Supervielle, Orfeusz i inne opowiadania, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
"Orfeusz" Agnolo Bronzino (1503–1572) Źródło: Wikimedia
„Przybyły z zewnątrz czasu i przestrzeni”[1].

Rodziłem się, a przez okno
Przejeżdżał wolant jak tchnienie.
[…]
Trochę mej duszy pomknęło
Po szynie niebieskiej w niebo.

Inne jej trochę przywarło
Do skrawka papieru na wietrze

I potknąwszy się o kamień
Tłumiło swój żar uwięziony...


Jules Supervielle, „Montevideo” z tomu „Gravitations”, 1925
tłum. z francuskiego Zbigniew Bieńkowski

Tak pisał o sobie francuski pisarz urodzony w Montevideo, którego los związał na stałe nie tylko z dwoma ojczyznami – Urugwajem i Francją – lecz także z przemierzanym wielokrotnie oceanem. Przyznam, że sięgnęłam po jego opowiadania skuszona miejscem urodzenia – bzik iberoamerykański, na którego rady nie ma. Chociaż nie znalazłam w jego utworach latynoamerykańskiego realizmu magicznego, to stworzone przez niego fantastyczne światy wciągnęły mnie bez reszty i zanim zamknęłam ostatnią kartę wiedziałam, że choć trudno będzie obecnie zdobyć wydane przed laty w Polsce pozycje, to nie będzie to moje ostatnie z nim spotkanie. 


czwartek, 23 czerwca 2016

Ihara Saikaku "Obowiązki wojownika"

Ihara Saikaku, Obowiązki wojownika, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Utagawa Toyokuni I (1769-1825) Źródło: Ukiyo-e
Honor, obowiązek  i śmierć

„Rzeczą wojownika jest podążać drogą łuku i konia. Jednak samuraj nie może nigdy zapomnieć, że to swemu panu jest winny wdzięczność i dlatego nie powinien ryzykować życia dla błahych spraw. Albowiem jedynym obowiązkiem wojownika jest oddać życie za swego pana. Przykłady takiego postępowania z czasów dawnych i bliskich zebrałem i spisałem w tej właśnie księdze”[1].

„Obowiązki wojownika” to mój powrót do Japonii ery genroku i twórczości Ihary Saikaku. Ten mieszczanin z krwi i kości, który znany jest przede wszystkim z opisów życia miejskiego pokusił się także o stworzenie wzoru wojownika doskonałego, który mogli, i powinni byli, naśladować wszyscy przedstawiciele tego stanu.

„Obowiązki wojownika” nie posiadają ludzkiego bohatera, który spaja wszystkie opowiadania w jedną całość – tu bohaterem jest „samurajski duch” przejawiający się w działaniach poszczególnych osób. Przy czym Saikaku ukazuje nie tylko wzory postępowania godne wojowników, lecz także kobiet i dzieci wywodzących się z warstwy samurajów. 

sobota, 18 czerwca 2016

Adriana Lisboa "Symfonia w bieli"

Adriana Lisboa,Symfonia w bieli, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
"Symfonia w bieli nr 1: dziewczyna w bieli", 1862.
James McNeill Whistler (1834-1903) Źródło: Wikimedia

                  Mrok za białą zasłoną

„On znał obraz na pamięć. Tło było swego rodzaju ciężką zasłoną, białą. Skóra na podłodze (wyglądała na wilka albo niedźwiedzia, otwarta paszcza i białe zęby, i wzniesiony w górę pysk) pod niewidocznymi stopami dziewczyny. Bukiecik kwiatów leżący na skórze. I dziewczyna z zamyśloną miną, twarz wyłaniała się znieruchomiała spomiędzy obramowania ciemnych włosów. Blada. Ręce niemal tak białe jak długa suknia. Usta ledwie odrobinę pomalowane. Delikatny biały kwiat w lewej ręce”[1].

Tak opisywał obraz Whistlera „Symfonia w bieli” Tomàs, jeden z bohaterów powieści Adriany Lisboa zatytułowanej podobnie jak malarskie dzieło. Obraz ten utkwił w pamięci Tomasa nie tylko z powodu jego upodobania do sztuki tego artysty, ale przede wszystkim dlatego, że kiedy pierwszy raz ujrzał swoją wielką miłość Marię Inês, jej widok przywołał w jego umyśle właśnie kompozycję Whistlera. 

Maria Inês to „Dziewczyna, którą pamięć zawsze ubierała w biel i w młodość. Przede wszystkim. Przed niemal wszystkim. Prawie przede wszystkim”[2].

Nie bez powodu cytuję te właśnie fragmenty, bowiem oddają niezwykłą poetyckość i siłę wyrazu powieści brazylijskiej pisarki. Plastyczność ukazywanych obrazów, nasycenie przekonującymi emocjami i melodyjność fraz to niewątpliwie ogromne jej zalety.  

wtorek, 14 czerwca 2016

Iwona Kordzińska-Nawrocka "Ulotny świat ukiyo"

Iwona Kordzińska, Ulotny świat ukiyo, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Kitagawa Utamaro (1753-1806) Źródło: Wikimedia
Carpe diem

Naoglądawszy się filmów gangsterskich uważałam, że odcinanie sobie małego palca u dłoni to krwawy obyczaj Yakuzy. Jakież było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że niegdyś zwyczaj ten był kultywowany jako rytuał miłosny. Podobnie jak wyrywanie paznokci, które kojarzy mi się jeszcze gorzej. W Japonii, w epoce Edo,  obcięty mały palec, podobnie jak pukiel włosów, wysłany do ukochanej osoby był uznawany za dowód miłości.

„Kurtyzany na dowód miłości odcinają sobie pukle włosów i paznokcie, aby przesłać je na pamiątkę klientom. Jedynie ukochanym mężczyznom posyłają swoje palce. Natomiast pozostałym, bogatym klientom, których czasami mają wielu – nawet pięciu albo siedmiu, wręczają miłosne listy z kupionymi od nas [grabarzy – przyp. moje] palcami udając, że to ich własne. (…) Jacy ludzie są głupi i naiwni! Ty, panie, następnym razem zażądaj, aby kurtyzana odcięła sobie palec na twoich oczach”[1]  – pisał w jednym ze swoich zwojów Ihara Saikaku, uznawany za twórcę nowego gatunku epickiego tzw. »zeszytów ulotnego świata«.  
 

wtorek, 7 czerwca 2016

Jô Soares „Xangô z Baker Street”

Soares, Xango z Baker Street, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Źródło: Wikimedia
Temida w spodniach 

Nie należę do grona zagorzałych wielbicieli Sherlocka Holmesa, niemniej jednak nazwa Baker Street natychmiast przywodzi mi na myśl detektywa wszechczasów. Zdziwił mnie więc tajemniczy, niebudzący żadnych skojarzeń z Wielką Brytanią Xangô, który miałby zamieszkiwać pod tym samym adresem. Okazuje się, że Xangô to bóstwo z panteonu brazylijskiego condomblé a dziedziną, za którą odpowiada jest sprawiedliwość. Ot, taka brazylijska Temida w męskiej postaci, której atrybutami zamiast wagi są błyskawica, grzmot i ogień. I wszystko staje się jasne. W końcu, jako bóstwo, Xangô może manifestować swoją obecność wszędzie tam, gdzie ma ochotę i wolę. Przecież do Brazylii przywędrował z czarnoskórymi niewolnikami  z Afryki więc skoki przez ocean mu niestraszne. Kto mu zabroni?!

A kto zabroni autorowi puszczenia wodzy wyobraźni i pozwolenia jej by w jednym czasie przeniosła (a może raczej poniosła?) kilka bardzo znanych w Europie XIX wieku postaci do serca ówczesnej Brazylii – Rio de Janeiro?! Tym bardziej, że ukazany w ten sposób wycinek historii wydaje się być, mimo komicznych akcentów, bardzo, bardzo autentyczny i przekonujący.